Ku pamięci kobiet heroicznych
2008-11-01 13:18:22W młodości siła
Niepokonana. Właśnie taka była Agata Mróz. Potrafiła cieszyć się z najmniejszych drobiazgów. To dawało jej siłę do walki. A los jej nie oszczędzał. W wieku 17 lat wykryto u niej białaczkę. Przygoda z siatkówką stanęła pod znakiem zapytania. Agata nie poddała się. Chciała normalnie żyć. Po trzyletniej przerwie wróciła do sportu. Trening gonił trening, siatkarska kariera zaczęła nabierać rozpędu. Najpierw dwukrotne mistrzostwo kraju (2003 i 2004) oraz Puchar Polski (2004 i 2006) z drużyną BKS Stal Bielsko –Biała, potem pasmo sukcesów w kadrze narodowej – złoty medal w Mistrzostwach Europy w 2003 i 2005. I wkrótce po tym głośny odzew choroby. Poddać się? To nie było w stylu Agaty. Walczyć ze zdwojoną siłą, owszem. Hospitalizacja, transfuzje krwi, małżeństwo, ciąża i szansa na przeszczep. Tak wyglądał ostatni okres w jej życiu. Intensywny, bo pełen nadziei na nowe, zdrowe życie u boku męża i córeczki. Operacja przeszczepienia szpiku jednak nie pomogła, choć rokowania były dobre. Tak jak w każdym meczu, tak i w starciu z chorobą Agata walczyła do końca. Nie udało się wyjść zwycięsko. Zmarła w wieku 26 lat.
Serce i odwaga
Sprawiedliwa wśród Narodów Świata- taki tytuł nadano Irenie Sendlerowej zmarłej w wieku 98 lat. Nie bez powodu. Ta niezwykła kobieta podczas II wojny światowej ocaliła od śmierci tysiące żydowskich dzieci. Ryzykowała wiele. Była aresztowana, poddana torturom i skazana na śmierć. Nie złamała się. Ocalała i dalej kontynuowała swoją misję. Z piekła, jakie panowało w getcie udało się jej wyprowadzić blisko 2,5 tysiąca dzieci. Wymagało to nie lada heroizmu. Dzieciom podawano środki nasenne i wywożono w workach, pudłach na śmieci po to, by w razie konieczności móc powiedzieć, że są zmarłymi ofiarami tyfusu. Nigdy nie wiedziała, czy się uda, nie mogła niczego zagwarantować, ale zawsze próbowała. Dzięki temu tysiące dzieci trafiło do warszawskich rodzin, klasztorów, sierocińców. Żyły. I to było najważniejsze. Sendlerowa przy całym przypisywanym jej heroizmie, pozostawała niezwykle skromną osobą, uważając, że nie zrobiła niczego nadzwyczajnego. Swoje działania tłumaczyła tym, że tonącemu zawsze trzeba podać rękę bez względu na to, kim jest, bo „kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.”
Dzisiejszy dzień - Wszystkich Świętych stwarza okazję nie tylko do odwiedzenia grobów bliskiej i dalszej rodziny, ale też do zastanowienia się nad kruchością życia, nad jego przemijaniem. Nie tylko kultywujmy pamięć o tych, którzy odeszli, wspominajmy ich czyny, dokonania, ale dajmy również sobie moment na refleksję nad własną egzystencją. Zwolnijmy, znajdźmy czas dla innych. To nic nie kosztuje.
Katarzyna Stec
(katarzyna.stec@dlastudenta.pl)