Romantyczny weekend we dwoje
2007-05-15 23:32:13Jeśli idziesz gdzieś w góry, choćby był to tylko niegroźny, niebieski szlak rowerowy, upewnij się, że wiesz dokąd zmierzasz. Mapa będzie dodatkowym udogodnieniem. Nigdy, absolutnie nigdy, nie decyduj się na spontaniczne przejście od popołudniowego spaceru do wysokogórskiej wspinaczki. Może się to zakończyć odmową pracy mięśni łydek, brakiem dostępu do wodopoju, ramieniem torebki wpijającym się w twoją szyję. Nawet najznakomitsi projektanci kobiecych akcesoriów nie tworzą ich z myślą o kilkugodzinnym marszu pod górę w promieniach słońca. Nie, kilkugodzinny maraton po sklepach nawet w połowie tego nie przypomina. Poza tym możesz nagle stwierdzić, że absolutnie nie wiesz, gdzie jesteś, a (co gorsza) wielokrotne powtarzanie Ci nazwy miejscowości przez przechodniów nie pomaga w jej zapamiętaniu. Jeśli nie masz ze sobą komórki z funkcjonującym GPS-em możesz dostać nagłego ataku paniki. Zamiast fatamorgany z przystojnym brunetem, który polewa sobie seksownie kark wodą ze studni, twoim oczom ukaże coś zgoła innego! Ty, gubiąc swoje nieprzystosowane do biegu półbuty wspinasz się na drzewo, uciekając przed niedźwiedziem. Nocujesz na gałęzi całą noc martwiąc się, czy aby nie spadniesz prosto w paszczę wyżej wspomnianego zwierza. Zostajesz zaatakowana przez armię mrówek, karaluchów, szczypawic i wszędobylską korę, która boleśnie wpija ci się gdzieś pod bielizną. Nie wspominając już o tym, że na pewno masz okres i żadnych tamponów w torebce, którą notabene wraz z komórką pożarł niedźwiedź. A bruneta nad studnią ani widu, anii słychu! W akcie desperacji, by unormować oddech wypijasz duszkiem pół litra wody mineralnej. Po chwili uświadamiasz sobie, że był to twój największy błąd (zaraz po samym pomyśle na przechadzkę). Do bazy noclegowej zostało ci ponad 3 kilometry, a był to jedyny płyn jakim dysponowałaś. Nieciekawie.
Kiedy już dodatkowo rozpadnie ci się but, odejdziesz kilka ładnych kilometrów od szlaku głównego, zacznie ci być zimno w cienkim, letnim sweterku, który włożyłaś z zamiarem przespacerowania się do centrum i z powrotem i zgłodniejesz do tego stopnia, że mlecze przy drodze wydadzą ci się rarytasem ze sklepu ze zdrową żywnością bądź pewna: to dopiero początek! Pani z mijanej osady stwierdzi, że do cywilizacji masz więcej niż mogłabyś przypuszczać, i że minęłaś się z jedynym PKS-em, który można tu spotkać i obowiązkowo rozładuje ci się komórka. Tak to bywa, kiedy stawia się na różową obudowę, a nie na solidną firmę. Gwarantuję, że zatęsknisz za swoim codziennym zmęczeniem, zaduchem spalin i tłumem ludzi. Zaczniesz ponadto pałać bliżej niezidentyfikowaną miłością do potencjalnego znaku informującego, w którą stronę powinnaś pójść. Jeśli podczas tej relaksującej eskapady towarzyszy ci twój ukochany, za którego namową zdecydowałaś się spędzić weekend w górach, a nie w kostiumie kąpielowym na własnym balkonie, zniechęcająco podziała na ciebie jego dobra kondycja i ciągle powtarzane No za tym zakrętem to już na pewno koniec. Bez złudzeń – on też nie wie, gdzie jesteście. Liczy na twój kobiecy instynkt, ale męska duma każe mu grać przywódcę stada. Stado składa się w tym przypadku z ciebie, odcisków na stopach i mrówek podróżujących na gapę w twoich spodniach. Tak, w tych okolicach. Wtedy masz szansę poczuć się prawie jak ja. Prawie.
Teoretyzując dalej: będzie ciężko, ale jest szansa, że złapiecie w końcu jakiś busik linii lokalnej do większej miejscowości, skąd uda wam się zapewne wydostać. On kupi piwo, a ty zjesz całą pizze, co mimo intensywnego, całodniowego marszu, spowoduje wyrzuty sumienia i refleksję nad twoją dietą. Wrócicie do pokoju i zamiast spędzić godzinę figlując pod kołdrą każde z was rzuci się w odmęty snu marząc o prywatnym masażyście (ty) i kolejnym piwie (on). Rano będziecie już wyjeżdżać z zakwasami taszcząc torbę z Poradnika Domowego na dworzec. I tak będzie wyglądał wasz romantyczny wyjazd we dwoje, z założenia regeneracyjny. Biorąc pod uwagę taki scenariusz wolałabym zostawić te 150 zł w salonie SPA, a romantyzm znaleźć w jego mieszkaniu przy butelce dobrego wina. A to wszystko wina wybujałej kobiecej ambicji i jednego, denerwującego zdania: 5 kilometrów? Dojdę!
Dobra rada na przyszłość. Mierz siły na zamiary, bo skończysz w towarzystwie pęcherzy na stopach. I nadal nigdzie nie będzie bruneta znad studni.
Olga Filipowska
(olga.filipowska@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera