Miłość to wszystko, czego potrzebujesz
2009-09-11 10:12:38Oportunistki umawiają się dzisiaj z facetami w drogich furach. Pretensjonalne pensjonariuszki wychodzą za facetów z impotencją. A my? Szczęśliwie zakochane i w zdrowych związkach?
Kolega powiedział mi dzisiaj wprost: nie ma czegoś takiego, jak miłość. Bełkotał coś o ograniczającej ciemnej stronie uczucia i o tym, że małżeństwo to ostateczność, ale go nie słuchałam.
Oczy zaszły mi naiwnymi łzami, które ukryłam za kichnięciem. Nagle zostałam postawiona naprzeciw marzeń wyciosanych na powieściach wiktoriańskich i zmuszona do obrony czegoś niezwykle ulotnego i trudnego. Czegoś, czego często sama nienawidziłam i co spędzało mi sen z powiek. I nagle zaczęłam się zastanawiać: czy aby na pewno prawdziwa miłość nie istnieje tylko u Disneya?
Są przecież związki, które w ogóle nie powinny się zdarzyć. Nie piszę teraz o przemocy w rodzinie i dyskryminowanych kobietach w Pakistanie, ale o zwykłych damsko-męskich układach, gdzie często nie ma nic poza czystym wyrachowaniem i kalkulacją. Kiedy ludzie są ze sobą na siłę i skupiają się jedynie na wzajemnych pretensjach i ciągłej rywalizacji. I niestety takich związków się wokół mnie namnożyło. Oportunistki umawiają się dzisiaj z facetami w drogich furach, a później zdradzają ich pieniądze (bo przecież nie ich samych) z przygodnymi, wakacyjnymi frajerami. Pretensjonalne pensjonariuszki wychodzą za facetów z impotencją, którzy sublimują seks grą w tenisa z kolegami, a żonę zaprzęgają do prac domowo-polowych. Niektóre szczęśliwe pary po kilkunastu latach i dwójce dzieci skończyły z permanentnym bólem głowy i wiecznym karnetem na siłownię (bo gdzieś trzeba odreagować). A my? Szczęśliwie zakochane i w zdrowych związkach? Mamy się nimi cieszyć i drżeć co rano, wypatrując czarnych chmur na horyzoncie? W myśl tego, że wszystko, co dobre zawsze się kończy, powinnyśmy zakładać bliski kres uczucia i uwierzyć w słynną maksymę dr. House’a: „everybody lies” i „there’s no happiness on the world”? Czym jest miłość, jeśli zaczyna chować się pod problemami i przeciwnościami?
Miłość jest tym wszystkim, co daje szczęście. Każda z nas tworzy jej własną definicję. Prawdopodobnie w zależności od mężczyzny, z którym się spotyka. Miłość jest wiecznym kontrargumentem na „tak.” Kiedy on jest męczący i jedyne, co czujesz to osaczenie, miłość pomaga zobaczyć w tym wszystkim towarzystwo, pomocne ramię, troskę, uwagę i uczucie. Kiedy z kolei mężczyzny w Twoim życiu za mało, miłość sprawia, że nieobecność staje się nienasyceniem, tęsknota wyczekiwaniem, zwykły SMS substytutem listu miłosnego a upragnione spotkanie – arkadią. Kiedy kłócicie się, miłość podsyca jedynie żar. W sypialni rozpala namiętność. W sferze prywatności przekracza granice. Pozwala polegać na tej drugiej osobie, czuć jej siłę i czerpać z niej inspirację. Miłość jest zawsze mimo wszystko, nigdy z jakiegoś powodu i właśnie dlatego istnieje zawsze. Bo przecież karmi się przeciwnościami. Nawet Danielle Steel i Norah Roberts to wiedzą. Dlatego wskoczyły na pierwsze miejsce listy bestsellerów The NY Times’a.
Ale to wszystko to tylko teoria - zripostował kolega. A gdzie ta cała miłość, kiedy on Cię zdradzi? Kiedy o Tobie zapomni? Kiedy Cię zostawi? Gdzie ta miłość, jeśli zaczynacie się sobą nudzić, a namiętność zamienia się w irytację? Gdzie, jeśli zaczynacie dyktować sobie warunki, pojawiają się przeciwności losu, kiedy przestajecie się akceptować? Miało być bezwarunkowo, a ludzie chcą mieć coś w zamian. Nie pakują się w związki, nie mając jakichś gwarancji. To nie jest miłość. To kalkulacja.
Owszem. To wszystko jest. Ale jest też miłość. Ciepła, czasem tląca się dogasającym ogniem, ale zawsze podsycana kobiecą nadzieją i wiarą, że wszystko będzie dobrze. Jak? Cóż, to tajemnica.
Olga Filipowska
(olga.filipowska@dlastudenta.pl)