Dlaczego krzyczymy? Bo tak!
2009-08-03 15:36:10Nie wiem, czy faceci potrafią wznieść się na ten sam poziom abstrakcji co kobiety. My, wieczne panie Bovary, do istnienia potrzebujemy całego arsenału emocji, które na każdym kroku będą nam udowodniały, że żyjemy. Kłótnia, awantura, wykrzykiwanie tego co w nas drzemie. Może niezbyt to subtelne, ale bardzo kobiece. Bo kobiecą stroną natury jest impulsywne reagowanie i brak racjonalizacji w chwilach zagrożenia. Jednocześnie, potrafimy być też eteryczne i delikatne. To w ogóle się nie wyklucza. Ale fakt, że kobiety krzyczą często jest niezmienny. Pozostaje tylko pytanie: Po co się kłócimy?
Otóż po to, aby poczuć. Albo po pierwsze pokazać, że jesteśmy już na finiszu z rzeczowymi argumentami (które z pewnością były słuszne), aby zasugerować mężczyźnie, że to już kres naszej wytrzymałości, albo po prostu, aby przekrzyczeć partnera i zakończyć dyskusję ostatnim słowem. Poza tymi oczywistościami pod powłoką krzyku skrywa się nic więcej, jak tylko tchórzliwa obawa przed standaryzacją emocjonalną, ułagodzeniem i poddaniem się drugiej osobie. Wykrzykiwanie własnych racji jest jak podkreślanie własnej indywidualności. To także efekt panicznej obawy o popadanie w rutynę. Dzieje się tak najczęściej wtedy, kiedy intymność między dwojgiem ludzi zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. Wspólna staje się nie tylko sypialnia, ale także lodówka, laptop, konto bankowe i przede wszystkim znajomi. Po etapie szalonego zakochania i cudownego dzielenia się sobą, wymiany doświadczeń, przyjaciół i ulubionych filmów, następuje paniczny odwrót, ucieczka przed zatraceniem się w partnerze. Kiedy wszystko jest cudowne i sielankowe, kiedy twój mężczyzna odpowiada na każdy telefon, ciągle przypomina o tym jak bardzo cię kocha, ustępuje we wszystkim i chce przedstawić Cię własnym rodzicom, rodzi się obawa, że zaraz żar się wypali i pozostaną tylko zwęglone ogarki tego, co kiedyś było szaloną miłością. I z tego także bierze się krzyk. Taka dwutorowość, biegunowa obawa o rutynę i wywłaszczenie z osobowości prowadzi kobiety na urwisko wytrzymałości i zmusza nas do zapewniania sobie wrażeń na własną rękę. Najczęściej w formie pretensji, sztucznych problemów, ale przede wszystkim – krzyku.
Czy brak emocjonalnej huśtawki ze strony faceta sprawia, że kobiety się wycofują? Skoro statystycznie rzecz biorąc, na świecie jest więcej mężczyzn, my, płeć piękna, musimy się za nimi odpowiednio dużo nabiegać. Rodzimy się z instynktem łowcy i do dwudziestego-któregoś roku życia szukamy odpowiednich genów dla swoich potencjalnych dzieci. W momencie, kiedy dopada nas stabilny związek z facetem, zaczyna brakować ciągłego zdobywania, wysilania się, malowania się, żeby tylko się podobać. Zaczyna brakować nawet irytującej niepewności. Mimo stabilizacji, cudownego mężczyzny u boku i potencjalnego małżeństwa za kilka ładnych lat – kobieta zawsze chce więcej. I zaczyna sama podnosić sobie poziom adrenaliny. Zapewnienie „jestem z Tobą szczęśliwy” działa jak płachta na byka i sprawia, że czujemy się dziwnie, nie musząc walczyć i ciągle się starać.
Cóż. Zapewniam Was, utrzymanie sprawnie działającego związku, nawet tego stabilnego i z pierścionkiem na ręce, to cholerna harówka. I po kilku latach bycia razem, wielu potężnych kłótniach i niepotrzebnych pretensjach, kiedy jedyne, co sobie mówimy to: „kiedyś było lepiej…” wciąż czegoś brakuje. I dobrze. Teraz np. brakuje spokoju. Trzeba go wytropić, znaleźć i aktywować. Kobiecy instynkt myśliwego zostanie na jakiś czas zaspokojony, mężczyzna z kolei, w trakcie tej przerwy od ciągłych pretensji wróci do sypialni z większą werwą. I wilk syty i owca cała.
Złoty środek na związek to wcale nie umiar. To także nie różnorodność. Nie szalona namiętność, ani też przyjaźń i dobry seks. To za każdym razem coś innego. Jest zmienny – jak kobieta. A skoro to my mamy przywilej dyktowania warunków, zmieniamy zasady gry w zależności od własnych potrzeb. Kiedy jest spokojnie - chcemy dynamiki, kiedy dopada nas romantyzm - chcemy pragmatyzmu, kiedy zaczyna się cała przygoda - chcemy znać jego rodziców, kiedy już ich znamy – nie zawsze chcemy tę znajomość kontynuować. A kłótnie? Często niesłuszne, czasem nie na temat, zawsze w jakimś celu – tak naprawdę oczyszczają atmosferę. A nic nie pachnie lepiej niż powietrze po burzy i pościel po gorącej nocy. Więc wykrzycz, co masz do powiedzenia, miej to z głowy, a później pogódź się ze swoim lubym.
Olga Filipowska
(olga.filipowska@dlastudenta.pl)