Spisane z życia - Kobieta

Masz ci los!

2008-10-15 12:22:00
 Kontynuacja tekstu „I jak tu polubić teściową?

I tak siedziałam u tej mojej przyszłej teściowej. W całkowitym bezruchu, pogrążona w swoich myślach oderwanych od tego miejsca. Wpatrzona w zegar, którego wskazówki leniwie przesuwały się do przodu, poczułam, że natychmiast muszę stąd wyjść. Pod stolikiem leżała biała kulka z czarnym noskiem, który pozwalał dostrzec w tej kupie sierści psa. Co prawda wolę koty, ale ten kundelek miał jedną, ogromną zaletę – można go było wziąć na smycz i wyprowadzić na spacer. Był zatem idealnym pretekstem, by trzasnąć za sobą drzwiami. Co prawda miałam wrażenie, że nawet nie potrzebna mi była wymówka, bo Andrzej pochłonięty był relacjonowaniem mamusi swoich historii, które ja znałam już na pamięć.

- Da sobie przecież radę – skwitowała Halinka, gdy Andrzej zaproponował, że pójdzie ze mną – Nie zgubi się, najwyżej trochę pobrudzi buciki. Nie byłaby sobą, gdyby nie dorzuciła czegoś ironicznie. Gdyby miała ze dwadzieścia lat mniej sypnęłabym błyskotliwym, zjadliwym tekstem, ale w tych okolicznościach musiałam się powstrzymać. Zresztą nawet nic dostatecznie złośliwego nie przyszło mi na myśl. Uśmiechnęłam się najsztuczniej, jak potrafiłam i wyszłam.

Jadąc tu z Andrzejem widziałam po drodze jeziorko, które wydało mi się idealnym miejscem na samotne użalanie się nad sobą. Swoją drogą ciekawe, co ludzi ciągnie w góry, czy nad wodę zawsze wtedy, gdy chcą podumać. Może każdy z nas ma coś z romantycznego Werter?. Oby nie za wiele, bo facet był rozchwiany emocjonalnie i skończył jak skończył. Słyszałam krzyki chlupiących się dzieci, co dało mi pewność, że idę w dobrą stronę. Dla człowieka z miejskiej dżungli, dla którego zieloną przestrzenią jest zaledwie kaktus na parapecie i skwer przed blokiem, otaczający mnie las, śpiew ptaków i świeżość powietrza powinny wprawiać w zachwyt. Chciałam nawet poddać się urokowi peryferyjnych pejzaży, by mieć lepszy podkład pod melancholijne rozmyślania. Niestety okazało się, że do zgłębiania swej duszy bardziej od natury pobudzają mnie basy w mp3. Odruchowo sięgnęłam po papierosa, by zanieczyścić trochę wdychany przeze mnie tlen i poczuć się swojsko, ale najwidoczniej w pośpiechu zostawiłam torebkę. Nikotyny brak i gdyby nie fakt, że sierściuch zaczął gnać przed siebie jak opętany, to pewnie z desperacji, ze spuszczoną głową wróciłabym do królestwa Halinki. Ani mi się śniło za nim biec, ale kiedy tylko wyobraziłam sobie minę Andrzeja, gdyby jego pieszczochowi coś się stało, przyspieszyłam kroku. Przyłapałam go, jak łasił się do faceta w zielonych kaloszach, którym okazał się ojciec Andrzeja.

- Witam! Weź proszę tę przylepę, bo nie utrzymam wędki. Usiądź sobie tu w cieniu, bo słońce mocno grzeje – mówił, jakby się mnie spodziewał. W ogóle nie zdziwiło go, że tu jestem, w dodatku sama.

Cupnęłam pod drzewem, bo moje blade ramiona istotnie pod wpływem słońca przybrały pomidorowy kolor. Boguś stał wyprostowany, dumnie trzymając wędkę w dłoni i ze stoickim spokojem czekał, aż „coś weźmie”. Wyglądał, jakby nic wokół go nie interesowało. Miał swój świat, swoją odskocznię od rzeczywistości, swoją kryjówkę. A może dla niego to tylko ryby, żadna ucieczka, zwykłe hobby? Ale i tak mu zazdroszczę. Mnie tak naprawdę nigdy nic nie interesowało. Kiedyś rodzice wysłali mnie na lekcję rysunku, ale gdy na widok mojego zajączka powiedzieli: „jaki śliczny hipopotam”, nie rozwijałam dalej mojego „talentu”. Filatelistyka jakoś mnie nie fascynowała, do sportu też się nie nadawałam. Przez moment chciałam być harcerką, ale na widok mundurku, w jakim miałabym chodzić, zrezygnowałam, bo w szarym wyjątkowo mi nie do twarzy. Poza studiowaniem, nie robiłam właściwie nic rozwijającego. Chyba, że chodzenie do kina i na piątkowe imprezy można nazwać jakąś formą hobby.

Co więc robię, by zapomnieć o problemach? Właściwie to nic, bo do niedawna nie umiałabym nawet podać definicji słowa „kłopot”. Pozornie wszystko się układało. Miałam mnóstwo znajomych, niezłe wyniki w nauce, przyjaciółkę od serca no i kochającego chłopaka. Czegóż chcieć więcej? A jednak, gdyby ktoś spytał mnie, czy jestem szczęśliwa, zawahałabym się i odparła po chwili, że chyba jednak nie do końca. Często miałam poczucie, że w tym całym tłumie jestem właściwie sama, jakby nie na swoim miejscu, niczym Czerwony Kapturek w bajce o Smerfach. A kiedy ostatnio w niskobudżetowym filmie usłyszałam banalny tekst o pocących się dłoniach i przyspieszonym biciu serca, zaczęłam wątpić w przyszłość związku z Andrzejem, który paradoksalnie zdawał się być idealnym kandydatem na towarzysza do wspólnej, długiej podróży. Zdałam sobie jednak sprawę, że ja przecież jeszcze nie wybieram się w żadną drogę…

Andrzej zrobiłby dla mnie wszystko. Pewnie nawet wystąpiłby w tym idiotycznym programie, w którym nieustraszeni obżerają się robactwem, gdybym tylko chciała. A jednak nigdy przy nim nie czułam tych „motyli w brzuchu”. Od pewnego czasu wszystko mnie w nim irytowało. Robiłam mu sceny z byle powodu. Byłam zła na siebie, że zachowuję się jak rozwydrzona panienka, ale jeszcze bardziej wściekałam się, gdy po mojej awanturze on zamiast sprowadzić mnie do pionu, po prostu milczał. Ta cisza doprowadzała mnie do jeszcze większej furii, bo wtedy czułam się, jak jędza do kwadratu.

- Zbierajmy się. Halina pewnie się już niepokoi. Po minie Bogusia zrozumiałam, że po prostu dziś ryby „nie biorą”, ale nie dałam po sobie znać, że go rozszyfrowałam.

Po obiedzie, obejrzeniu najnowszych wiadomości przy nieziemsko krępującej ciszy i załadowaniu 30 słoiczków z klopsikami oraz świeżo wypranych i wyprasowanych gaci dla Andrzeja, w końcu wróciliśmy. Kiedy samochód stanął przed moim blokiem, a ja miałam już rzucić oschłe „cześć”, obrażona jeszcze, że po obiedzie, przy kawie z ciastem, kiedy sięgnęłam po trzeci kawałek, zażartował: „Widzę misiaczku, że już nie jesteś na diecie?”, Andrzej powiedział trzy słowa, w których sens nie mogłam uwierzyć: „Powinniśmy się rozstać”.

Ciąg dalszy nastąpił.

Ewa Kozłowska
(ewa.kozlowska@dlastudenta.pl)

Fot. Kamil Downarowicz
Słowa kluczowe: Masz ci los!
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • :) [0]
    evel
    2008-10-16 08:57:25
    Bardzo fajny tekst. Można wręcz powiedzieć, że wciągający. Mam nadzieję, że na ciąg dalszy trzeba będzie czekać krócej, niż ostatnio :)
  • ... [0]
    Dune
    2008-10-15 16:43:48
    zycie. skad ja to znam.
  • ciekawie [0]
    Martyna
    2008-10-15 13:08:30
    Zmysł obserwacji i fajne ujęcie w takiej kompozycji słów. pozdrawiam
Zobacz także
Dzień Kobiet
Nie tylko 8 marca! Sprawdź, kiedy Dzień Kobiet świętuje się na świecie!

Nie wszędzie Dzień Kobiet jest obchodzony tego samego dnia.

studentka
Dzień Kobiet według Polek - jak go świętują i co chciałyby otrzymać w prezencie? [wyniki badania]

Co ciekawe, aż połowa badanych Polek planuje obdarować z tej okazji... samą siebie.

Dzień Kobiet - jak świętować ten dzień? - 5 pomysłÃłw
Dzień Kobiet - co robić w to święto? 5 pomysłów

Zobacz, jak spędzić Dzień Kobiet, aby w pełni go celebrować.

Polecamy
Hobby – co to jest
Hobby - co to jest? Jak je znaleźć i czy warto je mieć?

Hobby to doskonały sposób na dodanie odrobiny radości i życia do swojego dnia.

związki
Czym jest "situationship" i na czym polega tego typu relacja?

Zobacz, jak rozpoznać, czy znajdujemy się w relacji typu "situationship"?

Polecamy
Ostatnio dodane
Dzień Kobiet
Nie tylko 8 marca! Sprawdź, kiedy Dzień Kobiet świętuje się na świecie!

Nie wszędzie Dzień Kobiet jest obchodzony tego samego dnia.

studentka
Dzień Kobiet według Polek - jak go świętują i co chciałyby otrzymać w prezencie? [wyniki badania]

Co ciekawe, aż połowa badanych Polek planuje obdarować z tej okazji... samą siebie.

Popularne
Dzień Kobiet - jak świętować ten dzień? - 5 pomysłÃłw
Dzień Kobiet - co robić w to święto? 5 pomysłów

Zobacz, jak spędzić Dzień Kobiet, aby w pełni go celebrować.