Tożsamość po drugiej stronie monitora
2008-08-20 16:19:59Dalej relacja toczy się standardowym już torem. Rozumiecie się w każdym temacie, słuchacie tej samej muzyki, śmieszą was te same żarty, irytują identyczne sprawy. Codziennie z biciem serca otwierasz skrzynkę mailową, by sprawdzić, czy napisał i nie potrafisz powstrzymać uśmiechu, gdy zobaczysz ikonkę: „masz nową wiadomość”. Nerwowo grzebiesz w szafie i zastanawiasz się, czy spiąć, czy rozpuścić włosy, czy mu się spodobasz, czy będziecie mieć o czym rozmawiać - przecież jest Ci tak bliski, choć nie wiesz nawet, jak wygląda. Dalej scenariusz ma tysiące wersji. Niekiedy finałem tej historii jest prawdziwe uczucie również i w rzeczywistym świecie. Często jednak internetowa przygoda kończy się z momentem pierwszego spotkania w tzw. realu. Nagle ideał okazuje się być „zwykłym” chłopakiem.
Prawdopodobnie wirtualne znajomości zdają się być bardziej atrakcyjne, a ludzie bardziej wyjątkowi, niż „normalnie”, bo Sieć daje nieograniczone wręcz możliwości do budowania własnej tożsamości. Poza tym anonimowość i brak bezpośredniego kontaktu sprawiają, że rozmowy są bardziej konkretne, szczere, a przez to szybciej przywiązujemy się do rozmówcy. Techniki tworzenia własnego wizerunku w Internecie różnią się od tych stosowanych w rzeczywistości, z tej oczywistej przyczyny, jaką jest brak możliwości wizualnego zaprezentowania się. To, co w realnym życiu można pokazać, w Internecie trzeba przedstawić w sposób werbalny - graficzny i językowy.
Osoby znane nam jedynie z wirtualnego oświata oceniamy błyskawicznie na podstawie kilku przesłanek, najczęściej nic nieznaczących lub wyjętych z kontekstu, np. zakwalifikujemy je jako nieuków pod wpływem błędów ortograficznych popełnianych przez rozmówcę, choć tak owe zdarzają się w Sieci i często, i każdemu. Jak twierdzi Patricia Wallace, autorka „Psychologii Internetu”, ze względu na bariery stawiane nam przez środek przekazu, w Sieci wszyscy sprawiamy wrażenie nieco chłodniejszych – nawet to, co powiedzielibyśmy w kontakcie bezpośrednim, na monitorze komputera wydaje się być zasadnicze i oschłe.
Pierwszym stopniem do poprawy naszego wizerunku w sieci jest posługiwanie się odpowiednim Pseudonimem lub adresem mailowym. Spragniona miłości nie będziesz się przecież legitymować nickiem Brzydka_XXL, bo dobrze wiesz, że odbierasz sobie tym samym szansę na odnalezienie w cyberprzestrzeni swojej drugiej połówki. W wirtualnej przestrzeni można stworzyć swoje idealne „ja”, zamieszczać informacje prawdziwe i zmyślone. Od wyretuszowanych zdjęć po wykaz osiągnięć życiowych, bo przecież nie mówimy o swoich porażkach i niepowodzeniach. Lans w czystej postaci. Internetowy świat daje nieograniczone pole manewru jeśli chodzi o tworzenie wizerunku, a nawet wcielanie się w zupełnie nowe role. Informacje na nasz temat możemy modyfikować, pomijać drobne wady i niedoskonałości, co więcej wykreować siebie od podstaw, zmieniając kolor włosów, wiek, wykształcenie, a nawet płeć.
Gwarantowana w sieci anonimowość zwalnia z nas blokady i strachu przed zdemaskowaniem, skutecznie kusi do podrasowania swojego wizerunku, czy to dla żartu, eksperymentu, czy potrzeby podbudowania własnego ego. Większość ludzi nie odchodzi zazwyczaj zbyt daleko od swego prawdziwego wizerunku, lecz zdarza się, że niektórzy dopuszczają się nieco większych kłamstewek. Te idealne możliwości maskarady wydają się być dla niektórych wybawieniem, bo Internet pozwala im stać się kimś zupełnie innym, lepszym. Nieśmiały, zakompleksiały, zły na cały świat za swe porażki sercowe, niedoceniany w pracy, której szczerze nie znosi, z lekką nadwagą i tupecikiem na głowie, w Sieci istnieje pod nickiem przystojniak_29. Jest bogatym przedsiębiorcą, ma piękny dom, trzy samochody, markowe garnitury, masę przyjaciół i burzę loków na głowie. Na forach i chatach czaruje żartem i inteligencją. I wreszcie czuje się doceniony. Jest tym, kim nigdy nie był, a zawsze pragnął być.
Żyjemy w XXI wieku, czasy swatających ciotek minęły, a tego jedynego trzeba w końcu przecież gdzieś znaleźć. Kto powiedział, że miłość znaleziona w dyskotece, czy na ławce w parku jest lepsza od tej „wyklinanej” w Sieci. Należy jednak pamiętać, że Internet to specyficzny świat, w którym wszystko wydaje się być prostsze, bardziej kolorowe, tajemnicze, a przez to bardziej atrakcyjne. I na tym pewnie polega jego czar.
Ewa Kozłowska
(ewa.kozlowska@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera