Kobiecy punkt G
2007-06-29 00:23:59Co to jest?
Fachowo rzecz ujmując to tzw. przestrzeń Grafenberga. A dokładnie jest to okolica między cewką moczową, a przednią ścianą szyjki macicy znajdująca się ok. 3cm od wejścia do pochwy (odległość ta waha się od 2,5 do 5cm). To właśnie Grafenberg (niemiecki ginekolog) jako pierwszy zwrócił uwagę na pewien mały element kobiecego ciała. Niewielki, bo przypominający zaledwie ziarenko grochu. Ale w tym wypadku wielkość nie ma kompletnie znaczenia, bo liczą się doznania płynące ze stymulacji tego, jakże erotycznego punktu. Buduje go splot wielu zakończeń nerwowych i naczyń krwionośnych, przez co jest miejscem niezwykle wrażliwym na dotyk. A może nawet superwrażliwym...
Szał poszukiwań!
Każda para prędzej, czy później stwierdza, że może warto poszukać tego „mistycznego” punktu. Chęć sprawdzenia teorii w praktyce okazuje się bardzo silna. Niestety, ale nie ma instrukcji, która mówiłaby wprost: kieruj się tu, a potem tam i gotowe. Najłatwiej zlokalizować punkt G palcem. Jeśli natrafisz na niewielką, szorstką i chropowatą w porównaniu do reszty powierzchnię, to trafiłaś. Bingo! Znalazłaś swój magiczny guziczek, jak mówi o nim wielu. W ten sposób ułatwiasz zadanie facetowi, bo możesz go zwyczajnie nakierować. Koniecznie powinnaś jeszcze sprawdzić, czy taka forma pieszczot sprawia ci przyjemność. Pamiętajmy, że przecież każda z nas jest inna. I nie każdej może odpowiadać taki rodzaj pobudzenia.
Nie dla wszystkich jednak poszukiwania kończą się sukcesem. I właśnie to bywa często przyczyną frustracji poszukiwaczy. Kobiety mają poczucie, że czegoś im brakuje, a mężczyźni, że nie mogą sprostać oczekiwaniom partnerki. I tu pojawia się problem. Tylko, że niepotrzebnie. Nie ma bowiem stuprocentowej pewności, co do istnienia tego punktu. Najzwyczajniej w świecie więc, możemy go w ogóle nie mieć. I nie jest to żaden defekt! Po prostu tak wyposażyła nas matka natura i nic na to nie poradzimy. Nie warto zatem szukać na siłę, bo nie przyniesie to nikomu frajdy, a co najwyżej popsuje całą atmosferę.
Punkt G od dawna wzbudza kontrowersje. Budzi też ciekawość. Traktuje się go jako „przycisk”, którego włączenie, ma zapewnić cudowny orgazm. Ba! Orgazm nad orgazmami! Nasi mężczyźni powinni jednak pamiętać, że to nie jedyne miejsce w wędrówce po kobiecej mapie rozkoszy. Dlatego erotyczną podróż możemy zacząć od zupełnie czegoś innego, a punkt G niech będzie punktem docelowym naszej wyprawy.
Katarzyna Stec
(katarzyna.stec@dlastudenta.pl)
Fot. Diana Kordowina