(Nie) z pamiętnika Bridget Jones.
2005-12-10 00:00:00Mam 24 lata i w końcu urosły mi piersi!! Niestety wraz z nimi biodra, brzuch, uda… I mam te pysiowate policzki gdy spoglądam w lustro. Przytyłam. Ratunku!
Kilka nadprogramowych kostek czekolady, parę wyjść z przyjaciółmi na pizzę, gyros z sosem czosnkowym, ta pyszna szarlotka, której niedawno nauczyłam się przyrządzać, no i kanapki. Trudno przybrać na wadze nie było. Ale co teraz? Są na pewno dwa wyjścia…
Pierwsze prowadzi do siłowni, na fitness, do działu z warzywami zamiast półek z pączusiami polanymi grubą warstwą lukru; każe pocić się i zostawić co-nieco z tej wielkiej porcji, która znajduję się na naszym talerzu…
Drugie to zostać w domu. Skoro i tak nie mieszczę się w żadne spodnie a w moich sexy bluzkach wyglądam jak wieloryb, to zrobię przysługę sobie i innym i zaszyję się w czterech ścianach. W wolnych chwilach będę szukać w necie diet - najlepiej takich „cud” przegryzając małe co-nieco.
Tak będzie najłatwiej, ale czy najmądrzej ?
Wiele z nas wybiera niestety te drugą możliwość, nie chcąc zdać sobie sprawy, że podczas siedzenia w domu przybywają nam następne, nadprogramowe, kilogramy… A potem coraz trudniej wziąć się za ćwiczenia; po pierwsze mamy więcej wagi do zrzucenia, po drugie, gdy jesteśmy grubsze i wszelkie ćwiczenia fizyczne sprawiają nam dużo więcej trudności. Generalnie, musimy włożyć większą pracę by uzyskać pożądany efekt.
Zatem, czy warto marnować dni na opłakiwanie swojej wagi w domu?? Nie!
Pora roku nas w niczym nie tłumaczy. Fakt, nie jest to najlepszy sezon na pływanie, jazdę na rowerze czy rolkach na świeżym powietrzu. Ale po coś wymyślono siłownie! We Wrocławiu mamy całą gamę ośrodków, w których możemy uprawiać sporty. Od siłowni, niektóre tylko dla pań, poprzez różnego rodzaju fitness, pilastes, po jogę.
Niestety zauważyłam dziwną rzecz uczęszczając na zajęcia tego typu. Często panie z nadwagą chowają się w kąt sali i ukradkiem wykonują ćwiczenia, albo zrezygnowane, widząc młode jędrne ciałka, pakują się i ze smutkiem na twarzy wracają do domu. Nie tędy droga! Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nie możemy porównywać swoich ciał, możliwości do kogoś obcego.. Nie musimy być lepsze, sprawniejsze od naszej wysportowanej instruktorki z kształtnym tyłeczkiem! Mamy być szczęśliwe same z sobą! I z wesołą miną iść przez życie!
A Paniom, które wolą wysiłek na świeżym powietrzu polecam jazdę na łyżwach (ale radzę być ostrożną, ja po sobotnich wygłupach na lodzie mam poobijane kolana, które zmieniają każdego dnia kolor oraz stłuczony łokieć) czy nartach. Wystarczy odpowiedni strój, dobry humor i nie ma powodu by martwić się o mróz! A przy okazji spalamy kalorie ;-)
Powodzenia i miłej zabawy!
Milka
(dlastudentki@dlastudenta.pl)
Kilka nadprogramowych kostek czekolady, parę wyjść z przyjaciółmi na pizzę, gyros z sosem czosnkowym, ta pyszna szarlotka, której niedawno nauczyłam się przyrządzać, no i kanapki. Trudno przybrać na wadze nie było. Ale co teraz? Są na pewno dwa wyjścia…
Pierwsze prowadzi do siłowni, na fitness, do działu z warzywami zamiast półek z pączusiami polanymi grubą warstwą lukru; każe pocić się i zostawić co-nieco z tej wielkiej porcji, która znajduję się na naszym talerzu…
Drugie to zostać w domu. Skoro i tak nie mieszczę się w żadne spodnie a w moich sexy bluzkach wyglądam jak wieloryb, to zrobię przysługę sobie i innym i zaszyję się w czterech ścianach. W wolnych chwilach będę szukać w necie diet - najlepiej takich „cud” przegryzając małe co-nieco.
Tak będzie najłatwiej, ale czy najmądrzej ?
Wiele z nas wybiera niestety te drugą możliwość, nie chcąc zdać sobie sprawy, że podczas siedzenia w domu przybywają nam następne, nadprogramowe, kilogramy… A potem coraz trudniej wziąć się za ćwiczenia; po pierwsze mamy więcej wagi do zrzucenia, po drugie, gdy jesteśmy grubsze i wszelkie ćwiczenia fizyczne sprawiają nam dużo więcej trudności. Generalnie, musimy włożyć większą pracę by uzyskać pożądany efekt.
Zatem, czy warto marnować dni na opłakiwanie swojej wagi w domu?? Nie!
Pora roku nas w niczym nie tłumaczy. Fakt, nie jest to najlepszy sezon na pływanie, jazdę na rowerze czy rolkach na świeżym powietrzu. Ale po coś wymyślono siłownie! We Wrocławiu mamy całą gamę ośrodków, w których możemy uprawiać sporty. Od siłowni, niektóre tylko dla pań, poprzez różnego rodzaju fitness, pilastes, po jogę.
Niestety zauważyłam dziwną rzecz uczęszczając na zajęcia tego typu. Często panie z nadwagą chowają się w kąt sali i ukradkiem wykonują ćwiczenia, albo zrezygnowane, widząc młode jędrne ciałka, pakują się i ze smutkiem na twarzy wracają do domu. Nie tędy droga! Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nie możemy porównywać swoich ciał, możliwości do kogoś obcego.. Nie musimy być lepsze, sprawniejsze od naszej wysportowanej instruktorki z kształtnym tyłeczkiem! Mamy być szczęśliwe same z sobą! I z wesołą miną iść przez życie!
A Paniom, które wolą wysiłek na świeżym powietrzu polecam jazdę na łyżwach (ale radzę być ostrożną, ja po sobotnich wygłupach na lodzie mam poobijane kolana, które zmieniają każdego dnia kolor oraz stłuczony łokieć) czy nartach. Wystarczy odpowiedni strój, dobry humor i nie ma powodu by martwić się o mróz! A przy okazji spalamy kalorie ;-)
Powodzenia i miłej zabawy!
Milka
(dlastudentki@dlastudenta.pl)
Słowa kluczowe: siłownia ćwiczenia fitness sylwetka