Spisane z życia - Kobieta

Co kobieta może robić na Krecie?

2009-10-12 16:24:09

Odpowiedź wydaje się być oczywista: opalać się. A poza tym imprezować do zdarcia ostatnich obcasów i cieszyć oczy boskimi… greckimi ratownikami!

Wbrew wstępnym założeniom nie było wyuzdanie i nacechowanie erotycznie. Wręcz przeciwnie. Małżeńsko i z założenia rekreacyjnie. Kiedy po kilku solidnych drinkach, dotarłam w końcu do samolotu, było już za późno na odwrót. Nie pozostało mi nic innego, jak zamówić kolejną wódkę z colą (Cóż, menu w samolotach nie jest specjalnie wybredne!) i czekać na lądowanie. Przebiegło sprawnie, nie licząc jednego delikwenta, który postanowił w trakcie lotu otwierać drzwi w samolocie. Dzięki temu na płycie lotniska powitała go entuzjastycznie grecka policja i olbrzymia kara od linii LOT.

Topless
Stacjonowaliśmy w miejscowości Kavros. Wioska rybacka okazała się być maleńką mieścinką pozbawioną oferty artystycznej, ale bogatą w fantastyczną, piaszczystą plażę i wcześniej już wspomnianych ratowników. Razem z moją opalenizną, nad którą pracowałam w myśl przykazań dermatologa, rozwijała się tez alternatywna kultura lansu nad brzegiem Morza Kreteńskiego. Zorganizowana grupa topless szalała bezbożnie na leżakach tuż przy przejściu, eksponując brak krągłości i solidne A (w porywie skromne B). Początkowo zirytowana ich otwartością, goniłam mego lubego dookoła, zamiast korzystać z oficjalnego wejścia na plażę. Tymczasem po kilku dniach dotarło do mnie, że to ja częściej zerkam na nagie biusty blondynek, a nie mężczyzna u mego boku. Był to dla mnie znak, że odzywa się we mnie utajony ekshibicjonizm i że należy wyrywającą się z miseczek biustonosza energię spożytkować nieco inaczej. Zakupiliśmy alkohol.

Zabawa
Co mogę powiedzieć o greckich marketach? Mają w nich ciepłą wódkę i kilkaset rodzajów Ouzo. Dowiedziałam się o istnieniu poznańskiego trunku „Wódka Serkova”, Absolutu o smaku waniliowym i tego, że Grecy nie akceptują chyba pojemności mniejszych niż 0,7l. Zaopatrzyliśmy się razem z nowo poznaną parą w solidną butelkę wódżitsu i cała impreza nagle przybrała niespotykany (czyli w moim przypadku tradycyjny) obrót. Razem z kelnerami z hotelowego baru, Rumunem Tibi i Albańczykiem Jani wybraliśmy się na Beach Party, co jak później się okazało, było niczym innym, jak tylko Bitch Party. Wcześniej wspomniana blondyna topless, tym razem ubrana w podejrzane, krótkie spodenki na szelkach i coś, co kiedyś mogło być T-Shirtem, szalała tańcząc na jakiejś beczce tuż obok stanowiska DJ-a. Szalała w towarzystwie kilku facetów, z których przynajmniej dwóch widziałam wcześniej przy hotelowym basenie w towarzystwie żon i dzieci. Mój luby fantastycznie bawił się sam, ćwicząc moonwalk połączony z płynnymi ruchami rąk i rytmicznym kiwaniem głową. Mąż koleżanki reprezentował z kolei poziom aktywności o sile przenośnej elektrowni atomowej. Więc mnie i znajomej nie pozostało nic innego, jak tylko zamówić kolejne piwo i zacząć myśleć o drodze powrotnej. Ta nie obyła się bez niespodzianek, bo przecież ktoś zawsze musi zgubić klucz do pokoju, który spoczywa tak naprawdę w kieszeni kogoś innego. Inni kontemplują godzinami morze, a jeszcze inni kłócą się niepotrzebnie. A wszystko to tylko po to, aby rano obudzić się z potężnym bólem głowy i świadomością, że czeka nas wycieczka skuterem 50-tką do Chani i z powrotem.

Wycieczki, wycieczki
Wycieczka przebiegła również nie bez niespodzianek. Nauczyła mnie, że zawsze powinnam zabierać ze sobą wodę utlenioną i plaster. Zanim jednak doszło do katastrofy bawiliśmy się przednio. Skuterkiem przemierzaliśmy tereny mniej uczęszczane, ponieważ nie wolno nam było zbliżać się do National Road (substytutu autostrady z dwoma pasami w obie strony). Przemierzaliśmy zatem takie wioski jak Vamos i Kalives. Vamos okazało się być ciekawie zbudowanym miasteczkiem. Wszystkie drogi zbiegały się w jednej dolince, która rzucała cień na udręczone temperaturą tawerny. W przydrożnych knajpkach gromadzili się mieszkańcy, robiąc sobie przerwę w pracy. Zawsze fascynowało mnie powodzenie przemysłu w takich zapadłych dziurach. Jak duży ruch ma pani prowadząca sklep z lampami w miejscu, gdzie liczba mieszkańców to zapewne 30? Okazuje się, że na Krecie takie detale nie mają najmniejszego znaczenia. Wszystko tam jest utrzymane w tonacji „no problem”, nic nie stanowi problemu, każdy podchodzi spokojnie do wszystkich przeciwności, radząc sobie z nimi, może nie energicznie, ale na pewno z sukcesem. Podobnie spokojnych ludzi spotkaliśmy w pobliskim Kalives. Trafiliśmy tam na śliczny kościółek utrzymany w bizantyjskim stylu. Wewnątrz znajdował się wielki, pozłacany żyrandol, nieco za obszerny, jak na tak mały budynek. Ściany kościoła pomalowane, włącznie z sufitami, w wizerunki świętych. Całość sprawiała wrażenie miniaturki jakiejś ogromnej katedry. Miasteczko posiada też malowniczy port i śliczne, spacerowe wybrzeże. Samo położone jest w zatoczce między dwoma półwyspami, co jedynie dodaje mu uroku.

Stamtąd pojechaliśmy nieco okrężną drogą do Aptery. Ulica wiła się między sadami oliwnymi, drzewami pomarańczy i cytrynowcami. Sama Aptera okazała się być ruinami starożytnego miasta, które ponoć było jednym z największych na Krecie (Razem z Kissamos i Sitią). Teraz te funkcje pełnią Chania, Rethymno i Iraklion. Wracając jednak do Aptery – byliśmy w niej sami. Spokoju robienia zdjęć nie zakłócił nam ani jeden turysta. Wszyscy zwiedzają główne atrakcje Krety, takie jak Samaria, Knossos czy Iraklion. Tymczasem Aptera, ruiny w naprawdę świetnym stanie, są całkowicie pomijane i ignorowane. A szkoda, bo miasteczko tworzy malowniczą pocztówkę, usytuowane na wzgórzu tuż nad Chanią i przylegającą do niej zatoką. Sama Chania, do której dotarliśmy później okazała się być złożona z 2 części. Nowej, zurbanizowanej, gdzie króluje Gucci i Hugo Boss. Budynki są w miarę nowe, budowane bez zbytniego polotu na dosyć małej przestrzeni. Zewsząd dociera do Ciebie dźwięk klaksonów, i mimo, że Grecy z natury słyną z wewnętrznego spokoju, ta część miasta wydaje się być nerwowa i klaustrofobiczna. Z kolei stare miasto jest fascynującą mieszanką kultur. Znajdują się w niej trzy główne dzielnice: Włoska, Turecka i Żydowska. Każda z nich epatuje swoim lokalnym kolorytem, tętni kulturą. Nagromadziło się tam wszystko. Od orientalnych minaretów po klasyczne włoskie kamienice. Całość zlokalizowana jest wokół malowniczego portu. Niestety, spacerując po olbrzymim i długim koszmarnie długim wale ochronnym, którym dociera się do latarni morskiej, widać że port zdominowany jest przez turystów i ich brak kultury. Gdzieniegdzie pływają stare paczki po papierosach, opona, jakieś kieszonkowe śmieci. Na szczęście jest tego niewiele. Z drugiej strony wału rozciąga się widok na otwarte morze. Woda wydaje się być zniecierpliwiona brakiem dostępu do miasta i z niepokojem uderza o pobliskie skały. Mimo wszystko na samą Chanię z latarni patrzy się przyjemnie. Najpierw w oczy rzuca się muzułmański meczet (teraz wewnątrz znajduje się jakaś galeria), później szereg maleńkich knajpek i różnokolorowe domki. W hangarach w porcie, tam gdzie cumują prywatne łodzie (które ze względu na swój przepych często stanowią atrakcję samą w sobie. Czasem przypływają tam fantastyczne jachty!), znajduje się muzeum morskie i hangary, w których urządza się różne wystawy. Znajomi, którzy odwiedzali Chanię dwa dni przed nami trafili na wystawę starych samochodów. My widzieliśmy je niestety już przez kraty i zamknięte drzwi. Po przechadzce w porcie cudownie jest cię zanurzyć w chłodzie pobliskich, krętych uliczek. Można tam zjeść naprawdę fantastyczne, lokalne specjały, zaopatrzyć się w pamiątki i solidny pakiet pięknych zdjęć.

Wracając z Chani, odwiedziliśmy jeszcze mały, bizantyjski kościółek z XI wieku – Panayia. Niestety, podejmując typowo kobiecą próbę okiełznania skutera, uległam brutalnemu starciu z kolczastymi krzewami. Moja noga wyglądała jak noga statystki z jakiegoś filmu katastroficznego. Motor na szczęście nie ucierpiał. Aż do momentu mojej drugiej próby, kiedy to z hukiem przewrócił się na uliczny bruk. Cóż, prowadzić skuter? Tego kobieta na Krecie raczej nie powinna robić.

Powinna jednak, albo raczej mimo wszystko, wybrać się do obowiązkowego Knossos, mitycznego labiryntu, po którym krążą jeszcze echa legendarnego Minotaura. Ruiny pałacu są olbrzymim kompleksem, zwanym powszechnie archeologicznym Disneylandem. Znajdują się tam fantastyczne freski, co prawda zrekonstruowane wg gustu głównego archeologa, odkrywcy, Arthura Evansa, ale jednak robiące wrażenie i stwarzające pewien obraz cywilizacji minojskiej. Podobnie kilka zachowanych komnat, w tym apartamenty królowej z ceramiczną wanną, Sala Tronowa, która w istocie pełniła funkcję świątyni, czy duże spichlerze z olbrzymimi pitosami (pojemnikami na ziarno i oliwę). My wybraliśmy się tam 6 dnia, aby na zdjęciach zademonstrować pięknie wypracowaną opaleniznę.

Wracając jednak do opalania. Wydaje się to bardzo proste, a tak naprawdę, to ciężka i mozolna praca. Wieczne smarowanie się olejkami sprawia ich szybki ubytek. Dlatego przed wyjazdem należy zaopatrzyć się w ich zapas. Filtr 15 w greckim sklepie kosztuje ok. 13 €, a to zdecydowanie drożej niż w polskich sklepach. Podobnie sprawa wygląda z wszelkimi balsamami i dezodorantami. Tam opłaca się kupować jedynie wino. Polecam szczególnie Retsinę Kourtaki 1,5l za 4,5€. Wino, mimo niskiej ceny, szczyci się ciekawą, korzenną nutą, co spotyka się niezmiernie rzadko w białych winach. Jest irytująco ostre, a przy tym uzależniająco ciekawe i interesujące w smaku. Wspierało nas wielokrotnie, kiedy kończył się All Inclusive. Jeśli chodzi o przemysł piwny, cóż, Grecy nie dorastają nam do pięt. Celem weryfikacji warto spróbować lokalnego Mythosa, delikatnego i mało gazowanego piwka na upalne dni. Cała kuchnia grecka oparta jest na zasadzie delikatności. Poza winem uzależniająca jest także fioletowa cebula, pozbawiona ostrego i drażniącego smaku, nadająca potrawom charakteru i wydobywająca ich naturalny aromat. Fantastycznie smakowała w tradycyjnej sałatce (u nas zwanej Grecką) z pomidorami, fetą (taką, której nie znajdziesz w żadnym polskim sklepie!), ogórkiem, papryką i oliwkami. Oliwkami nieco zbyt słonymi, z pestką w środku, czasem delikatnie przesyconych goryczką idącą wespół z ciemnym kolorem. Oliwki, których smak będę pamiętała jeszcze długo i za którym zdecydowanie będę tęskniła.

Zatęsknię również za słońcem, temperaturą 39 stopni, palmami, opuncją, rododendronami, które zrywałam przy drodze. Bez dwóch zdań – Kreta jest boska. Boska, bo zwana kochanką bogów, do dziś nosi ślady tej miłości, którą greccy herosi obdarzyli tę krainę wiecznej szczęśliwości. Pełną bijących źródeł, bujnej roślinności i spokojnego morza w kolorze błękitnej laguny. Więc co kobieta może robić na Krecie? Wszystko. Tu absolutnie wszystko jest możliwe. Trzeba tylko odnaleźć odpowiednią świątynię, a dalej poczuć się jak w My life in Ruins albo Mamma Mi. Scenarzyści tych filmów w ogóle nie przesadzili. Tam naprawdę jest aż tak pięknie!

Olga Filipowska
(olga.filipowska@dlastudenta.pl)

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Dzień Kobiet
Nie tylko 8 marca! Sprawdź, kiedy Dzień Kobiet świętuje się na świecie!

Nie wszędzie Dzień Kobiet jest obchodzony tego samego dnia.

studentka
Dzień Kobiet według Polek - jak go świętują i co chciałyby otrzymać w prezencie? [wyniki badania]

Co ciekawe, aż połowa badanych Polek planuje obdarować z tej okazji... samą siebie.

Dzień Kobiet - jak świętować ten dzień? - 5 pomysłÃłw
Dzień Kobiet - co robić w to święto? 5 pomysłów

Zobacz, jak spędzić Dzień Kobiet, aby w pełni go celebrować.

Polecamy
Top model
Top Model 2020 - czym zaskoczy nas 9. edycja i nowe odcinki?

Kiedy zobaczymy pierwszy odcinek? Dowiedz się, czego spodziewać się po kolejnej edycji programu!

Prezenty
5 pytań, które musisz sobie zadać, przed kupnem prezentu

Jak wybrać upominek dla bliskiej osoby?

Ostatnio dodane
Dzień Kobiet
Nie tylko 8 marca! Sprawdź, kiedy Dzień Kobiet świętuje się na świecie!

Nie wszędzie Dzień Kobiet jest obchodzony tego samego dnia.

studentka
Dzień Kobiet według Polek - jak go świętują i co chciałyby otrzymać w prezencie? [wyniki badania]

Co ciekawe, aż połowa badanych Polek planuje obdarować z tej okazji... samą siebie.

Popularne
Dzień Kobiet - jak świętować ten dzień? - 5 pomysłÃłw
Dzień Kobiet - co robić w to święto? 5 pomysłów

Zobacz, jak spędzić Dzień Kobiet, aby w pełni go celebrować.

Dieta dla studentÃłw
Dieta dla studentów - jakie produkty wspierają pracę mózgu?

Wybierając odpowiednią żywność, możesz znacząco poprawić przyswajanie wiedzy.