Kochanie, co dzisiaj na obiad?
2010-04-27 14:12:24Wystarczyło jednak kilka miesięcy i wszystko stało się jasne. Studia. Wszyscy się cieszymy, nareszcie zero kontroli, daleko od rodziców , luz, istna utopia.
Ha, mija kilka tygodni i co. Na jedzenie z McDonald’s ciężko już patrzeć, zresztą skąd brać na to pieniądze, biorąc pod uwagę jak duże są wydatki związane z tym wspaniałym życiem. Wstajemy rano, jest sobota, przychodzi ochota na pyszne śniadanie, a tutaj okazuje się, że nie będzie go w ogóle. Lodówka wita nas światłem ewentualnie butelką piwa i margaryną. Trudno - ubieramy się, schodzimy na dół do sklepu, kupujemy bułkę i serek. Jakiś posiłek jest. W domu mama pewnie poczęstowałaby nas szyneczką, twarożkiem i ugotowała kakao. No, ale nic nie ma co płakać. Są też plusy, nie musimy ukrywać cierpienia związanego z wariacjami piątkowej nocy. Gorzej chyba jest w niedziele.
Nie ma rosołu, nie ma schabowych, ciasta też nie ma kto upiec. Alternatywą może być otworzenie weków z maminymi pulpetami, zawsze to lepsze od zupki w proszku. Inna sprawa jak do domu mamy daleko, a słoik dawno służy za popielniczkę na balkonie. Niby mamy kasę, ale w knajpach drogo. Cała ta historia nie brzmi dość optymistycznie, jednak wystarczy na to spojrzeć z innej strony.
Jeśli mam być szczera to - dla nas kobiet - jest to sytuacja wymarzona. Drogie panie, studia to najwyższy czas, żeby nauczyć się być kobietą, którą każdy facet będzie chciał mieć za żonę. Nie biadolimy, że nie umiemy gotować, że to trudne, że nie mamy czasu. Gotowanie jest świetne i przyjemne. Wystarczy się odpowiednio nastawić, a wszystko stanie się prostsze. Nikt nam nie każe na początku robić kaczki z jabłkami i sosem żurawinowym. Macie Internet - dacie sobie rade.
Zresztą wystarczy telefon do mamy, a ona z radością nam powie co i jak zrobić, żeby było dobrze. Na początek jakieś naleśniki, do których wystarczy jajo, mąka, mleko i troszkę soli. Dżem jest w lodówce i proszę - obiad gotowy. Później przyjdzie czas na zupy, które tylko groźnie wyglądają, a tak naprawdę jest to pożywna mieszanina wody, przypraw i warzyw. Dalej kotlety, sałatki i ciach - mija miesiąc, a wy serwujecie współlokatorom serniczek własnej roboty. Najważniejsze to się nie bać, a będzie bombowo.
Apeluję więc do was kochane koleżanki studentki. Weźcie się w garść i wykorzystajcie ten czas najlepiej, tak abyście to Wy mogły za kilka lat męczyć swoje dzieci pytaniem o jutrzejszy obiad, tak jak robiła to moja kochana mama.
Agnieszka Psyta
(agnieszka.psyta@dlastudenta.pl)