Jak żyć po stracie bliskich?
2009-09-09 10:29:50Tak silny, przenikający każdy fragment naszego ciała. Wszystko staje się bez znaczenia, nie ma już kolorów, a jedynie pustka. Ból. Ten po stracie bliskiej nam osoby, często najbliższej.
Wszystkie te uczucia są bardzo dobrze znane Karolinie i Marcie, bo to właśnie one w jednej chwili straciły osoby, które tak bardzo kochały. Nie rozumiały dlaczego? Ze wzruszeniem przywołały te dni kiedy los zadecydował i odebrał im bliskich.
Karolina
Sześć lat temu odszedł. Po prostu, nagle. W pamięci ten dzień tkwi wybity jak pieczątką. Tyle wspólnych planów. To była zima, pokłóciliśmy się o jakąś bzdurę..Teraz wiem, że było to bez znaczenia. Gdybym wtedy wiedziała, to co wiem dzisiaj, może wszystko inaczej by się potoczyło. Nie odzywaliśmy się przez kilka dni. Taki manifest 2 dumnych osób. Nasze kłótnie zawsze były krótkie, czasem potrzebne dla oczyszczenia atmosfery. Wróciłam do domu po wykładach, zobaczyłam zaniepokojoną mamę trzymającą w rękach gazetę. To jakaś informacja ją tak poruszyła. Popatrzyła na mnie i pokazała gazetę. Nie wierzyłam, po prostu nie mogła to być prawda. Przeczytałam: Michał K. zginął od strzału w głowę, w dodatku z broni ojca. Wszystkie opisy zawarte w artykule zgadzały się. Ojciec był wojskowym i przechowywał broń w domu. Tylko po co? A Michał pokazywał kolegom „zabawki” ojca. Jednak tego dnia chwycił za tą, w której były naboje. Pistolet wystrzelił. Próbowano go ratować, jak się później dowiedziałam. Przeprowadzono trepanację czaszki. Nie wierzyłam, więc zadzwoniłam do domu Michała. Odebrał brat, potwierdził. Pamiętam z tego dnia tylko to jak osunęłam się na podłogę, a łzy płynęły same. Nie kontrolowałam tego, nie chciałam kontrolować. Niczego wtedy nie chciałam. Bolało mnie wszystko i oskarżałam każdego o to, co się wydarzyło. Michał był moim chłopkiem, wielką miłością, w dodatku pierwszą. Każdego dnia pytałam „dlaczego?”, lecz pytanie to zostało bez odpowiedzi. Dziś żyję w miarę normalnie, nie zapomniałam o nim, często wspominam wspólne chwile. Jednak muszę żyć dalej, bo i tak kiedyś znów staniemy obok siebie, mając sobie tyle do powiedzenia.
Marta
Kochałam ją ponad wszystko, była moim światem, autorytetem, opiekunką, przyjaciółką, drugą mamą. Uczyła, jak żyć w zgodzie ze sobą. Moja babcia ofiarowała mi bezinteresownie wszystko, co miała, a przede wszystkim miłość. Każdy weekend, ferie, wakacje, święta spędzałam u niej. Zawsze powtarzała mi, że jestem jej „księżniczką wymodloną od Bozi.” Jako noworodek byłam bliska śmierci, ona gorliwie się modląc, wyprosiła zdrowie dla mnie. To jaka była, niekiedy nie można opisać, ot tak, kilkoma słowami. Jednak pewnego dnia choroba wygrała. Kiedy ja kończyłam 16 lat, ona miała 58. Gdy dowiedziałam się, że nie ma szans na wycięcie guzów w mózgu, byłam wściekła, zarazem tak bezsilna. Zostawili ją bez szans. Siedziałam pewnego dnia przy jej łóżku, trzymając za rękę. Powtarzałam jej, że kocham i zawsze będę kochać. Ona choć spała, doskonale mnie rozumiała. Ja to wiem. Wiem, że mnie słyszała. Wychodząc pocałowałam ją w rękę, powtarzając, że kocham. Wyszłam. Kilka godzin później nie żyła. Myślę, że czekała na mnie, żeby móc spokojnie odejść. Na pogrzebie zasłabłam. Dotarło do mnie, że ona się już nie pojawi. Nigdy więcej nie pocałuje, nie przytuli, nie powie ani słowa do swojej księżniczki. Świat mi się wtedy zawalił. Straciłam pewność siebie. Czułam, że zostałam sama, brakowało łez, nie potrzebowałam kondolencji. Denerwowały mnie. Tyle bym dała za to, żeby była przy mnie. Jednak ona jest każdego wieczoru przy moim łóżku, czuwa nad moim snem, niekiedy daje mi znaki, że coś robię źle, bądź wskazuje drogę. To są znaki, które ja rozumiem. Podobno Bóg celowo zabiera ludzi w najlepszym momencie ich życia. Potrzebuję jak najwięcej aniołów przy swoim boku. Bo niewątpliwie ona nim jest.
Moje bohaterki dały sobie czas na oswojenie z bólem, bo jak się utarło „czas leczy rany.” W pamięci pozostaną ukochane osoby. Jednak trzeba żyć dalej. Ci których straciły, na pewno nie chcieliby ich smutku. Najważniejsze to odreagować. Jeśli potrzebujecie krzyczeć- krzyczcie, płakać-płaczcie, rozmawiajcie z zaufanymi osobami. Czasem nawet wyżalenie się obcej osobie, pomaga. Pewne emocje opadają i pozostają wspomnienia, a one są najpiękniejsze. By bez bólu i cierpienia móc pewnego dnia popatrzeć na wspólne zdjęcia mówiąc „Patrz żyję tak jakbyś, tego chciał/-a.” Tęsknota pozostaje, jednak ból przemija.
Karolina Telega
(karolina.telega@dlalejdis.pl)