Spisane z życia - Kobieta

Nieładnie jest podsłuchiwać, ale podsłuchiwałam. Zresztą nie pierwszy raz w życiu. Za ścianą mojego studenckiego bloku, przy alkoholu toczyła się dyskusja o pracy i o życiu.

Piątkowe wieczory stały się rytuałem. Co tydzień próbujemy na nich wytłumaczyć sobie dziwy tego świata. Tematy przez nas poruszane, prędzej czy później przechodzą z tych błahych i przyziemnych w złożone, wieloaspektowe, zazwyczaj damsko-męskie.

Nie zauważasz pierwszej fazy. Chyba, że zauważanie jej omijasz dużymi krokami. Jest nieźle. Cieszą cię małe ilości. Pewnego dnia zaczynasz się śmiać, że tak bardzo to lubisz.

Kiedy twój facet komunikuje ci, że wychodzi z koleżanką wpadasz w popłoch, biegniesz na wagę, zastanawiasz się nad sensem życia i analizujesz, czemu już mu nie wystarczasz.

Opowiem dziś pewną historię… mnie doprowadza do furii, a moje koleżanki wprawia w osłupienie. Rodzi się z niej jedno podstawowe pytanie: Czy warto? A kwestia oczywiście dotyczy związku. Zapraszam na ploteczki.

„Zasiał zamęt w mojej głowie. Był taki uroczy, czuły i kochany. Gdyby mógł, przychyliłby mi nieba. Świata poza mną nie widział. Do wczoraj”.

Planowany od miesięcy wspólny babski wieczór na mieście w końcu wypalił. Podekscytowane własnym towarzystwem, spragnione szczerej rozmowy...

Piękny letni wieczór. Moja koleżanka, zanim zasunęły się drzwi windy, uśmiechnęła się do swojego ukochanego, który odprowadzał ją po kolejnej randce i powiedziała...

Tak, zakochać się, świetny pomysł. Wątpliwości we mnie rodzi jedynie: co dalej.

Potrzebujesz SPONSORA” kwituje ze słodkim uśmiechem”. Poczułam się jakby uderzył we mnie piorun.
