Trwały związek, czyli jaki?
2009-05-11 15:32:39„Znany aktor zostawił żonę dla młodszej!”, „Popularny prezenter oświadczył, że nie interesują go stałe związki!” „Wielki rozwód w Hollywood!” Takie krzykliwe tytuły wyłaniające się z okładek tabloidów czy stron portali internetowych, stanowią stały element krajobrazu współczesnego życia publicznego. Nikogo już nie dziwią poligamiczne upodobania gwiazd wielkiego ekranu czy erotyczne ekscesy wirtuozów sceny muzycznej. Jednak ostatnimi czasy dokonuje (dokonała?) się w społeczeństwie rewolucja wykraczająca w sposób oczywisty poza sferę czysto plotkarską O ile jeszcze kilka lat temu libertyńskie zwyczaje gwiazd zwykliśmy traktować jako fanaberię typową dla mieszkańców „szklanego Olimpu”, o tyle dziś coraz większa ilość osób sama dała się uwieść kulturze hedonizmu.
Dla pokolenia naszych rodziców ślub czy posiadanie dziecka w trakcie studiów lub tuż po ich zakończeniu było zjawiskiem jak najbardziej normalnym i powszechnym. Osoby, które kończyły edukację na wcześniejszym etapie, jeszcze szybciej pozbywały się wątpliwości co do wyznania sakramentalnego „tak.” Dziś obrączka na palcu osoby poniżej 25 roku życia jawi się jako symbol zdziwaczenia, nieodpowiedzialnej decyzji albo wpadki. Jak powszechnie wiadomo, małżeństwa są najczęstszą przyczyną rozwodów, więc po co zawczasu komplikować sobie życie i przyrzekać coś, czego i tak zapewne nie uda nam się spełnić. W końcu, skąd mamy wiedzieć, czy nigdy nie spotkamy na swojej drodze kogoś ładniejszego, mądrzejszego, bardziej wartościowego?
Konsekwencją takich poglądów jest, nie tylko coraz późniejszy wiek, w którym decydujemy się na zawarcie małżeństwa (o ile w ogóle mamy takowy zamiar), ale także lawinowo rosnąca liczba rozwodów. Przyczyny tego zjawiska są wielorakie. Niemały wpływ mają wspomniane przeze mnie na wstępie zachowania gwiazd, które zawsze potrafiły skutecznie oddziaływać na resztę społeczeństwa. Jednak są one tak naprawdę tylko przysłowiowym języczkiem u wagi, drobnym elementem medialno-kulturalnej ofensywy mającej nas przekonać do tego, że to raczej świat powinien iść z nami na kompromisy, a nie odwrotnie. Uzbrojeni w mądrości życiowe kalibru „Najważniejsze to być sobą” czy „Jestem jaki jestem” nie mamy już wątpliwości, że to nasz partner powinien się do nas dostosować i spełniać nasze oczekiwania. Wszakże wszelkie ustępstwa i próby dostosowania się do drugiej osoby, są niczym innym jak odzieraniem mnie z mojej autonomii i indywidualizmu! Co ciekawe, druga strona żyje w podobnym przeświadczeniu. Tak więc, w konsekwencji, stają naprzeciwko siebie dwie zabarykadowane egoizmem fortece czekające, aż czas zeżre mury przeciwnika, pardon! partnera i ten zmuszony sytuacją, przyjmie nasze oczekiwania jako swoje powinności. Gdy po paru latach, zniecierpliwieni, wyjrzymy przez okno naszej warowni, to spostrzeżemy, że jego/jej fortyfikacja jest w stanie wcale nie gorszym od naszej! Co za bezczelność! Cóż więc pozostaje zrobić, jeśli nie złożyć papierów rozwodowych i pozbyć się niereformowalnego balastu?
Gdy będziemy się już mogli zastanowić, co począć z uzyskaną wolnością i ciągle tkwiącym w nas sentymencie do zakończonego związku, gazety i telewizje, przyjdą nam z pomocą obwieszczając, że „bycie singlem jest trendy!” Wytłumaczą co z tą naszą „trendowatością” zrobić i wyjaśnią, jak zagospodarować nagły przypływ wolnego czasu. Drogi alkohol, ekskluzywne ciuchy, szybki seks? Nad czym się jeszcze zastanawiasz? Korzystaj, w końcu życie masz tylko jedno!
Kiedy już promile wyparują, skórzane kurtki się znoszą, a przypadkowe dziewczyny czy chłopcy wrócą na swoje miejsca, zostaniemy sami w swoich fortecach, oddzieleni od szczęścia bramą i murami.
Piotr Czepulonis