Rzecz o jedynaku
2008-04-20 21:45:58Tak to już mamy przyjęte w naszym społeczeństwie, że jedynak bywa traktowany już na wstępie inaczej. Współczujące spojrzenia na informacje o braku rodzeństwa przeplatają się z tymi niedowierzającymi, bądź w najgorszym przypadku lekceważącymi. Wiele osób sądzi bowiem, że życie jedynaka to żywot usłany różami, a on sam to mistrz egoizmu. Czy aby na pewno?
Z profilu psychologicznego jedynaka wyłania się obraz osoby, która wcale nie myśli tylko o sobie. I widzi coś więcej niż czubek własnego nosa. Brak rodzeństwa powodował, że w dzieciństwie był właściwie zdany sam na siebie, co w dorosłym życiu przekłada się na umiejętność zadbania o własne sprawy. Co go cechuje? Z pewnością inteligencja i ambicja. Tu ukłon w stronę często przesadnie troskliwych rodziców, którzy na swoje „oczko w głowie” przelewają często własne niespełnione ambicje. A pociecha nie ma wyboru i stara się sprostać tym oczekiwaniom. To również rzutuje na późniejsze życie. Według psychologów jedynak to zazwyczaj osoba starannie wykształcona, która savoir-vivre ma opanowany w małym paluszku. To różowa strona osobowości jedynaka. Jest jeszcze ta druga, którą większość uważa za jedyną i nie przyjmuje do wiadomości innej opcji. Otóż jedynak przyzwyczajony do bycia w centrum zainteresowania poszukuje choćby namiastki tego, by móc normalnie funkcjonować. W towarzystwie najczęściej błyszczy elokwencją albo przynajmniej próbuje. Nie zawsze spotyka się to z aprobatą, bo bycie „wow” na siłę zwyczajnie się nie sprzedaje. Mimo wszystko jednak jedynak zaspokaja swoją potrzebę bycia w centrum uwagi. A że spotyka się to z różnym odbiorem, to już inna historia.
Jedynacy mają problemy z radzeniem sobie w sytuacjach konfliktowych. Skoro w dzieciństwie nie mieli okazji dostać od siostry, czy brata klockiem po głowie, rozpłakać się, pokrzyczeć i... oddać, to w dorosłym życiu nie będą wiedzieli, jak zareagować podczas niespodziewanej kłótni. Okazuje się zatem, że posiadanie rodzeństwa lub też jego brak rzutuje na kontakty z innymi w codziennym życiu. Wygórowane wymagania ze strony rodziców i ułożony przez nich skrupulatnie plan na przyszłość. Z tym często zmagają się jedynacy. Poza tym presja ciągłej kontroli i poczucie powinności wobec rodziców plus myślenie typu „mają tylko mnie”, przytłacza. Nadopiekuńczość, jakiej doświadczyli w dzieciństwie również ma swoje odbicie w kontaktach z otoczeniem. Głównie przekłada się to na relacje w związkach. Jedynacy bardzo często uzależniają się od swoich partnerów i wymagają od nich okazywania ciągłej uwagi i troski. I tu pojawia się paradoks. Z jednej strony jedynak nie wyobraża sobie życia bez swojej drugiej połówki. A z drugiej, wskutek dzieciństwa bez rodzeństwa, poradzi sobie doskonale, jeśli zostanie sam.
Nie można jednak generalizować. Bo jedynak jedynakowi nierówny. Widzę to doskonale w gronie swoich bliższych i dalszych znajomych. Koleżanka numer jeden - ukochana córeczka tatusia. Lubi rozstawiać ludzi po kątach. Nie dość, że robi to często, to jeszcze dość impulsywnie. Nie liczy się z uczuciami innych. Jednego dnia potrafi wszystkich wkurzyć, by następnego traktować ich jak bohaterów bajki ociekającej zewsząd dobrocią. Tylko, że lukrowatość tego marnego teatrzyku nikogo nie przekonuje. Wręcz przeciwnie. Budzi co najwyżej uśmiech politowania. Koleżanka numer dwa – całkowite przeciwieństwo koleżanki numer jeden. Piekielnie inteligentna altruistka, dla której liczą się inni ludzie. Świadoma swojej inteligencji potrafi ją skutecznie wykorzystywać a jej naturalność sprawia, że jest uwielbiana. Mit samolubnego jedynaka całkowicie jej nie dotyczy.
Stereotyp rozpieszczonego do granic możliwości jedynaka funkcjonuje nadal. I w dodatku ma się całkiem dobrze. Dostając z góry taką etykietkę trzeba naprawdę uzbroić się w cierpliwość, by nie wybuchnąć. Czy jednak udowadnianie na siłę, że nie jest się takim, jak mówią, ma sens? Lepiej chyba postawić na naturalność i dać się po prostu poznać, jakim to jest się jedynakiem. To zdaje się nawet konieczne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że walka ze stereotypami często kończy się fiaskiem. Łatwiej ocenić przecież kogoś zgodnie z zakodowanym w głowie wyobrażeniem, niż wysilić się na poznanie tej osoby. Po prostu na skąpstwo myślowe nie ma rady.
Katarzyna Stec
(katarzyna.stec@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera