Przyczajony feminizm, ukryty maskulizm
2008-10-06 09:06:48Feminizm kojarzy się większości z nas z kobietami ogolonymi na jeżyka, które biegają po mieście w męskich spodniach, podkreślających tylko całkowity brak bioder. A na t-shirtach, w miejscu gdzie u „normalnej” kobiety znajduje się biust, napisane mają, że faceci to świnie. Należy jednak powiedzieć jasno, że nie jest to reprezentatywny przykład feministki. To raczej jeden z wielu typów kobiet, którym założenia tego ruchu są bliskie.
Jeśli sięgniemy do pierwotnej definicji feminizmu, dowiemy się, że jego głównym i jedynym postulatem było równouprawnienie kobiet. Zatem, jak dotąd, nie ma nim żadnych założeń, które przeczyłyby sensowi istnienia nośników testosteronu, potocznie zwanych mężczyznami. Mało tego, jeśli naprawdę wnikliwie poszperamy w literaturze fachowej dowiemy się, że istnieje podobny ruch – „maskulizm”, który dąży do równouprawnienia mężczyzn. Zastanawiacie się pewnie, miłe panie: „co tu równouprawniać, skoro mężczyźni są faworyzowani w każdej dziedzinie życia!?” Nic bardziej mylnego: pierwszy przykład jaki nasuwa się na myśl to czas pracy kobiet i mężczyzn. Owszem, być może nadal kobiecie ciężej jest objąć kierownicze stanowisko, nie można też zaprzeczyć, że zdarzają się nadal przypadki, gdy kobieta zarabia mniej niż jej kolega na tym samym stanowisku. Udowodniono również, że atrakcyjnym fizycznie kobietom mają stawia się większe wymagania niż tym, które nie przyciągają na ulicy męskiego wzroku. Zgodnie ze stereotypem, że kobieta nie może być jednocześnie ładna i inteligentna.
Nie można jednak zaprzeczyć, że mężczyźni równie często są dyskryminowani w naszym społeczeństwie. Model rodziny ewoluował, ale pewne rzeczy się nie zmieniły. Nadal uważamy, że to facet jest tym, który poluje i przynosi do domu zwierzynę. Przekładając to na realia naszych czasów, to na nim ciąży nadal większa odpowiedzialność oraz presja, by być silnym i odpornym psychicznie. To również mężczyzna jest odpowiedzialny za zapewnienie źródła dochodów dla swojej partnerki, czy rodziny. Sytuacja, w której kobieta zarabia na utrzymanie domu, podczas gdy jej ukochany zajmuje się nim, wydaje nam się dość ekstrawagancka. Taki facet traci w naszych oczach. Bardziej tolerancyjni jesteśmy, gdy w związku pojawia się dziecko i to mężczyzna podejmuje się opieki nad nim (ma on nawet prawo do coraz powszechniejszego urlopu tacierzyńskiego), ale ten stan nie może trwać zbyt długo, bo wtedy znowu włącza się nam czerwona lampka.
Czy w takim nowym układzie sił istnieje miejsce dla feminizmu? Teoretycznie wszystko zostało już zrobione. Nie możemy mówić o emancypacji i wyzwalaniu się płci pięknej z ciasnych ram, ograniczających ich rolę do rodzenia dzieci i gotowania obiadków. W tej chwili kobiety są tak wolne i niezależne, jak to tylko możliwe. Nie bulwersuje nas już bizneswoman, która w wieku 30 lat nadal nie nosi na palcu złotego krążka. Mentalność społeczeństwa się zmieniła. Istnieje przyzwolenie i wręcz moda na bycie singlem. Kobiety nie mają czasu ani ochoty na żmudne budowanie związku. Całą energię inwestują we własny rozwój. Duża część z nich mieszka sama, pracuje i dba o swoje ciało oraz umysł. Jednym słowem, kobieta XXI wieku jest ucieleśnieniem snu pierwszych feministek.
Co się jednak tyczy maskulizmu, tutaj sytuacja nie jest do końca jasna. Całe zamieszanie wynika z faktu, iż, obecnie, w naszym społeczeństwie funkcjonują dwa typy mężczyzn. Mamy wybór pomiędzy tymi, którzy przejęli role kobiet, jako eterycznych i subtelnych istot i z przyjemnością zamienili garnitur na fartuch, oraz tymi, którzy zachowali męskie cechy antropologiczne, ale popadli w skrajność. Cofnęli się do epoki kamienia łupanego przekonani najwidoczniej, że uderzenie maczugą w głowę być może poskutkuje i wszystkie zamienimy się w Marthy Stewart. Mimo to, już sama idea ruchu na rzecz równouprawnienia mężczyzn wywołuje lekki uśmiech na naszych twarzach. Być może dlatego iż obawiamy się, że niedługo to my będziemy musiały otwierać mężczyznom drzwi?
Nowe role, w których odnajdują się (lub czynią takie próby) kobiety i mężczyźni stały się jednym z ulubionych tematów dla mediów. Kręci się coraz więcej filmów oraz reklam, pisze się książki, te z przymrużeniem oka i te bardzo na serio, które mają tłumaczyć nasz świat mężczyznom i vice versa. Tak, jakby nagle coś się zmieniło. Kobiety przestały mówić w tym samym języku, co mężczyźni lub zaczęły się zachowywać zupełnie inaczej niż wcześniej. Każdy zdrowo myślący człowiek, niezależnie od układu chromosomów w jego komórkach, wie, że skoro zmienia się świat, w którym żyjemy, to my musimy się do niego dostosować. Dorabianie teorii nie ma większego sensu. Oczywistym jest, że tak kobiety, jak i mężczyźni chcą pracować, zarabiać i mieć te same prawa. I jasne jest również, że ani my nie potrafimy żyć bez facetów, ani oni bez nas.
Anna Kręcioch
(anna.kreciocha@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera