Powiedz NIE! testom na zwierzętach
2013-02-28 14:02:42Człowiek potencjalnie jest istotą myślącą. Niestety, tylko potencjalnie, ponieważ zupełnie bez potrzeby zabija i krzywdzi inne żywe stworzenia. Dominację swojego gatunku wykorzystujemy w przerażający sposób.
Podłe rezultaty podłych badań
Wiwisekcja, czyli poddawanie żywych zwierząt zabiegom operacyjnym w celach badawczych, jest działaniem zupełnie niepotrzebnym, nie przynoszącym wiarygodnych efektów, a do tego pochłaniającym dużo cennego czasu. „Tradycyjne testy na zwierzętach są drogie, czasochłonne, używa się do nich zbyt wiele zwierząt i z naukowej perspektywy niekoniecznie tłumaczą, co może się stać z człowiekiem” - uważa dr Christopher Austin, dyrektor National Institutes of Health Chemical Genomics Center. Nie jesteśmy ani królikami, ani też szympansami, a więc tego typu badania nie dadzą pełnego obrazu możliwych reakcji po zażyciu danego leku. To, że chomik nie odczuwa skutków ubocznych nie oznacza, podobnego zachowania u ludzi. Testy nie są w stanie przewidzieć tych najgorszych komplikacji, a ponadto pokazują również reakcje, które u ludzi nie występują w ogóle. Należałoby się zatem zastanowić czy w takim razie warto męczyć te biedne stworzenia skoro rezultaty są nikłe. Aż 92% tak sprawdzonych leków nie nadaje się do użytku na etapie badan klinicznych, natomiast ponad połowa z pozostałych 8% wywołuje silne negatywne następstwa i w krótkim czasie jest wycofywana ze sprzedaży. Jak przyznaje Ralph Heywood były dyrektor największego europejskiego laboratorium Huntingdon Life Sciences: "testy na zwierzętach przewidują jedynie od 5-25 % niekorzystnych reakcji jakie mogą wystąpić u ludzi". Dla przykładu warto wspomnieć głośną w 2004 roku sprawę zażywania leku Vioxx. Około 320 000 osób doświadczyło problemów sercowo-naczyniowych i wylewów, z czego 140 000 poniosło śmierć. Wygląda na to, że liczne testy okazały się jedynie bezproduktywnymi działaniami. W związku z ich niemiarodajnością, niektóre koncerny deklarują chęć wykluczenia eksperymentów na zwierzętach w przeciągu najbliższych kilku lat, jednak, póki co, istnieją przepisy prawne regulujące produkty, które mają być poddawane takim testom. Te zapisy próbuje zmienić Ogólnopolska Kampania Przeciwko Wiwisekcji, która powstała po to, aby uświadamiać ludziom jak podłe i niepotrzebne są takie praktyki.
Na czym to polega?
Niektórzy mogą wyobrażać sobie, że zwierzak kąpany jest w szamponie i jeśli ten okaże się nieodpowiedni, futerko, co najwyżej, nie będzie lśniące i puszyste. Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Królik otrzymuje kilka kropel specyfiku do worka spojówkowego żeby sprawdzić jak zachowa się substancja po przypadkowym zetknięciu z okiem. W najlepszym przypadku oko ropieje, w najgorszym zostaje wyżarte przez szkodliwy czynnik. Inny przerażający eksperyment to badanie szkodliwego wpływu tytoniu na płód dziecka, co de facto, już dawno zostało udowodnione. W tym celu do płodu ciężarnej samicy pawiana wprowadza się rurkę z tytoniem, a przyszłą matkę, pozostawia w klatce na kolejnych 9 miesięcy, wyposażoną w ciężkich sprzęt medyczny umieszczony na jej plecach. Ostatni zupełnie nieetyczny zabieg to testowanie żywności. Może to brzmieć niedorzecznie ale niekiedy badane są nawet właściwości czekolady. Nieszczęśnika faszeruje się smakołykiem, a następnie rozcina mu łapki, aby można było sprawdzić stan naczyń krwionośnych. I znowu – niekoniecznie taka sama reakcja zajdzie u człowieka. Pozostałe praktyki to na przykład polewanie różnymi substancjami, ich wstrzykiwanie lub wlewanie bezpośrednio do gardeł za pomocą plastikowych rurek, co doprowadza do licznych chorób, z paraliżem włącznie.
Podejmując jakiekolwiek czynności spodziewamy się konkretnych rezultatów. Jak pokazuje historia, inaczej do sprawy podchodzi Narodowy Instytut Zdrowia (NIH), największy na świecie fundator badań przeprowadzanych na zwierzętach. Oto jedno z niesamowicie pionierskich dokonań naukowców. Dowiedzieli się oni (jakby nie było to jasne od wielu lat), iż „Polekowe zapalenie stawów u szczurów sprawia, że ćwiczenia są cięższe”. Naukowcy wstrzyknęli w kolana badanych gryzoni substancję wywołującą artretyzm, po to tylko, aby „odkryć”, że szczury te biegają wolniej w swoich kółkach, z powodu chronicznego bólu. Dodano do tego, że szczury biegające częściej, szybciej niszczone są przez chorobę. Najgorsze, że powyższe doświadczenia w dużej mierze sponsorowane są pieniędzmi podatników. I w jakim celu? Nie niosą ze sobą ani żadnych korzyści ani nawet odrobiny nowej wiedzy, która pomogłaby lekarzom zwalczać ciężkie choroby u ludzi.
Próżność okupiona cierpieniem
Istnieje wiele firm, które sprawdzają jakość swoich produktów za pomocą futrzaków, chociaż nie ma żadnych przesłanek prawnych ku temu. Takiego testowania nie wymagają m.in. kosmetyki, produkty higieny osobistej, produkty czyszczące i materiały biurowe. Mimo to, nawet najbardziej znane marki „popisują się” niemoralnym zachowaniem i nigdy nie powinny znaleźć miejsca na półce czy też w kosmetyczce szanującej się kobiety. Tutaj działa podobna zasada, jak w przypadku leków. Substancje niepowodujące zniszczeń u zwierząt niekoniecznie odznaczają się pozytywnym wpływem na ludzką skórę. Poza tym świadomość, że nasz krem do opalania ma „doskonałą formułę” za cenę kilkudziesięciu wypalonych króliczych futerek i poparzeń skórnych, dla nikogo chyba nie jest satysfakcjonująca. Na szczęście każdy zainteresowany może sprawdzić które firmy posługują się zwierzętami, a które nie. W ramach kampanii Caring Consumer Project, organizacja PETA (People for the Ethical Treatment of Animals) stworzyła dwie listy uwzględniające etyczne i nieetyczne firmy. Niektóre z tych, znajdujących się na dużym minusie to: Colgate-Palmolive Co. (np. Ajax, Palmolive, SoftSoap), Johnson & Johnson (Clean & Clear, Neutrogena), L’Oréal (Biotherm, Maybelline, Vichy), Max Factor (Procter & Gamble) oraz Avon. Firmy, które nie podpisały zapewnienia PETA, nie zawsze są uczciwe. Nie ma niestety przepisów, które regulowałyby tę kwestię, a więc tak naprawdę każdy może umieścić na swoim produkcie informację: “No animal testing”, która niekoniecznie będzie prawdziwa. Dlatego, aby mieć pewność, warto zapoznać się ze wspomnianą listą.
Płacisz – wybierasz
Na dzień dzisiejszy nie mamy zbyt dużych możliwości wyboru leków, które nie podlegały testowaniu na zwierzętach. Pozostaje liczyć na to, że zmądrzeją osoby ustalające prawo. Tym bardziej, że istnieją już sposoby alternatywne, sprawdzające jakość wyrobów. Możemy za to zdecydować czy spośród szerokiej palety kremów, szamponów czy też farb do włosów wybierzemy te, wolne od cierpienia i krwi zwierząt, czy też postanowimy dołożyć swoje trzy grosze do zbrodni. Pięknej skórze stanowczo bardziej przysłużą się kosmetyki w pełni naturalne. Warto również aktywnie włączyć się do akcji przeciwko wiwisekcji, podpisywać petycje postulujące wycofanie badań lub nawet wspierać w miarę możliwości organizacje, które chronią i ratują zwierzęta. Pozostaje mieć nadzieję, że staromodne przyzwyczajenia zostaną wreszcie odrzucone w kąt, a korzyści czerpane przez wielkie koncerny z bezsensownych eksperymentów staną się mniej ważne od żywych i czujących stworzeń. Najwyższy czas żeby epoka ciemnoty odeszła w niepamięć.
Ivo