Co w dekoltach piszczy?
2006-04-18 00:00:00Urząd. Schody. Koleżanka o wyjątkowo obfitym biuście na ostatnim stopniu słyszy rozmowę dwóch pracowników, którzy dopiero, co ją minęli: ”Stary! Widziałeś tą dziewczynę? Chcę żeby była matką moich dzieci! Przy okazji wykarmi też dzieciaki brata!”. Pytanie brzmi: śmiać się, czy płakać?
Przypadek ten nie jest odosobniony. Nieskończenie hojna i szczodrobliwa Matka Natura wyposażając, co poniektóre panie wystawia ich cierpliwość i odporność psychiczną na nie lada próbę. Bo piersi są atrybutem kobiecości - budzą więcej emocji niż wyjątkowy kolor włosów czy oczu. Są obiektem fantazji i ciekawości, powszechnego zainteresowania i uwagi. Mimo oswojenia się z nimi przez tę część populacji, która była karmiona mlekiem matki, dziewczyny wybitnie (w obie strony) obdarzone nie mają łatwo. W poszukiwaniu aprobaty i akceptacji coraz więcej kobiet decyduje się na operacje...
Będąc posiadaczką bezkonfliktowej miseczki C nie mam z tego tytułu problemów natury społecznej. Nie jestem osądzana przez pryzmat mojej klatki piersiowej: nie słyszę o sobie „ta cytata”, w liceum nikt nie powiedział mojemu chłopakowi: „Fajna ta twoja panienka! A cycki jej jeszcze urosną, więc się nie martw...”. W ten sposób omija mnie wiele: przezwiska, z których „B12” (amerykański bombowiec), czy „decha” należą do subtelniejszych, etykietki stereotypów przylepiane za wygląd, bezczelne spojrzenia rozmówców wprost w wycięcie w mojej bluzce... Sytuacja moja jest idealna, żyć nie umierać!
Mniej szczęścia ma moja przyjaciółka (75F, szczupła sylwetka, niecodzienna uroda), która zanim nauczyła się korzystać ze swoich gabarytów przeszła przez niezłe piekiełko szykan i wytykania palcami. Dziś dumnie nosi głowę w górze, a pierś wypiętą, ale co z tego, skoro wciąż i wciąż musi udowadniać swoją - na każdym kroku kwestionowaną - wartość...
Zastanawiam się, skąd się wzięło to podejście. Jedyny wniosek, do jakiego dochodzę, to, że zostały nam narzucone jakieś chore kanony piękna tępiące jakiekolwiek odchyły od normy. Demonizuję, banalizuję? Być może, ale zachęcam do stanowczego przeciwstawienia się tak krzywdzącym schematom. Bo przecież każda z nas jest nie tylko inna, ale też piękna przez swoje indywidualne cechy. Głośno krzyczmy: liczy się nie tylko to, co mamy w stanikach, ale też głowach! I czas przypomnieć ten fakt ludziom, którzy, zbyt zajęci zerkaniem w dekolty, go nie zauważają...
Barbara Skrzynecka
(dlastudentki@dlastudenta.pl)