Jak się zmotywować? Walczyć dla siebie!
2012-10-29 15:16:48Ile razy mówiłyście sobie: "od jutra się odchudzam" i to jutro nigdy nie nadeszło? Ile razy rezygnowałyście z diety twierdząc, że się nie da, że "efekt jo-jo", że to, że tamto... Jeżeli nadal tak twierdzicie, poznajcie Kamilę - dziewczynę, która podczas niespełna rocznej diety schudła ponad 50 kg i nadal walczy! Walczy o siebie, swoje zdrowie i szczęście. Walczy także dla innych i motywuje do zmian pisząc bloga (http://www.wiara-walka-wygrana.blogspot.com/). Jej energia zaraża. W pażdzierniku tego roku została nominowana do udziału w konkursie "Zwykły bohater" Banku BPH.
dlastudenta.pl: Jak wyglądał dzień, w którym stwierdziłaś, że chciałabyś zmienić siebie?
Kamila Sidor: Taki dzień nadszedł przed Świętami Bożego Narodzenia, kiedy wchodząc na wagę ujrzałam 153,5kg. To były dni, kiedy wchodząc na pierwsze piętro nie wiedziałam czy zaraz dostanę zawału, kiedy bolał kręgosłup i miałam opuchnięte nogi. Dzień mojej walki ze sobą nadszedł 5 stycznia 2012 roku i trwa do dzisiaj. Pierwszy raz udało się zmienić we mnie trwale coś, co kiedyś było nie do osiągnięcia.
Czy było to wynikiem tego, że nie akceptowałaś swojego "poprzedniego" ciała, czy może chodziło po prostu o zdrowie?
Zawsze się śmieję, że chyba jestem inna niż inne pulpeciki. Swój wygląd zawsze akceptowałam, bo miałam obok siebie ludzi, którzy akceptowali i kochali mnie za to jaka jestem, a nie za to jak wyglądam. Obcy ludzie swoimi opiniami zawsze uderzali gdzieś głęboko w serce, wtedy pojawiały się łzy, rozpacz i zdenerwowanie, ale na chwilę potem te słowa zajadałam wszystkim, co się dało. Gdy zaczęły pojawiać się bóle w klatce piersiowej, powiedziałam basta - „Kamila albo chcesz żyć i robić to, co kochasz albo szybko z tego świata znikniesz”.
Jak przygotować się do takiej walki?
Tak naprawdę do walki jest potrzebna jedna najważniejsza rzecz, czyli świadomość „robię to dla siebie, nie dla innych”. Jeśli chcemy schudnąć dla siebie i wiemy, że my jesteśmy w tym wszystkim najważniejsi, to przy pomocy wiary w siebie i wytrwałości naprawdę można osiągnąć rzeczy niemożliwe.
Dlaczego jako formę motywacji wybrałaś kontakt internetowy z osobami, których często zupełnie nie znasz?
Odchudzam się od 5 stycznia, blog powstał 22 lipca. Dlaczego tak późno? Na początku walki bałam się tak jak i inni, że to moja kolejna próba, która potrwa miesiąc, ale zaskoczyłam innych, a przede wszystkim siebie. Dostawałam bardzo dużo wiadomości na Facebooku, „jak to robisz”, „daj mi trochę swojej energii”. Postanowiłam, że założę bloga i może zmotywuję kogoś do walki o siebie. Zmotywowałam, bo do końca września ludzie w sumie schudli ponad 300kg. Zorganizowałam akcję październikową, która trwa na razie do 1 listopada. Wysłałam inspiracje, diety, teksty motywujące i ponad 150 osób przez miesiąc walczy o siebie razem ze mną.
Co daje Tobie taki kontakt, a ile z Ciebie mogą czerpać inni?
Pomoc obcym ludziom daje satysfakcję, uśmiech i bardzo mnie mobilizuje do dalszej walki. Dostając setki wiadomości, maili, komentarzy od Moich Mistrzów dostaję energii i czuję się jak elektrownia, która ma nieograniczoną siłę dla siebie i innych. Ci ludzie mnie motywują, wiem, że nie mogę się poddać, muszę walczyć i wierzyć nadal w to, co zaczęłam. Schudłam 51.5 kg, miałam kryzysy i to CI ludzie swoją wiarą zmotywowali mnie do dalszej walki. Ile oni mogą czerpać ze mnie? Zapytałam ich o to i to jedna z odpowiedzi: "Jesteś dla nas jak taka mała, prywatna elektrownia ;) Dajesz nam z siebie tyyyyle energii, że mamy chęci ruszyć nasze tyłki z kanap, krzeseł (czy czego tam jeszcze można ruszyć) i poćwiczyć oraz zrobić przepyszny, zdrowy posiłek. Myślę, że przez tą energię i chęć do walki, którą przekazujesz nam codziennie poprzez jeden sms, daje to nam też większe poczucie pewności siebie. Ćwicząc i odżywiając się zdrowo, nasza samoocena się podwyższa i jesteśmy śmielsi, bardziej otwarci, radośniejsi :) Mogłabym tu w sumie tak pisać i pisać ! Jesteś naszym mentorem!"
Czym różni się Twój obecny dzień od tego sprzed rozpoczęcia walki?
Wszystkim. Najważniejsze jest to, że potrafię się zorganizować. Wieczorem w pojemnikach mam przyszykowane jedzenie na następny dzień. Dawniej? Kupione batony i bułki na uczelni. Codziennie ponad godzina ćwiczeń. Wcześniej? Maraton filmowy. Najważniejsze jest to, że codziennie budzę się z uśmiechem na twarzy, czuję się zdrowsza i świeża, a wcześniej wstając rano czułam się źle i ociężale. Nie miałam nawet ochoty wyjść z domu i dojść na przystanek, bo mnie to męczyło. A teraz? Wysiadam przystanek wcześniej i pędzę do domku. Jestem szczęśliwa, żyję pełnią szczęścia.
Rozmawiała: Marcelina Szondelmajer