Gdzie te kobiety, prawdziwe takie..?
2009-04-12 15:03:27Zamiast obcować z delikatnością, przychodzi nam doświadczać niezdarności. I to w całkiem sporym wymiarze.
Kanony piękna wśród kobiet ciągle się zmieniają, formując co raz to nowsze idealne sylwetki. Dawne rubensowskie kształty z biegiem czasu zastąpiły mgliste nimfy, szczuplutkie i wątłe jak kwiat mimozy. Potem do łask znów powróciły krągłości, które niezależnie od trendów miały swoich stałych sprzymierzeńców, by potem znów ustąpić…Tak ciągle przetacza się koło schematów, replikuje i powiela, przywracając to, co jednego dnia odeszło już jako niemodne.
Jedna rzecz jednak pozostaje niezmienna. Finezja. Kobieta jako jednostka, powinna być delikatna. Płynność ruchów, wymowne spojrzenie, sposób wysławiania się, głos i jego modulacja, wszystko to naturalnie składa się na subtelność kobiet.
Niestety, drogie Panie, nie jest to sprawa tak prosta, jaką się wydaje być. Można oczywiście próbować na setki różnych sposobów zawieszać głos, przesładzać go nienaturalnymi tonami, z niezachwianą pewnością siebie płynąć po miejskim chodniku czy trzepotać powykręcanymi rzęsami. Można, jeśli tylko nie dostrzega się w tym zmanierowania. Dla mnie jest to dość wyraźne zjawisko, śmieszne i żenujące. System powywracał się w sposób tak niedorzeczny, że dziś zamiast obcować z delikatnością, przychodzi nam doświadczać niezdarności. I to w całkiem sporym wymiarze. Tak oto obserwujemy, jak każda prosta czynność, z którą jest w stanie poradzić sobie siedmiolatek przewyższa sprawność biednej, delikatnej jakże istotki, zagubionej w świecie czyhających niebezpieczeństw. Przykład?
Zbyt ciężka reklamówka, w której bystrym okiem dostrzec można dwa banany, chleb i mleko. Oporny wózek supermarketowy, który nigdy, ale to nigdy nie pojedzie w stronę, w którą zostanie pokierowany. Będąc biernym obserwatorem miernej satyry, słyszę piskliwy głosik, który z rozpaczą i tą cholerną bezradnością, woła o pomoc: „Kotku, ten wózek tak krzyyywo jedzie! A ten chleb jest chyba wyjątkowo czerstwy, bo waży ze dwa kilo!” Mniej domyślne jednostki męskie odpowiadają wtedy zniecierpliwionym „no”, a te w początkowej fazie związku, które jeszcze nie są zirytowane do cna głupkowatym wyrazem misia Kolargola na twarzy swojej partnerki, w objawie swej dobrotliwości, zabierają siatkę czy wózek. Takich przykładów (równie idiotycznych), są doprawdy setki. Twarde ziemniaki, gorący dzbanek, odkręcająca się śrubka, spalona żarówka, skrzypiące drzwi. Fakt, że młotek czy śrubokręt od razu na myśl przywodzi męskie zajęcia, nie musi stanowić usprawiedliwienia dla niezdarności. Tym bardziej, że to wcale nie jest kobiece. Należy oczywiście znaleźć umiar, ponieważ w dobie nieustającej walki o równouprawnienie, przedstawicielki płci pięknej imają się rzeczy, z którymi do czynienia raczej mieć nie powinny. Taka ordynarność i rzutkość zarazem może, lecz nie musi ujmować kobiecości. Może stać się przedmiotem uwielbienia i wzbudzać męskie uznanie.
Ale, żeby w drugą stronę? Nie mam pojęcia, skąd wzięła się chęć ukazywania na każdym kroku swojej słabości w sposób tak mizerny, jaki dzisiaj prezentują kobiety wszelakiej maści. Niezaprzeczalnym symbolem kobiety była i będzie kruchość (nie mylić z ułomnością), a żeby ją ukazywać nie trzeba robić oczu kotka ze Shreka. Nie trzeba, nie należy, a wręcz nie można. Co rozumniejsze dziewczę, widząc podobne błazenady, chwyta się za głowę, a potem zaczyna zastanawiać się, co właściwie znaczy dzisiaj to słowo.
Kobiecość to nie poza, to nie pozory stwarzane każdego dnia, to nie stereotyp. Kobiecość każda może odnaleźć w sobie, warto pamiętać, jednak, że tylko i wyłącznie w naturalny sposób, który nie sprzężony będzie z ogłupiającymi trendami na żeńskie ofiary losu. Herbata z trzema łyżeczkami cukru nigdy nie smakuje już tak dobrze.
Natalia Kędziak
Kanony piękna wśród kobiet ciągle się zmieniają, formując co raz to nowsze idealne sylwetki. Dawne rubensowskie kształty z biegiem czasu zastąpiły mgliste nimfy, szczuplutkie i wątłe jak kwiat mimozy. Potem do łask znów powróciły krągłości, które niezależnie od trendów miały swoich stałych sprzymierzeńców, by potem znów ustąpić…Tak ciągle przetacza się koło schematów, replikuje i powiela, przywracając to, co jednego dnia odeszło już jako niemodne.
Jedna rzecz jednak pozostaje niezmienna. Finezja. Kobieta jako jednostka, powinna być delikatna. Płynność ruchów, wymowne spojrzenie, sposób wysławiania się, głos i jego modulacja, wszystko to naturalnie składa się na subtelność kobiet.
Niestety, drogie Panie, nie jest to sprawa tak prosta, jaką się wydaje być. Można oczywiście próbować na setki różnych sposobów zawieszać głos, przesładzać go nienaturalnymi tonami, z niezachwianą pewnością siebie płynąć po miejskim chodniku czy trzepotać powykręcanymi rzęsami. Można, jeśli tylko nie dostrzega się w tym zmanierowania. Dla mnie jest to dość wyraźne zjawisko, śmieszne i żenujące. System powywracał się w sposób tak niedorzeczny, że dziś zamiast obcować z delikatnością, przychodzi nam doświadczać niezdarności. I to w całkiem sporym wymiarze. Tak oto obserwujemy, jak każda prosta czynność, z którą jest w stanie poradzić sobie siedmiolatek przewyższa sprawność biednej, delikatnej jakże istotki, zagubionej w świecie czyhających niebezpieczeństw. Przykład?
Zbyt ciężka reklamówka, w której bystrym okiem dostrzec można dwa banany, chleb i mleko. Oporny wózek supermarketowy, który nigdy, ale to nigdy nie pojedzie w stronę, w którą zostanie pokierowany. Będąc biernym obserwatorem miernej satyry, słyszę piskliwy głosik, który z rozpaczą i tą cholerną bezradnością, woła o pomoc: „Kotku, ten wózek tak krzyyywo jedzie! A ten chleb jest chyba wyjątkowo czerstwy, bo waży ze dwa kilo!” Mniej domyślne jednostki męskie odpowiadają wtedy zniecierpliwionym „no”, a te w początkowej fazie związku, które jeszcze nie są zirytowane do cna głupkowatym wyrazem misia Kolargola na twarzy swojej partnerki, w objawie swej dobrotliwości, zabierają siatkę czy wózek. Takich przykładów (równie idiotycznych), są doprawdy setki. Twarde ziemniaki, gorący dzbanek, odkręcająca się śrubka, spalona żarówka, skrzypiące drzwi. Fakt, że młotek czy śrubokręt od razu na myśl przywodzi męskie zajęcia, nie musi stanowić usprawiedliwienia dla niezdarności. Tym bardziej, że to wcale nie jest kobiece. Należy oczywiście znaleźć umiar, ponieważ w dobie nieustającej walki o równouprawnienie, przedstawicielki płci pięknej imają się rzeczy, z którymi do czynienia raczej mieć nie powinny. Taka ordynarność i rzutkość zarazem może, lecz nie musi ujmować kobiecości. Może stać się przedmiotem uwielbienia i wzbudzać męskie uznanie.
Ale, żeby w drugą stronę? Nie mam pojęcia, skąd wzięła się chęć ukazywania na każdym kroku swojej słabości w sposób tak mizerny, jaki dzisiaj prezentują kobiety wszelakiej maści. Niezaprzeczalnym symbolem kobiety była i będzie kruchość (nie mylić z ułomnością), a żeby ją ukazywać nie trzeba robić oczu kotka ze Shreka. Nie trzeba, nie należy, a wręcz nie można. Co rozumniejsze dziewczę, widząc podobne błazenady, chwyta się za głowę, a potem zaczyna zastanawiać się, co właściwie znaczy dzisiaj to słowo.
Kobiecość to nie poza, to nie pozory stwarzane każdego dnia, to nie stereotyp. Kobiecość każda może odnaleźć w sobie, warto pamiętać, jednak, że tylko i wyłącznie w naturalny sposób, który nie sprzężony będzie z ogłupiającymi trendami na żeńskie ofiary losu. Herbata z trzema łyżeczkami cukru nigdy nie smakuje już tak dobrze.
Natalia Kędziak
Słowa kluczowe: kobieta, delikatna, kobiecość