Bez fajerwerków?
2007-03-20 10:20:58Ile masz lat? 21? 24? Umówmy się – w tym wieku ciężko mówić o problemach małżeńskich albo o rutynie w łóżku. Jeśli chodzi o seks, to w momencie kiedy zaczyna nas nudzić, należy się zastanowić czy robimy to właściwie.
Nie chcę poruszać tu tematów instruktarzowych, bo podstawy chyba większość z nas ma opanowane. Jeśli nie – odsyłam do literatury fachowej, choć osobiście polecam empiryzm. Weźmy jednak pod lupę przykładowy związek z naszej grupy wiekowej: są razem już trzy lata, znają się z wydziału, grupy albo jakiejś imprezy. Ona nocuje u niego w akademiku, on przyjeżdża na weekendowe obiady. Do kina raczej nie wychodzą, bo wolą obejrzeć film na komputerze, o wyszukanych, drogich i romantycznych kolacjach nie ma mowy przy skromnym studenckim budżecie.
Czy w taki związek naprawdę ma szansę wkraść się seksualna nuda? Jeśli ktoś potrafi się cieszyć z wyprzedaży w sklepie, faktycznie nie będzie wymagał dużo od życia, ale prostota ma swój urok także dla bardziej intelektualnych postaw życiowych! I trzeba umieć to docenić.
Iskrzy iskrzy...
Jeśli masz wrażenie, że to „coś” przestaje Ci wystarczać, niekoniecznie musisz zrywać związek. Często, kiedy mamy wrażenie, że utkniemy w czymś na stałe, tak naprawdę przeraża nas, kobiety fakt, że to będzie ostatni facet, z którym się prześpimy. Że skoro teraz fajerwerki znikają, to mogą nie wrócić. Tymczasem można temu zaradzić. Wystarczy, że przestaniecie uprawiać seks tak często. Nie mówię, że to nie jest przyjemne, ale czy naprawdę zawsze macie orgazm? Facet nie jest maszyną, której jedynym zadaniem jest rozpracowanie kobiecej łechtaczki. Ich motywacja seksualna nie ma też nic wspólnego z grą wstępną, romantyczną aranżacją, albo namiętnym uniesieniem. Nie ma nic złego w szybkich numerkach, też mogą być podniecające.
Ale seks z myślą, że współlokator wróci dokładnie za godzinę, albo że rodzice wcale nie muszą siedzieć na rodzinnym przyjęciu do piątej – nie zawsze zapewnia odpowiedni komfort psychiczny. Warto dbać o dobrą częstotliwość stosunków, ale nie za wszelką cenę. Poza tym często krótka wstrzemięźliwość działa bardziej stymulująco, potęgując nawet doznania erotyczne. Można wrócić do podstaw, czyli seksu oralnego. Ostatnio moja znajoma, mężatka powiedziała, że jeszcze nigdy nie uprawiała miłości francuskiej. W przekazie dalszym przyjaciółka skwitowała to „Biedny!”. I miała rację. Kiedy wchodzimy w fazę budowania związku i dla nas seks przestaje być elementem króliczego rytuału zapominamy o małych przyjemnościach.
Wydaje się to być sprzeczne z faktem, że seks, który przy takim stanie znajomości czasem jest bardziej „dla niego”, ewentualnie „dla świętego spokoju” nie zawiera w sobie elementów oralnych. Gwarantuję, że gdy zamiast siedzieć grzecznie w kinie na seansie przesuniecie granice własnych możliwości za linię poprawności – facet będzie zachwycony. I odwdzięczy się tym samym przy najbliższej okazji. Chłopak powiedział mi kiedyś, że nic nie podnieca go bardziej niż możliwość oralnej zabawy z kobietą. Mężczyźni inaczej postrzegają tego typu rozrywki. My robimy to dla nich, oni robią to dla nich samych. Więc korzystajcie.
Szybki numerek?
Przeciętny stosunek trwa 18 minut. I co? Pewnie większość zaczęła się teraz zastanawiać, kto wyrabia ich normę? Jak już wcześniej wspomniałam – nie ma nic złego w szybkich numerkach, ale lepiej pilnować, żeby nie stały się jedynym sposobem na seks. Jeśli kochacie się często i szybko, może warto się nad tym zastanowić? Zwłaszcza, jeśli czujesz, że zaczyna Ci czegoś brakować (albo ewidentnie niewiele czujesz). Na początek polecam specjalne prezerwatywy. Wskazane dla delikwentów z przedwczesnym wytryskiem zawierają 5-cio procentową benzokainę, substancję przedłużającą stosunek. Jeśli więcej czasu zajmie mu dojście do finału, będziecie mieli więcej ochoty na inne pozycje. Może odkryjecie coś zupełnie nowego. A o to przecież chodzi, żeby starymi drogami dojść do zupełnie innych efektów. Wymaga to odrobiny wysiłku, ale naprawdę warto.
Nie mówię, że długi seks zagwarantuje nam półgodzinny orgazm, ale że może poprawić jego jakość. Jeśli już mówimy o jakości, to powinna dotyczyć wszystkiego. Czasem warto postawić na nową pościel, zestaw pachnących świec, lepszą bieliznę... Facetowi będzie to naprawdę obojętne. Jeśli twój facet zwraca większą uwagę na koronkę twojego biustonosza niż na biust, to zacznij się martwić. W przeciwnym razie ulepszaj wszystko według własnego gustu. Im bardziej podobasz się sobie tym bardziej seksowna wydajesz się jemu. Większość kolorowych magazynów w natrętny sposób zachęca kobiety do zrobienia striptizu w domu, dla swojego mężczyzny. I część za tym poleceniem ślepo podąża. Ale zanim zastosujesz jakąkolwiek wskazówkę, na którą patrzysz z przymrużeniem oka – zastanów się czy to do Ciebie pasuje. Jeśli wyobrażasz sobie siebie zamiast Demi Moore w Streaptease – nie ma problemu, on będzie zachwycony. Jeśli natomiast masz przez cały czas być spięta i zastanawiać się czy nie widać ci brzuszka – odpuść, jemu też wydasz się nienaturalna. Postaw na jakość, nie ilość urozmaiceń.
Rutyna?
Jeśli przestaje iskrzyć to wcale nie znaczy, że fajerwerków nie ma. Może po prostu zgasła zapałka i wystarczy zapalić nową? Same najlepiej wiecie, czego dokładnie wam brakuje, więc same wprowadźcie to do akcji. Zaproście do sypialni potrzebne gadżety – jeśli się nie sprawdzą zawsze można się ich pozbyć. Rób wszystko na co masz ochotę. Rutyna? A może zwyczajnie Ci się nie chce? Zapisz się na siłownię, a z nowym zapasem energii wrócisz nie tylko na uczelnię. Nie bój się zmian! To, co sprawdzałaś do tej pory masz już opanowane idealnie i na pewno nie zapomnisz, zawsze możesz do tego wrócić. A on? Na pewno będzie ci wtórował w realizacji wszelkich sekscesów. Związek wieloletni nie musi stawać się nudny i pełen rutyny. Skoro pary z kilkudziesięcioletnim stażem radzą sobie świetnie, to może warto odrobinę się wysilić od czasu do czasu, tak dla samej siebie?
Peyton Sawyer
(dlastudentki@dlastudenta.pl)