Walentynkowa kolacja z frutti di mare
2006-03-15 00:00:00Lada dzień święto zakochanych – Walentynki. Warto ten czas spędzić w sposób szczególny, oderwać się od nużącej rzeczywistości (dla niektórych wręcz przerażającej ze względu na wciąż trwającą sesję) i wraz z naszą połóweczką... no właśnie... Tym, którzy nie mają jeszcze sprecyzowanych planów na walentynkowy wieczór, proponuję wykwintną, aczkolwiek lekko strawną kolację, przygotowaną na bazie naturalnych afrodyzjaków.
Głównym składnikiem proponowanego dania są owoce morza (krewetki, ostrygi, homary itd.), które ze względu na działanie silnie pobudzające, uchodzą za wyjątkowo skuteczny afrodyzjak. O ich niezwykłych właściwościach wiedział już Casanova i z tego właśnie względu codziennie zjadał na śniadanie około 50 ostryg. Za afrodyzjaki uważa się także inne dary morza – m.in. łososia, pstrąga, węgorza, solę, oraz kawior.
Następnym niezbędnym komponentem jest sos pomidorowy, który możemy przygotować sami, podduszając obrane i pozbawione środków pomidorki, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji. W przypadku braku czasu, bądź nikłych zdolności kulinarnych, możemy zaopatrzyć się w gotowy sos (najlepiej w słoiczku). Pomidory, szczególnie w postaci przetworzonej są skarbnicą likopenu, czyli substancji przeciwdziałającej chorobom prostaty.
Mamy już najważniejsze składniki naszej potrawy, a więc zabieramy się do dzieła. Owoce morza przelewamy wrzątkiem i dusimy 5 minut na patelni, dodając około 3 ząbki czosnku. Jestem pewna, że większość z Was ma teraz bardzo zdziwione miny, bo czosnek uchodzi za warzywo o wyjątkowo nieprzyjemnym, dla niektórych, aromacie. Tak się składa, że reguluje on ciśnienie, poprawiając ukrwienie narządów płciowych, mało tego – jest skutecznym lekarstwem na kłopoty z erekcją. Poza tym, jeśli potrawa ta zostanie skonsumowana wspólnie przez parę darzącą się szczerym uczuciem, to ledwie wyczuwalny aromat czosnku nie będzie żadnym problemem. Tym jednak, którzy nie dali się przekonać, bo wyjątkowo nie lubią aromatu czosnku, polecam natkę pietruszki i goździki, które nie dość że niwelują nieprzyjemny zapach, to równocześnie ożywiają zmysły.
Do podduszonych owoców morza dodajemy sos pomidorowy i solimy według własnego uznania, a następnie podlewamy szklanką białego, wytrawnego wina.
Nadszedł czas na jedną z ważniejszych czynności w sztuce kulinarnej (miłosnej także) – przyprawianie. Jak wiadomo, ostre przyprawy rozpalają ciało i zmysły, a także zwiększają potencjał seksualny, dlatego też nie obejdzie się bez odrobiny chili i pieprzu. Aby nasz sos był jeszcze bardziej aromatyczny, dodajemy bazylię (najlepiej świeżą) oraz oregano. Wszystkie te przyprawy przyspieszają trawienie, dzięki czemu czujemy się lżejsi i pełni energii.
Tak doprawiony sos dusimy aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji (około 10 minut), a w międzyczasie gotujemy makaron (najlepiej wstążki).
Teraz należy zadbać o odpowiednie podanie i stworzenie romantycznego nastroju. Stół możemy przyozdobić serwetkami (najlepiej w elektryzującym kolorze czerwonym lub różowym), świeżymi kwiatami i tradycyjnymi, przez niektórych uznawanymi za „oklepane” świecami.
Świetnym dodatkiem do przygotowanej przez nas potrawy będzie białe, wytrawne wino (możemy wykorzystać pozostałość tego, które użyliśmy do podlania sosu), które działa jak afrodyzjak – pobudza pożądanie i delikatnie rozpręża. Trzeba jednak pamiętać, że alkohol w nadmiarze osłabia sprawność seksualną (i intelektualną), a także powoduje senność.
A więc... smacznego.
Monika Śliwa
Głównym składnikiem proponowanego dania są owoce morza (krewetki, ostrygi, homary itd.), które ze względu na działanie silnie pobudzające, uchodzą za wyjątkowo skuteczny afrodyzjak. O ich niezwykłych właściwościach wiedział już Casanova i z tego właśnie względu codziennie zjadał na śniadanie około 50 ostryg. Za afrodyzjaki uważa się także inne dary morza – m.in. łososia, pstrąga, węgorza, solę, oraz kawior.
Następnym niezbędnym komponentem jest sos pomidorowy, który możemy przygotować sami, podduszając obrane i pozbawione środków pomidorki, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji. W przypadku braku czasu, bądź nikłych zdolności kulinarnych, możemy zaopatrzyć się w gotowy sos (najlepiej w słoiczku). Pomidory, szczególnie w postaci przetworzonej są skarbnicą likopenu, czyli substancji przeciwdziałającej chorobom prostaty.
Mamy już najważniejsze składniki naszej potrawy, a więc zabieramy się do dzieła. Owoce morza przelewamy wrzątkiem i dusimy 5 minut na patelni, dodając około 3 ząbki czosnku. Jestem pewna, że większość z Was ma teraz bardzo zdziwione miny, bo czosnek uchodzi za warzywo o wyjątkowo nieprzyjemnym, dla niektórych, aromacie. Tak się składa, że reguluje on ciśnienie, poprawiając ukrwienie narządów płciowych, mało tego – jest skutecznym lekarstwem na kłopoty z erekcją. Poza tym, jeśli potrawa ta zostanie skonsumowana wspólnie przez parę darzącą się szczerym uczuciem, to ledwie wyczuwalny aromat czosnku nie będzie żadnym problemem. Tym jednak, którzy nie dali się przekonać, bo wyjątkowo nie lubią aromatu czosnku, polecam natkę pietruszki i goździki, które nie dość że niwelują nieprzyjemny zapach, to równocześnie ożywiają zmysły.
Do podduszonych owoców morza dodajemy sos pomidorowy i solimy według własnego uznania, a następnie podlewamy szklanką białego, wytrawnego wina.
Nadszedł czas na jedną z ważniejszych czynności w sztuce kulinarnej (miłosnej także) – przyprawianie. Jak wiadomo, ostre przyprawy rozpalają ciało i zmysły, a także zwiększają potencjał seksualny, dlatego też nie obejdzie się bez odrobiny chili i pieprzu. Aby nasz sos był jeszcze bardziej aromatyczny, dodajemy bazylię (najlepiej świeżą) oraz oregano. Wszystkie te przyprawy przyspieszają trawienie, dzięki czemu czujemy się lżejsi i pełni energii.
Tak doprawiony sos dusimy aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji (około 10 minut), a w międzyczasie gotujemy makaron (najlepiej wstążki).
Teraz należy zadbać o odpowiednie podanie i stworzenie romantycznego nastroju. Stół możemy przyozdobić serwetkami (najlepiej w elektryzującym kolorze czerwonym lub różowym), świeżymi kwiatami i tradycyjnymi, przez niektórych uznawanymi za „oklepane” świecami.
Świetnym dodatkiem do przygotowanej przez nas potrawy będzie białe, wytrawne wino (możemy wykorzystać pozostałość tego, które użyliśmy do podlania sosu), które działa jak afrodyzjak – pobudza pożądanie i delikatnie rozpręża. Trzeba jednak pamiętać, że alkohol w nadmiarze osłabia sprawność seksualną (i intelektualną), a także powoduje senność.
A więc... smacznego.
Monika Śliwa
(dlastudentki@dlastudenta.pl)
Słowa kluczowe: walentynki kolacja owoce morza frutti di mare