Miłosne dysonanse
2009-09-18 12:36:19Wachlarz oczekiwań męskich, mimo ich względnie prostej natury, jest dosyć szeroki. Szkopuł w tym, że nie obnoszą się oni nadto ze swoimi wizjami, dotyczącymi wyobrażeń o „tej najlepszej”, jaka im się może trafić. Trafić się może właściwie każda i któż raczy wiedzieć z jakiej przyczyny… A to piękne nogi, a to całuśne usta, kocie ruchy, sposób chwytania szklanki czy zaciągania się papieroskiem… Spodobać się może wiele. Przestać podobać również. I tu zaczynają się między nami różnice, bo…
Działanie kontra czekanie
… praktyczna strona działania jest u nich silniej rozwinięta. Zatem przestańmy się już dziwić temu, że sposób odstawienia ciebie, kobieto do miłosnego lamusa przebiega nieco inaczej, niż ty byś się do tego zabrała. Gdy pojawiają się niezgodności w związku, my z reguły próbujemy wniknąć w ich istotę. Analizujemy, roztrząsamy, by (oczywiście, ku obopólnej korzyści) wszystko wróciło do starych, harmonijnie brzmiących tonów. Ale oni przybierają inną taktykę, z reguły nie pozostawiając ani sobie, ani tobie zbyt wiele czasu do zastanowienia. Albo w ogóle nie zaprzątają sobie głowy wspólnymi problemami – odsuwają je na bok, bo przecież samo się wyjaśni, trzeba odczekać a tzw. foch minie, albo stają do walki z problemem (tu i teraz), albo wieją i tyle ich widać – szybko i bez słowa wyjaśnień, urywają kontakt. Wszystko jest jasne – coś nie grało, coś nie przypadło do gustu, coś nie na rączkę, nie na nóżkę, więc: ciach, kontakt ucięty. Dla nich jasne… A ty, kobieto, roztrząsasz sprawę, zastanawiając się, dlaczego on się nie odzywa. Może coś się stało, może zgubił telefon, może internet odcięli i komputer przestał działać… Może cała wina tkwi w tobie, coś nie tak zrobiłaś, nie tak powiedziałaś. Taaaak…
Robienie kontra myślenie
Oni robią, my myślimy. Oni idą po pracy do knajpy, my – z tego względu, że wcześniej kończymy pracę, drepczemy do domu, po drodze kupując chlebek i masełko. Oni przekraczają progi knajpiane, my – domowe. Przebieramy się w wysłużone ciuchy, związujemy włosy i zabieramy się do gotowania obiadu. Podczas wrzucania kości na rosół, obmyślamy plan stworzenia nowej, przepysznej surówki do drugiego dania, jakiej on jeszcze nie jadł, podczas gdy on właśnie sączy drugie piwo i wcina pierożki, zamówione w barze. Koledzy powiedzieli, że nie ma lepszych pierożków, niż akurat „takie a takie” i „tutaj a tutaj”. Wszak nie godzi się pić na pusty żołądek.
Spanie kontra dumanie
Różnic między „nami” i „nimi” jest jednak trochę. Przytoczę sytuację: po upojnej miłosnej sesyjce kwestią 5 do 10 minut jest, że facet przytnie przysłowiowego komara. Kobieta – nie. Kobieta chce właśnie po akcie fizycznego spełnienia, otworzyć się na omówienie spraw bytowo-doczesnych, więc zagaja temat: „Kochanie, a jak tam dzisiaj w pracy było?” „Skarbie, ja ci mówię, ta Baśka, to taka wredna małpa jest…”, „Misiu, Słońce ty moje, pobawmy się w jakąś grę słowną…” Misiu resztką sił przewala się na drugi bok i (o ile jest jeszcze w stanie) wycedza: „Ale ja już śpię. Jestem naprawdę bardzo zmęczony.” I cisza. Gdybyś była w tym momencie na łące, to może usłyszałabyś cykanie świerszcza, ale w wysokim budynku kamienicy, w której przyszło wam mieszkać, słyszysz tylko dmuchawę elektrycznego kaloryfera, włączającego się i wyłączającego średnio co trzy minuty. Misiu udał się w krainę snu, a ty? W krainę myśli, analizy, rachunków sumienia, planów… i czasem w krainę swego telefonu komórkowego, z którego właśnie postanowiłaś pokasować sms-y, bo skrzynka pełna. I tak kasujesz dziesięć minut, dwadzieścia minut, pół godziny… i z tej nudy i monotonnego działania w końcu zasypiasz.
Czy to źle? Niby różnice się przyciągają, a i nie od dziś wiadomo, że odmienność budzi zainteresowanie. Początkowo pociąga, następnie przyciąga… a w ostateczności naciąga twój sposób patrzenia i myślenia do sposobu patrzenia i myślenia twojego partnera. W większym czy mniejszym stopniu, ale tak się dzieje i to pewnie nie bez przyczyny i nie bez nauki dla każdej ze stron. Niby różnice się przyciągają, ale z innej strony patrząc – lepsze związki tworzą podobni sobie. Im więcej punktów zbieżnych, tym relacje bardziej udane i trwałe. Ale… co tu dużo myśleć, analizować i roztrząsać. W sumie… gdyby ukochany nie zasnął tak szybko, nie mogłabyś w spokoju obejrzeć swojego serialu. czy poczytać książki. Skoro złakomił się na barowe smakołyki, dla Ciebie zostanie więcej ziemniaczków na masełku ,a on niech się tylko oblizuje. A co do nagłych zerwań i szybkich ucieczek? Im wcześniej tym lepiej. Oby trafił na taką, co mu z łaski na uciechę, w przypływie czułości, kupi pierogi mrożone i każe sobie odgrzać w mikrofali. Oby zasypiała wcześniej niż on, najlepiej w trakcie miłosnych igraszek. Oby rzucały go bez słowa sensownych wyjaśnień co najmniej trzy jego następne nowe „miłości”. W końcu nie potrzebujemy karmić się uczuciami niskich lotów, lichymi obietnicami i miałkimi gierkami świeczki niewartymi… Prawda, dziewczyny?
Iga Zakrzewska
(iga.zakrzewska@dlalejdis.pl)
Fot. Kamil Downarowicz