Kiedy jedzenie rządzi twoim życiem
2006-10-26 09:28:55W prasie często pojawiają się artykuły dotyczące bulimii i anoreksji. Temat jest ciągle modny. Powstają książki dla chorych dziewcząt, oddzielne dla ich rodziców. Jednak większość z nich nie zgłębia tematu. Przekazują tylko stereotypowe hasła doprowadzając do furii chore osoby i jeszcze bardziej zrażając do nich środowisko.
Uważa się, iż osoby najbardziej narażone na bulimię to kobiety, szczególnie te, których praca związana jest z ciałem, czyli modelki, tancerki, gimnastyczki. Ale jest to bardzo uproszczone postrzeganie poważnego problemu, który dotyczy licznej grupy osób obu płci, pracujących w różnych zawodach, studiujących na różnych kierunkach, żyjących w odmiennych środowiskach.
Co zatem łączy wszystkie te osoby? Samotność, niska samoocena, brak wsparcia w rodzinie, zaburzenia mechanizmów samoregulacji i samokontroli, uszkodzenie ośrodka sytości w mózgu, emocjonalne zaniedbanie ich w dzieciństwie.
Każda osoba zasługuje na miłość bezwarunkową. Takim uczuciem powinni obdarzać rodzice swoje pociechy. Brak tego uczucia powoduje, iż dziecko walczy o bycie zauważonym i kochanym. Poprzez bycie najlepszym uczniem, najlepszym piłkarzem, najsympatyczniejszą dziewczynką w klasie, malując piękne obrazki, pomagając w domu, próbują zdobyć miłość rodziców. Gdy to nie pomaga, popadają w długotrwałe poczucie pustki i zaczynają skupiać się na swoim wyglądzie. Skoro wszystko robią dobrze, to może problem tkwi w ich wyglądzie? Zaczynają myśleć według stwierdzeń Jeżeli...to... Na przykład: jeżeli przybieram na wadze, jestem do niczego. Jeżeli będę chudsza, to będę atrakcyjniejsza i ktoś mnie pokocha. Jeżeli utyję, inni ludzie będą mną pogardzać. Jeżeli stracę na wadze, to ludzie będą bardziej o mnie dbać. A stąd już tylko krok do zespołu zaburzeń odżywiania.
Bulimia to znaczący problem psychiczny, który może przybierać różne formy. Bowiem bulimia do nie tylko objadanie się i powodowanie wymiotów. To także regularne stosowanie środków przeczyszczających, głodzenie się, wilczy apetyt depresja, zachowania impulsywne i zaburzenie osobowości typu borderline. A przede wszystkim koszmar, który trwa przez cały dzień, kiedy to chora osoba zastanawia się czy coś zjeść, ile tego spożyć, może nie jeść wcale, a ile to ma kalorii. Cały dzień podporządkowany jest jedzeniu. Ta usilna próba kontrolowania spożywanych porcji, nauczenia się jeść normalnie, kończy się zazwyczaj pochłonięciem kilku tysięcy kalorii. Następnie występują poczucie winy, obawa przed przytyciem, ciężkość w żołądku, mdłości - gdyż bulimicy podczas jednego posiłku pożerają wszystko co mają w zasięgu ręki i wzroku; ciasteczka, czekoladki, śledzie, ogórki kiszone, produkty mączne, duże ilości masła, grubo pokrojony ser, majonez. Po takim napadzie wydaje im się naturalne, iż muszą oczyścić żołądek z pochłoniętej treści. Po wymiotach z kolei występują bóle brzucha, zawroty głowy, problemy z koncentracją. Bulimicy w zaawansowanym stadium choroby nie potrafią się na niczym skupić. Czytając książkę często nie wiedzą o czym była, nie ma szans by przyswoić materiał do egzaminu, trudno wziąć się za sprzątanie. Unikają spotkań z przyjaciółmi. Kryją chorobę przed rodziną czy współlokatorami. Objadanie pochłania ich środki finansowe, znikające z lodówki jedzenie staje się powodem do kłótni, pytań. Bulimicy podczas ataku objadania wykradają jedzenie współlokatorom. Żyją w ciągłym strachu. Obawiają się dodatkowych kilogramów oraz poczucia wstydu gdy ktoś odkryje ich sekret.
Bulimicy mają skłonności do nadużywania alkoholu, narkotyków. Potrafią być agresywni, odczuwają satysfakcję poniżając innych. Wydają pieniądze ponad swoje możliwości, ciągle próbując zagłuszyć panującą pustkę, którą odczuwają. Wdają się w niebezpieczne relacje o podłożu seksualnym. Słabo kontrolują impulsy. Ponieważ - jak każdy uzależniony - odczuwają coraz silniejszą potrzebę bodźców, kradną ze sklepów. Ryzyko jest dla nich podniecające. Są w grupie osób o podwyższonej skłonności do samobójstw, uszkadzania swojego ciała choćby poprzez obgryzanie paznokci do krwi, rozdrapywanie ran na ciele, pircing. Pomimo tych starań wciąż czują się bezwartościowi, przegrani, niewarci miłości. Zazwyczaj nie chcą pomocy, myślą iż tak będzie już zawsze.
Z bulimią jest tak jak z innymi nałogami, alkoholizmem, narkomanią. Chorym jest się przez całe życie, można tylko chorobę uciszyć i odliczać dni bez wymiotowania. W Polsce dużym problemem jest leczenie tej choroby. Jeśli osoba postanowi już poddać się terapii lub zostanie skłoniona do tego przez otoczenie, zmuszona jest płacić za leczenie w prywatnych gabinetach. Kilka lat temu w Krakowie istniał oddział w szpitalu państwowym dla osób z zaburzeniami odżywiania, ale został zamknięty z powodu braku środków. NFZ przestał finansować leczenie bulimiczek i anorektyczek. Aktualnie bulimiczki kierowane są do szpitali psychiatrycznych na oddziały ogólne. Osoby powyżej osiemnastego roku życia kierowane są do szpitali dla dorosłych. Oprócz terapii z psychologiem, stosowania środków farmaceutycznych (może się zdarzyć, iż testowane są na nich nowe lekarstwa, gdyż ordynator jest zafascynowany działaniem środków psychotropowych i antydepresyjnych lub po prostu jest mu to potrzebne do badań), mają zajęcia z wizualizacji ciała, przechodzą liczne testy psychologiczne. Terapia może pomóc uspokoić chorobę, ale ze szpitala wraca się z okropnymi wspomnieniami. Znerwicowane kobiety, osoby po próbach samobójczych, czasem wielokrotnych, osoby bite, maltretowane, agresywne osoby przywiązane do szpitalnego łóżka skórzanymi pasami i klnące na pielęgniarki to współmieszkańcy takich szpitali. Osoby, których choroba nie jest jeszcze bardzo rozwinięta, albo już się uspokaja i mają wsparcie rodziny mogą uczestniczyć w terapii laboratoryjnie, czyli przychodzą tylko na godzinne spotkania na przykład raz w tygodniu. Dla pełnej terapii zalecane są trzy rodzaje spotkań z psychologiem; indywidualne, z rodziną i uczestniczenie w grupie wsparcia, co ma pomóc osobie współżyć z innymi ludźmi. Poza grupą wszelkie kontakty z chorymi są zabronione. Tak jak niewskazany jest związek dwóch alkoholików, przyjaźń dwóch osób z zaburzeniem odżywiana mogła by powodować zwiększenie problemu, pogłębienie depresji.
Zarówno życie bulimika, jak i jego otoczenia jest narażone na wiele trudnych chwil. Warto walczyć. A ponieważ nie da się wygrać miłości rodziców, którzy czasem już nie żyją, lub mieszkają daleko od nas, warto walczyć o miłość do samego siebie. Żyjąc w zgodzie z samym sobą, odzyskawszy poczucie własnej wartości, osoba staje się zdolna budować relacje z innymi ludźmi, jest w stanie założyć zdrową rodzinę. Zacznie jeść żeby żyć a nie żyć żeby jeść.
Emilia Śledziona
(dlastudentki@dlastudenta.pl)