Nie pozostawać przy zdrowych zmysłach
2009-09-02 12:07:04Wiedzę na ten temat posiadamy dużą, oczywiście wiedzę teoretyczną. Świat wewnętrzny, świat emocji, tajemnice naszych uczuć, wszystko to tematy ciekawe, a ostatnimi czasy również modne. Znaczenie gestów, komunikacja niewerbalna, rola podświadomości, inteligencja emocjonalna, itp. Półki w księgarniach uginają się od ilości tego rodzaju pozycji. Dużo czytamy, rozumiemy, cieszy nas świadomość psychologicznej przewagi po takich lekturach…
Niestety, w starciu z rzeczywistością na wiele nam się ta wiedza nie przydaje. Cała nasza przewaga trwa do momentu, w którym to angażujemy się emocjonalnie, zakochujemy, czy w ogóle zostajemy pod czyimś silnym wpływem. Naprawdę, niewiele przedstawicielek płci pięknej może pochwalić się trzeźwością umysłu oraz racjonalnym myśleniem w chwilach miłosnych uniesień. I nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby zamiary drugiej strony były zawsze czyste i równie emocjonalne jak nasze. Zazwyczaj jednak są to celowe, wyrachowane działania mające na celu naszą zgubę. W pewnym momencie nieczyste zamiary ukochanego stają się oczywiste dla wszystkich z wyjątkiem samej zainteresowanej…i wtedy jest już za późno na pomoc oddanych przyjaciółek. Odradzają znajomość? To jasne, są zazdrosne, że Tobie się udało znaleźć tego jedynego, a im nie. W końcu nie wiedzą, jak między wami jest naprawdę. Nie chcą uwierzyć, że jak jesteście sami, to on jest zupełnie inny niż przy kolegach… Zaczynasz się zastanawiać, po co Ci przyjaciółki, które Cię nie rozumieją i w rezultacie po pewnym czasie nie masz już przyjaciółek.
Pozwolę sobie teraz na mały przeskok w czasie, po którym to nie masz również ukochanego. Przyczyny zniknięcia „tego jedynego” są różne i dla wydźwięku tego tekstu nie najważniejsze: „wyjeżdża”, „sam nie wie, czego chce”, „to nie było to”, „poznaliście się w złym momencie jego życia” itd.
Fakt jest taki, że po raz kolejny zostałaś sama. Oszukana, skrzywdzona, pełna złości odgrażasz się całemu światu, że to był ostatni raz, że nigdy więcej nikomu nie zaufasz i w życiu nie pozwolisz, żeby ktoś cię zranił. Twoje serce już na zawsze pozostanie niewzruszone i nie ma takiej siły, która by to zmieniła!
Jednak to tylko kwestia czasu, kiedy okazuje się, że taka siła istnieje. Co więcej po raz kolejny w starciu z tą siłą, siłą uczuć, pojedynek okazuję się przegrany. I tak w kółko.
Przychodzi mi na myśl pewne podobieństwo. Po dobrze zakrapianej imprezie zarzekamy się, że nigdy więcej nie tkniemy alkoholu, by nigdy nie czuć się tak fatalnie jak następnego dnia rano, zastanawiamy się, po co nam to było, skoro wiedziałyśmy, jakie są skutki wypicia paru drinków za dużo. Następuje mocne postanowienie poprawy… aż do następnej imprezy. Podobnie wygląda rozliczenie nieudanej znajomości
„Ale to wszystko mija. Zawsze niestety mija. Ślad od ciosu, odciśnięty na sercu zrazu boli przy najmniejszym dotknięciu- a potem ból tępieje i siniak przybiera kolory tęczy. Zapominamy nawet, że miałyśmy serce, aż do następnego razu”.
A jeśli, któraś z Was dotrwała do końca tego tekstu z nadzieją, że znajdzie tu receptę, jak zaradzić zjawiskom zawartym w tytule, to niestety nie mam dobrych wieści. Odsyłam do fachowej literatury z nadzieją, że wiedza teoretyczna w niej zawarta znajdzie zastosowanie również w praktyce.
Marta Sułek
(marta.sulek@dlastudenta.pl)