Bezproblemowe zerwanie esemesowe
2010-07-07 21:24:25Niektórzy mawiają, że wszystko co dobre kiedyś się kończy. Również związki. Te z miłości, te dla seksu, te z przyzwyczajenia, nawet takie „na zawsze” miewają swój koniec.
Decyzja już została podjęta - chcę się rozstać. Do wyboru pozostał tylko sposób zerwania.
Z sondażu przeprowadzonego na zlecenie jednej z brytyjskich firm wynika, że co siódma osoba przyznaje, że została porzucona przez partnera za pomocą SMS-a lub e-maila. 4 proc. w ogóle przestaje się kontaktować się ze swoim partnerem, kiedy chce zakończyć związek. I w ten, jakże wymowny sposób, daje do zrozumienia, że nastąpił koniec.
Obecne czasy to okres panowania techniki w każdym aspekcie życia. SMS-y czy e-maile wysyłamy każdego dnia. Ułatwiają nam one życie, pozwalają załatwić „sprawy niecierpiące zwłoki” zaledwie w ciągu paru chwil i coraz częściej stają się środkiem po który sięgamy, by oszczędzić sobie „nieprzyjemnych emocji”.
Krótka wiadomość, parę słów, wybieramy numer, wciskamy wyślij i już. Koniec. To takie łatwe. Nikt nie widzi naszego zażenowania, nie słyszy plączącego się języka, ani załamującego się głosu. Możesz spokojnie przemyśleć każde słowo, wyważyć każde zdanie, tak by mniej bolało i było najbardziej stosowne. I być może się uda, być może przekaz aż tak nie zaboli, bolesne za to może okazać się coś innego - rzędy zimnych liter bez głosu, śmiechu czy łez drugiej osoby.
Majka spotykała się z Pawłem od kilku miesięcy. Ona właśnie kończyła studia, była ładna, młoda i zawsze uśmiechnięta. Paweł był na ostatnim roku prawa. Niesamowicie otwarty, grzeszący poczuciem humoru i błyskiem w oku urzekł Majkę już podczas pierwszego spotkania. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. On był dla niej niesamowitym wsparciem, ona potrafiła zrelaksować go po ciężkim dniu jak nikt inny. Sielanka jednak nie trwała długo. Paweł poświęcał coraz więcej czasu pracy przenosząc atmosferę rywalizacji i złości do związku. Coraz częściej zdarzały się spięcia, coraz mniej było okazji do bycia ze sobą. Któregoś wieczoru Majka dostała wiadomość: „Przepraszam, ale to nie ma sensu. Jesteś naprawdę niezwykłą kobietą i zasługujesz na kogoś wyjątkowego. Ze mną nie byłabyś szczęśliwa. Wybacz proszę.” Paweł podjął decyzję za nich dwoje. Wydawało mu się, że wie co jest dla niej dobre. A Majka… Majka długo nie potrafiła wybaczyć mu tego, że nie zdobył się na odwagę, by powiedzieć tej „niezwykłej kobiecie”, że to już koniec prosto w twarz.
Trzeba ułatwiać sobie życie. To prawda. Jednak czy pójście po najsłabszej linii oporu zawsze jest dobre? W czasach, w których nawet ze znajomymi często wolimy komunikować się za pomocą portali społecznościowych, niż poświecić jeden wieczór na spotkanie w cztery oczy, zrywanie przez sms-y może dziwić coraz mniej. W czasach, w których rozwinięta inteligencja emocjonalna jest coraz częściej wymogiem w ofertach pracy, gdzie uczymy się jej na warsztatach i szkoleniach coraz rzadziej stać nas na prawdziwy, przesycony uczuciami kontakt z drugim człowiekiem.
Czy jest coś równie fascynującego niż poznawanie ważnej dla nas osoby, wsłuchiwanie się w ton jej głosu, obserwowanie grymasów na jej twarzy i całego wachlarza uśmiechów tylko dla nas? A w drugą stronę, czy mimo, że coś minęło, mimo niechęci do zadawania drugiej osobie bólu, mimo żalu czy braku ochoty na spotkanie twarzą w twarz, czy nie powinniśmy posiadać do niej na tyle szacunku, by o negatywnych emocjach powiedzieć jej prosto w oczy?
Jeden z polityków powiedział, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. Człowieka z klasą również poznaje się po tym jak kończy, chociażby związki.
Monika Żaczek
(monika.zaczek@dlastudenta.pl)