Gdzie są nasze bajki?
2012-07-20 17:29:52Od najsłodszych Muminków i Gumisiów poprzez Toma i Jerry’ego, skończywszy na nieco już bardziej kanciastych i brzydkich Atomówkach czy Johnnym Bravo. Wszystko jednak mieściło się w jako takich ramach estetyki animacji. Bajki lat 90-tych kreowały niezwykły świat. Co natomiast dzisiaj oglądają dzieci…? Hybrydy!
Dzisiejszych bajek nie da się oglądać przy jedzeniu. Istnieje granica komizmu, do której można modyfikować proporcje ciała bohaterów kreskówkowych. Gdy zostanie przekroczona, pojawiają się na przykład stwory (m.in. ludzie) o potężnych głowach i malutkich nóżkach, jakościowo przypominające bazgroły z zeszytów na nudnych lekcjach. Bazgroły wrzucone w komputerowy program animujący plus minimalna lub brak scenografii – no i mamy bajkę rozwijającą wyobraźnię. Na twarzach kompletny brak emocji poza buźką obróconą w dół lub w górę i płynne, komputerowe ruchy obrazka 3D. Z dzisiejszych bajek dla maluchów można uczyć się geometrii i fejsbukowych emotek. Upraszczanie ruchów i zanik szczegółów wynika przede wszystkim z zaniku rysowników.
Jestem staroświecka i nikt mnie nie przekona, że postać zrobiona przez program komputerowy nie zastąpi starej, dobrej animacji. Tylko to gwarantuje, że postać dostanie duszę. Na komputerze - jest to łatwiejsze, szybsze i nie wymaga żadnego talentu. Nawet specjalnie nie wymaga pomysłu: okrągły łeb, jaskrawe kolory i dużo śmiechu – to cała fabuła. Są oczywiście lepsze i gorsze bajki, ale wszystkie mają jedną, paskudną tendencję, podobną do tej, którą ma Ikea. Prosto, geometrycznie, bez emocji ani wysiłku i z teorią, że to właśnie styl taki, jak powinien dziś być. Że nowocześni ludzie to lubią. Wychowywanie dzieci na brzydocie i bezguściu? Nie, wolę puszczać na youtube skarby własnego dzieciństwa.
Nona Stopka
(nona,stopka@dlastudenta.pl)