Po co nam języki obce?
2009-11-16 20:43:02W dzisiejszych czasach coraz więcej osób poznaje odpowiedź na to pytanie na własnej skórze.
Całkiem niedawno jeden z wielkich koncernów samochodowych, prowadząc rekrutację na atrakcyjne stanowisko, wśród wymogów podał konieczność znajomości języka niemieckiego. Na ogłoszenie odpowiedziały setki osób. Wszyscy zgromadzeni zaproszeni zostali na jedną godzinę. Gdy na podeście stanął elegancki mężczyzna z mikrofonem i ogłosił coś po niemiecku, poszło za nim jedynie kilkanaście osób. Oburzony tłum zaczął podnosić krzyki. Z niewidomych powodów zostali zostawieni bez informacji. Wkrótce ich oczom ukazał się kolejny pracownik korporacji.
-Państwu, już dziękujemy- oznajmił chłodnym tonem.- Przed chwilą nasz prelegent zaprosił osoby znające język niemiecki do sali, w której będą odbywać się rozmowy.
Taka sytuacja nie jest już rzadkością na rozmowach kwalifikacyjnych. Samo wpisanie w CV znajomości języka obcego na poziomie zaawansowanym nie gwarantuje pracodawcy faktycznej znajomości języka na tym poziomie. Stąd coraz częściej rozmowy mogą toczyć się w języku, którego znajomość jest warunkiem koniecznym do sprawowania funkcji, o którą kandydat się ubiega. Rozmowa dotyczyć może wizji przyszłości w firmie, planów rozwoju osobistego czy też opinii dotyczącej sytuacji na rynku. Rzecz jasna sama znajomość języka nie będzie przepustką do kariery, jednak brak znajomości niewątpliwie zamknie tą ścieżkę u jej bram.
O tym jak wielkim ułatwieniem jest płynna znajomość języka, przekonują się coraz częściej także osoby, które już teraz z wielkim bagażem doświadczeń i na wysokich stanowiskach borykają się z problemami komunikacyjnymi przy międzynarodowych transakcjach. Cóż bowiem znaczy cały zasób wiedzy i umiejętności, gdy nie sposób ich należycie przekazać. Nie jest już zaskoczeniem wynajmowanie nauczycieli i szkół językowych do prowadzenia zajęć na najwyższych szczeblach firm. Prezesi i dyrektorzy nie wstydzą się przyznać, że nieznajomość języka obcego w świecie biznesu nie jest już tylko drobnym problemem, ale prawdziwą katastrofą mogącą utrudnić lub unicestwić świetnie zapowiadający się interes. Dlatego nawet powracają do szkolnych nawyków notowania słówek, przygotowywania się na testy sprawdzające i nauki pisania listów, i pism formalnych. Jeden z mecenasów w kancelarii prawniczej z rozbrajającą szczerością przyznaje: „Cóż z tego, że znam się na kruczkach prawnych i przepisach umów międzynarodowych, gdy w międzynarodowym towarzystwie równy jestem żabie, która może i dużo kuma, ale swoim kumaniem może wywołać jedynie czczy rechot.”.
Czy zatem to co dzieje się na stanowiskach „z górnej półki” nie dotyczy tych, którzy dalecy są od świata ogromnych korporacji? Nic bardziej mylnego. Znane nam dobrze wyjazdy na zielone wyspy pokazały jednoznacznie- wygrywa ten, kto potrafi się dogadać. Bez komunikatywnej znajomości angielskiego nie zostaniemy zatrudnieni ani jako barman, ani ekspedientka. Znajomość polskiego zagranicą jest równie skuteczna, co gaworzenie niemowlaka. Nie ma się co oszukiwać- nie urodziliśmy się w kraju, którego język stanie się uniwersalny- przy najmniej nie za naszego życia. Dlatego nie możemy, wyjeżdżając za granicę przyjmować postawy roszczeniowej, uznając, że jeśli chcą się z nami dogadać, powinni mówić „po naszemu”. Angielski nie jest jedynie kluczem do zdobycia pracy i mieszkania w Wielkiej Brytanii- to język, który pomoże nam odnaleźć się w dowolnym miejscu na świecie.
Trudno powrócić do nauki, kiedy czas szkolnej ławki dawno już za nami? Niewątpliwie. Jednak pamiętajmy, że w szkołach językowych czy na prywatnych lekcjach nie będziemy już karceni jak uczniaki. Możemy wybrać dowolną metodę i zakres kształcenia (język medyczny, biznesowy, prawniczy) a jeśli mamy dość samodyscypliny korzystać z kaset i książek do samodzielnej nauki. Sposobów jest wiele, jednak najważniejsze jest to, aby nie poddawać się łatwo i być nastawionym na efekt. Inwestycja w jego naukę zwróci się już przy pierwszej rozmowie, kiedy zapytamy o drogę i dowiemy się, którędy iść. Duma ze znajomości języka obcego jest bowiem bezcenna.
Agnieszka Zięba
(agnieszka.zieba@dlalejdis.pl)