Barwny przypadek
2008-11-20 11:02:52Jedna kolejka, druga, trzecia. Nagle rozmowa zaczyna ożywać a wszyscy wciągają się w dyskusję. Żeby było jednak o czym dyskutować, to na tapetę trzeba sobie obrać kogoś, o kim będzie można wiele się dowiedzieć. Najlepiej niech to będzie ktoś, kto stąd wyjechał. Bo taka osoba to ma dopiero barwne życie. Nie to, co reszta. Barwne, czyli jakie? No właśnie. Okazuje się, że barwne, czyli moje.
I faktycznie, jeśli miałabym porównać swoje obecne życie do tego, które wiodą moi koledzy z czasów szkolnych, to wniosek nasuwa się jeden. Na tle ich szarego życia (jak to określili) błyszczę. I robię to całkowicie nieświadomie. Nigdy nie pomyślałabym, że kilka małych sukcesów, mniejsze i większe stale rozwijane pasje, pojawianie się tu i tam spowoduje, że moja osoba będzie tak postrzegana. A oni? Większość staje na ślubnym kobiercu lub ma taki zamiar w najbliższej przyszłości. Ci, którzy nie mają nikogo na stałe, zaczynają dręczyć się myślami, że już nikogo sobie nie znajdą itd. I takie myślenie właściwie nie dziwi, jeśli inni dookoła masowo zakładają rodziny. Zwykła presja i tyle. Otoczenie też niezmienne. Ci sami znajomi, ta sama praca. Już nawet nie ma o kim plotkować. Dlaczego nic z tym nie robią? Bo najzwyczajniej w świecie im się nie chce. Bo jest im dobrze tak, jak jest. Tylko czasem zaczyna ich dobijać ta codzienna rutyna: dom, praca, dom. Czasem jakaś impreza. I tyle.
Im dłużej ich słuchałam, tym wyraźniej widziałam przepaść, która między nami powstaje. Inne wartości, inne priorytety. Nie mam zamiaru nikogo przepraszać za to, że szczytem moich marzeń nie jest mąż, dziecko i cała ta małomiasteczkowa otoczka. Że tak naprawdę niewiele mnie interesuje, że sąsiadka z naprzeciwka ma romans z panem G. z drugiego końca. Ot, taka ciekawostka, ale żeby się tym aż tak ekscytować? Dla nich to normalne. Tutaj wszyscy żyją życiem innych. Wszyscy wiedzą o sobie wszystko. I nawet, jeśli ktoś próbuje zachować element prywatności i nie chce o czymś mówić, to staje się głównym tematem plotek w pierwszej kolejności. Zgodnie z przyjętym myśleniem, że skoro tak bardzo stara się coś ukryć, to zapewne ma coś na sumieniu. A po czasie i tak się wyda, o co chodziło. Czy ja też taka byłam? Nie wiem. Chyba dopiero odcięcie się od tego wszystkiego pozwala zobaczyć istotę takiego życia.
Zobaczyłam. I to bardzo dokładnie. I co? I nie uśmiecha mi się pełnienie roli atrakcji turystycznej na zwykłych wypadach na piwo. Opowieści o wielkomiejskim życiu traktowane są jak historie z innego świata. Może więc lepiej nic nie mówić? Chociaż to niezbyt dobre rozwiązanie, bo moje milczenie może sugerować, że coś ukrywam. No cóż. I tak źle, i tak niedobrze. A obiektem plotek i tak pewnie będę siłą rzeczy. W końcu za moimi rzadkimi przyjazdami do domu coś się pewnie kryje... Aż jestem ciekawa, bohaterką jakiej historii stanę się tym razem? Wiem jedno. Zapewne będzie ona barwna. Musi przecież pasować do mojego życia...
Katarzyna Stec
(katarzyna.stec@dlastudenta.pl)
Fot. Marcin Książek