To mój teren, kochanie...
2008-10-31 09:58:27Własność terenu
Część par pewnie debatuje na ten temat miesiącami, część wpada na to spontanicznie i skacze na głęboką wodę. Każda z nich w pewnym momencie postanawia wspólnie zamieszkać. Wydaje się wam, że skoro do tej pory spędzaliście razem tyle czasu bez zgrzytów, to będzie tak nadal? Błąd! Zmieni się. I to wiele.
Zanim zamieszkacie razem, każdy cieszy się swoją autonomią. Jesteście na własnym terenie i podejmujecie decyzje wyłącznie za siebie. To, czy chcecie mieć w pokoju kwiaty i zdjęcia znajomych, sprzątać czy bałaganić, jeść w łóżku czy przy stole, mieć akwarium czy terrarium - zależy wyłącznie od was samych. Gdy ktoś się wprowadza, zasady stają się wspólne. I wbrew pozorom wszelkie dotąd obowiązujące reguły negocjacji, okazują się niezdatne. Każdy ma swoje racje i nie wyobraża sobie innych. Skoro miało się przez lata jakieś przyzwyczajenia, najlepsze techniki manipulacji nie pomogą. Wprowadzanie się do czyjegoś pokoju skazane jest z góry na porażkę, ponieważ jesteśmy na terenie obcym (choć przecież naszego faceta!!!). On rządzi! On mimowolnie stawia warunki. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest wynajęcie wspólnej kwatery (w idealnym świecie - zakupienie!). Wówczas nowy świat budowany jest od podstaw i nikt nie może mieć wymagań roszczeniowych. Tworzymy wspólną nową hierarchię wartości, nowe zasady i nowe prawa. Ziemia niczyja staje się ziemią naszą. Wicie wspólnego gniazdka napotyka mimo wszystko na wiele trudności.
Sielanka?
Cudowne jest uczucie nawet pozornej współwłasności. Urocze zwłaszcza są detale: wspólny kubeczek na szczoteczki, przygotowywanie razem kolacji, malowanie ścian i ustawienia mebli, ulubione talerze, wspólne kąpiele i budzenie się razem (ani trochę nie przereklamowane!). Poza tym podział obowiązków (jak w dorosłym świecie) na naprawę gniazdka i zaszycie dziury w kieszeni. Ma się ochotę chłonąć każdy dzień i z niedowierzaniem spoglądać w przyszłość. Jesteś pewna, że znasz już jego przyzwyczajenia! Znane teksty o rzucanych w kąt skarpetkach nie robią na tobie wrażenia! Nie znajdzie się przecież nic, czego dotąd nie zdołałaś odkryć.
Dalej w to wierzysz? No to ściągnij z nosa różowe okulary. Nie ma się co oszukiwać. Nawet najlepiej dograny związek nie zna się od stóp do głów. Nie zawsze budzimy się rano u boku ukochanego. Nie wiemy jak zachowuje się, gdy nie chce mu się iść na zajęcia, czy do pracy. Albo jak długo trzyma go napięcie, gdy zostanie skrytykowany przez wykładowcę lub szefa. Może będzie go wkurzać, gdy postawimy kubek z kawą koło komputera? Może nie cierpi cebuli w sałatce (która przecież nie ma smaku bez cebuli!)? Może lubi spać przy otwartym oknie (brr!)? Może nie cierpi serialu, który oglądałaś zawsze, gdy wychodził albo do szału doprowadza go zapach lakieru do paznokci (to na pewno, wszystkich facetów drażni!)? Może...?
A co, jeśli...?
Zamieszkanie razem nie jest decyzją podejmowaną ot tak. Ludzie zdają sobie sprawę z tego, że bardzo im na sobie zależy, a to prowadzi już do dalszego etapu. Zastanawiamy się, czy to nie za szybko? Przechodzi nam przez myśl, że może na własne życzenie ograniczamy swoją wolność? Że ze świeżego młodzieńczego związku przekształcimy się w znudzonych pseudomałżonków, kłócących się o to, kto zmywa, kto gotuje i kto trzyma pilot? Obawy są też dobrą oznaką. W końcu strach pojawia się zawsze w momentach podejmowania konkretnych decyzji, stawania przed próbą? Nic dziwnego, że pojawia się także, gdy ze sobą zamieszkacie. Gdyby nie przeszedł ci po plecach dreszczyk na myśl o tym, czy wszystko się uda, oznaczałoby to niechybnie, że nie zależy ci na tym, aby się udało.
Czy jest się czego bać? Nie ma. Bez wątpienia któreś z was będzie miało ochotę trzasnąć drzwiami, ale też piszczeć z radości. Będziecie się docierać i przyzwyczajać, poznawać się każdego dnia lepiej, ale najważniejsze, że będziecie przechodzić przez to wszystko razem. Jednym z najbardziej uroczych momentów będzie ten, gdy zauważymy, że nagle przejmuje (świadomie lub nie) pewne nasze nawyki. Odłoży buty do szafki (choć zawsze rzucał je po wejściu na ziemię), wyszuka coś w twoim stylu w sklepie, zapiszę datę otwarcia na mleku (Upss! To mój osobisty nawyk!), choć uważa, że to bzdura. Kupi na śniadanie grahamki bo ty lubisz, chociaż on nie przepada. A już najbardziej ujmie cię wówczas, gdy w pizzerii powie do kelnera, składając zamówienie: „dla Pani będzie bez papryki.” Dbanie o swoje wzajemne dobre samopoczucie jest jak perpetum mobile. Pamiętasz o tym, żeby kupić mu w sklepie ulubione ciastka, on będzie pamiętać o przygotowaniu kolacji.
Wspólne mieszkanie daje związkowi więcej siły i wiary. Zbliża, ale też uczy, że każdy z nas jest inny i trzeba to szanować. Ma zarówno plusy i minusy, ale co nie ma? A kiedy wraca się zimnym wieczorem do domu, to nie ma nic lepszego niż myśl, że ktoś tam na nas czeka.
Agnieszka Zięba
(agnieszka.zieba@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera