Zakochani - zatraceni
2007-05-09 01:09:06To absolutnie idealny obraz funkcjonowania prawidłowego związku. Jakże rzadko spotykamy tak symbiotyczny układ! Jakże często obserwujemy relacje, które zamiast być siłą napędową, są toksycznymi kajdanami utrapienia…
Miłe złego początki
W początkowej fazie znajomości, zauroczeniu drugą osobą towarzyszy idealizowanie. Potocznie mówiąc, na nos nasuwają się różowe okulary. Fascynacja jest coraz większa, świat coraz bardziej kolorowy. Zakochani zachowują się niczym uzależnieni. Poświęcają się, a znajomość absorbuje ich do tego stopnia, że przestają normalnie funkcjonować. Narkotyzująca dawka szczęścia może być niebezpieczna.
Zaczyna się niewinnie. Sukcesywna rezygnacja ze swoich zainteresowań, pasji, spotkań ze znajomymi. Wszystko aby wyłuskać trochę więcej wolnych chwil dla ukochanej osoby. Z czasem partnerzy stają się do siebie tak podobni, że ludzie, z którymi jeszcze utrzymują kontakt postrzegają ich jako całość. 2 w 1. Dochodzi do zatracenia indywidualności. Często jednej osoby kosztem drugiej. Takie ujednolicenie osobowości i unifikacja nie wróży nic dobrego. Prędzej czy później miłość samoczynnie się wypali. Dlatego bezgraniczne oddanie nie jest gwarancją udanego związku. Ślepym zauroczeniom powinniśmy powiedzieć stanowcze NIE.
Widziane z boku
Agnieszkę poznałam w 1 klasie ogólniaka. Mocno skręcone włosy sprawiające wrażenie artystycznego nieładu wraz z własnoręcznie zrobioną biżuterią zwróciły moją uwagę. Wyglądała na przebojową, żywiołową dziewczynę. Przez wspólną naukę i wypady na miasto szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Z ciekawością słuchałam o jej zainteresowaniu sztuką, a przede wszystkim malarstwem. Aga sama malowała niesamowicie. Aż dech zaparło mi w piersiach kiedy zobaczyłam swój portret, oddany niemalże z najmniejszym detalem. Poświęcała temu dużo czasu, ale frajdę jaką z tego czerpała było widać w jej oczach. W drugim semestrze do naszej klasy doszedł pewien sympatyczny chłopak. Od początku wyczułam nutkę mięty w relacjach pomiędzy Darkiem a Agnieszką. Tak też stałam się świadkiem narodzin wielkiej klasowej miłości. Moja wyrozumiałość dla ich uwielbienia szybko przerodziła się w złość do Darka, że „zabrał mi przyjaciółkę”. Z czasem pogodziłam się, że nigdy jej nie odzyskam. Zresztą nie była to już ta sama Aga. Z przerażeniem obserwowałam jej metamorfozę. Ucichła, zdecydowanie odizolowała się od reszty świata, pędzel przestał dla niej istnieć, gdyż związek pochłonął ją doszczętnie. Jej podporządkowanie budziło we mnie żal. Zrezygnowała z wszelkiego rodzaju spotkań, (oprócz randek oczywiście), włosy upinała misternie gładko, nigdy więcej nie pozwoliła sobie na ekstrawagancki makijaż. Zdawać by się mogło, że Darek całkowicie nią zawładnął, a ona straciła poczucie własnej tożsamości. Po dwóch latach ich związku, kiedy postanowiła zerwać ten niezdrowy układ, nasze relacje odżyły. Ze łzami w oczach opowiadała mi jak to jest mieć faceta- (żeby nie powiedzieć tyrana) „absorbującego”. Z przykrością stwierdziła, że przez ten 2-letni okres straciła wszystkich znajomych, o przyjaciołach nie wspominając…
Drugi przykład, (jakich mnóstwo w życiorysach moich koleżanek) kuzynka Monika. Dziewczyna ambitna, mająca potencjał i wiele planów na przyszłość. Jej pragnienie zrobienia kariery zawodowej legło w gruzach po zapoznaniu jej obecnego męża - Filipa. Przerwała studia, przestała odwiedzać rodzinę. Ślub wzięła w wieku 21 lat, w tym samym roku urodziła dziecko i pogodzona z życiem kury domowej wiedzie tę sielankę zamknięta w złotej klatce. O karierze prawniczki i spontanicznym życiu już dawno zapomniała…
Dobre (zd)rady
Po okresie tak zwanym „zapoznawczym”, wkraczamy w fazę nieuświadomionego wychowywania siebie. Sprawdzamy granicę cierpliwości, wrażliwości, a czasem przyzwoitości. Badamy grunt pod nogami. Jest do idealny czas, aby nauczyć siebie wzajemnie żyć w związku lecz z pewnym dystansem, przy zdrowym dozowaniu uczuć i emocji. Związek ma sprawiać przyjemność, ale i rozwijać. Nie ograniczać i nie pozbawiać własnego zdania. Każde z partnerów powinno mieć, oprócz wspólnych, własne pasje i zajęcia. Dziewczyna zamiast chorobliwie podejrzewać partnera o zdradę, podczas gdy on gra z kumplami w kosza, sama powinna zapisać się na aerobik. Chłopak marudząc na „babskie” wieczory niech sam wyjdzie z inicjatywą i zorganizuje męskie spotkanie przy meczu i piwie. Każdemu wyjdzie to na dobre. Pojawi się mała tęsknota, zainteresowanie tym, „co ta druga osoba robi beze mnie” a także przeświadczenie, że ‘połówka’ jest bardziej atrakcyjna, bo zachowuje swoją osobowość i niezależność. Tematów do rozmów też przybędzie, bo w końcu nie ma to jak przyjść do domu, gdzie czeka ukochany i opowiedzieć mu o całym dniu…
Paulina Kopaniecka
(paulina.kopaniecka@dlastudenta.pl)
Fot. Magdalena Ziaja