Szał szmat
2006-03-28 00:00:00Wiosna w tym roku będzie ultrakobieca.
Sklepy, w których możemy zakupić odzież z drugiej ręki określamy mianem: lumpex, szmatex. Termin lumpex pochodzi od słowa lump, które jest dwuznaczne, określa mianowicie ciuch stary, zniszczony o nacechowaniu negatywnym a także osobnika brudnego, niekiedy śmierdzącego kojarzonego z napojem kolokwialnie nazywanym jabolem. Natomiast etymologia słowa szmatex jest związana ze ścierką, ścierą i podobnymi przyrządami wspomagającymi procesy czyszczenia jak np. podłogi. Związek między tymi nazwami a interesującymi nas sklepami jest nieelegancki, dlatego radziłabym w towarzystwie używać określenia second hand, a jeśli chcemy być „trendy” – vintage.
Czym jest Vintage?
Dla ścisłości Vintage jest to wyjątkowo ekskluzywna odmiana lumpexu. Sklepy tego typu są szczególnie popularne na zachodzie i wbrew pozorom ich klientami nie są osoby, które znalazły się tam ze względów oszczędnościowych. Ceny są wygórowane i adekwatne do jakości sprzedawanej w nich odzieży. W tych luksusowych butikach nabyć można stare kreacje z lat 60. i 70. wielkich kreatorów i bynajmniej nie są to ubrania zniszczone, a co najwyżej parę razy ubrane przez byłe bogate właścicielki. Ekspozycja tego pierwszorzędnego towaru również nie jest bagatelna.
Vintage po polsku
Second handy są pewnym odzwierciedleniem stanu odzieżownictwa w danym kraju sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat, dlatego ekspozycje krajowe nie są równie imponujące jak w państwach zachodnich. Nieliczne w naszym kraju tego typu sklepy odwiedzane są w dużym stopniu przez stylistów, scenografów, aktorów oraz inne osoby o szczególnie wysokich wymaganiach.
Historia polskiego second handu w pigułce.
Istniały w Polsce już w latach 80. chodź były mało popularne. Sławę oraz niemijający blask przyniosły subkultury określane mianem Punk oraz Grunge, które tym samym na zawsze odcisnęły tym piętno na modzie polskiej ulicy.
Dla kogo lumpexy?
Opozycjonistów ( czyt. indywidualistów) szukających alternatywy wobec kreatorów-dyktatorów
Dla oszczędnych
Dla szukających inspiracji
Dla tych „innych”
Dla fascynatów recyklingu
Minikurs lumpexiary:
1. Wobec wszędobylskiej tandety wybieramy sklepy z polecenia, czyli: dla przykładu możemy skonsultować się z babcią, bądź zadzwonić do przyjaciółki.
2. Na naszą podróż rezerwujemy dużo czasu, który zostanie pochłonięty przez przewracanie stosu ubrań.
3. Rezygnujemy ze wszelkich torebek i wcześniejszych zakupów, gdyż nasze ramiona zostaną tak czy inaczej nadmiernie obciążone stosem szmat.
4. Szperamy długo, intensywnie i najlepiej szybko, gdyż każdy potencjalny klient jest naszym wrogiem
5. Jakie dni wybieramy na zakupy? I tu zdania specjalistów są sprzeczne wg części należy wybierać się w dni dostawy, gdy ciuchy są jeszcze nieprzebrane, (ale to jest wersja dla miłośników wyprzedaży w Media Markt) natomiast ich przeciwnicy uważają ze lepsze są dni błogiego spokoju w dzień/parę dni po dostawie.
6. Do koszyka wkładamy znacznie więcej niż chcemy kupić, bo większość rzeczy może zaskoczyć nas swym krojem i rozmiarem
7. Wyrabiamy sobie oko artysty-plastyka i wizualnie określamy proporcje ubrania w stosunku do naszego ciała. Rozmiar umieszczone na metce może okazać się kolejnym elementem zaskoczenia
8. Nie idziemy sami, a na towarzysza naszych poszukiwań wybieramy osobę uczciwą, (która szczerze nam doradzi), nie zbyt bezpośrednią, (która nie wyśmieje naszych skrytych ubraniowych marzeń) i mocno nam oddaną, (która nie zwinie tam żadnego skarbu sprzed nosa)
Zapraszam do szmacianego szaleństwa!
Magdalena Niedźwiecka