Nie pokazuj języka?
2010-10-31 20:21:45Jeśli pani zechce poznać pana, zrobi to na pewno. W jakim stylu zrobi, to już inna kwestia. Kwestia być może warta poruszenia, nikt z nas nie chce przecież w czasie pierwszej rozmowy zrobić negatywnego wrażenia na potencjalnym kandydacie na partnera. W końcu może się on okazać tym na całe życie.
Muszę przyznać, że kompletnie nie znam się na procedurze zawierania damsko-męskich znajomości, co nie przeszkadza mi wierzyć, że wiem czego nie powinno się w trakcie ich zawierania robić. Inaczej - czego nie robić, ogólnie wiadomo, podobnie z tym, czego nie mówić. A jak mówić (i nie chodzi mi tu bynajmniej o sposób ułożenia warg w trakcie wypowiadania konkretnych słów)? Czy może jak mówić, żeby dobrze wypaść?
Moim zdaniem - poprawnie. Teraz powinno paść pytanie: po co? Pytanie zresztą zupełnie słuszne, w końcu nie każdy z nas spotka na swojej drodze absolwenta filologii polskiej. Nie, ale może spotkać kogoś „wrażliwego językowo” (nie w znaczeniu fizjologicznym, choć pewnie taki byłby bardziej pożądany), a z mojego doświadczenia wynika, że wyczulonych na poprawną polszczyznę jest coraz więcej. Kilkoro w moim tylko otoczeniu. Wystarczy też prześledzić fora na stronach poświęconych językowi polskiemu czy pytania kierowane do poradni językowych – komentarzy i wątpliwości przybywa.
Otóż załóżmy, że taki właśnie „lingwista” znajdzie się w kręgu zainteresowań kobiety. Jest bardzo atrakcyjny i kobieta nie zamierza z niego rezygnować. Na jej pytanie: przyszłeś sam czy z kolegą?*, rzeczony znawca i wielbiciel języka może zareagować różnie (wyłączając pozytywne konsekwencje takiego wstępu). Albo zblednie, albo ucieknie, albo - co gorsza - skomentuje pytanie w nieprzyjemny sposób. I kobieta już zawsze będzie pamiętać, że mówi się przyszedłeś, a nie przyszłeś. Tylko czemu przez niewiedzę tracić możliwość zawarcia obiecującej znajomości?
Kolejnym argumentem, dla którego warto mówić poprawnie w ojczystym języku jest wrażenie. Wrażenie, jakie się na kimś robi. Na kimś, czyli na przykład na znajomych czy rodzinie partnera (który mógł się okazać niewrażliwy na błędy językowe, nie dokonał analizy lingwistycznej naszej prośby: możesz wziąść moją colę?* i w związku z tym jednak zaczął się z nami spotykać). Płytkie podejście? Nieważne co inni o nas myślą? Być może, ale wystarczy odrobina empatii, żeby zrozumieć tę sytuację. Ja nie chciałabym, żeby wśród znajomych czy w rodzinie mojego mężczyzny panowało przekonanie, że jestem, eufemistycznie rzecz ujmując, niedouczona.
Wrażenie wrażeniem, ale, jak wynika z moich obserwacji, ludzie o dużej świadomości językowej mają znacznie większą wiedzę ogólną niż ci, którzy polszczyzną posługują się mniej sprawnie. Poznając język, poznajemy przecież kulturę, poznając kulturę musimy często liznąć nieco polityki, historii czy geografii. A że lepiej wiedzę mieć niż jej nie mieć to kwestia aprioryczna, dlatego nie będziemy o niej dyskutować.
Kobiety na ogół są piękne. Dbający o siebie mężczyźni - atrakcyjni. Ludzie, którzy chcą kogoś poznać, wkładają wiele wysiłku w to, żeby wyglądać perfekcyjnie i dlatego tak właśnie wyglądają. Czas jednak na wytarty slogan: wygląd to nie wszystko! Mimo, że wytarty jak bardzo prawdziwy w kontekście tego, o czym mowa. W tym miejscu warto wyobrazić sobie kogoś wyglądem, poziomem wdzięku i sposobem bycia przypominającego nasz ideał kobiecości / męskości, kto w nastrojowej chwili mówi do partnera: może nie będziemy włanczać światła?* Myślę, że komentarz jest tu zbędny, ale jeśli niezbędny, mój jest taki: czar pryska (a z czarem może niestety i kandydat na drugą połowę).
Znajomość języków obcych jest dziś bardzo pożądana, nie inaczej jest jednak ze znajomością polszczyzny. Dlatego po wykonaniu wszystkich niezbędnych zabiegów pielęgnacyjno - upiększających (lub nawet w trakcie, jeśli to możliwe), warto zajrzeć na chwilę do internetowej poradni językowej czy poczytać dostępne często w Internecie felietony językoznawców.
Ostatnia rzecz, odpowiedź na prawdopodobny argument upartych, że jednak niewielu ludzi zwróci uwagę na to, czy poprawnie mówimy po polsku: zastanówmy się, czy szczytem naszych marzeń jest znajomość z kimś, kto nawet nie drgnie, gdy powiemy do niego: nie chcem się cofać wstecz*…
*- czasownik przyjść w czasie przeszłym, w 2. osobie liczby pojedynczej dla rodzaju męskiego ma formę przyszedłeś;
- bezokolicznik dokonanej postaci czasownika brać brzmi wziąć;
- światło można włączać i wyłączać;
- czasownik chcieć ma w czasie teraźniejszym, w 1. osobie liczby pojedynczej formę chcę;
- cofać się wstecz / cofać się do tyłu to tzw. pleonazm, czyli niepoprawne wyrażenie, w którym część podrzędna i nadrzędna wnoszą tę samą treść; wyrażenie będzie poprawne, gdy usuniemy z niego jeden z elementów, będzie wówczas miało postać: cofać się lub poruszać się wstecz.
Ewa Stanik
(ewa.stanik@dlastudenta.pl)