Słodkie koneksje
2009-01-30 11:02:48Szukamy wszyscy. Mniej lub bardziej świadomie. Przyznajemy się do tego otwarcie lub robimy to ukradkiem. Idziemy prostą drogą lub zaglądamy w każdą przecznicę. Każdy ma swój sposób. Wieczorem przed zaśnięciem czujemy, na jakim etapie się znajdujemy. Czy intuicyjnie przeczuwamy, że jeszcze daleka droga, czy może natrafiliśmy na cień Tej osoby....a może leży ona obok nas? A może to właśnie nie ona... Czasem ogarnia nas pustka. Nie wiemy nic. Mamy pretensje do losu, siebie i wszystkich dookoła, że gdyby nie...niepotrzebnie. Starając się wznieść ponad natrętne myśli – wygrywamy.
Nie ma jednej definicji. Ile historii romantycznych, tyle różnych miłosnych figur geometrycznych. Dla jednych jest to proste uczucie kojarzone z drżeniem rąk, maślanymi oczami lub ciarkami na skórze. Dla innych połączone z zapamiętanym wydarzeniem. Najpiękniejszym. Decydującym. O którym wnukom będziesz opowiadać, że był taki Pan...stara miłość. Niektórym kojarzy się z jakimś zapachem. Mandarynek czy naleśników z miodem. Niektórym z oczekiwaniem, oceanem lub pocztówką. Jedne związki naznaczone są ryzykiem, inne przygodą, parę z nich związanych jest z tańcem, kuchnią bądź miejscem pracy. Czasami są relacje w których dobiorą się ludzie, którzy wiecznie się śmieją, kinomaniacy albo „pieleszowcy”. Niektórych łączy jedna pasja, tylko jedna cecha charakteru lub jedno wymaganie, które spełniają oboje. Pragnienie posiadania dzieci. Pragnienie rozwoju. Potrzeba wsparcia.
Piękne jest jak człowiek potrafi zmienić się dla drugiej osoby. Jak zasady, które wyznawał okazują się śmieszne i mało znaczące w obliczu dużych emocji. Oczyszczające okazuje się pokazanie słabości. Jak słodka jest skrucha i prośba o wybaczenie płaczącego mężczyzny. Jak wspaniałe jest odpuszczenie win. Ktoś kto kocha, potrafi wznieść się ponad wszelkie zło. Ponad słowa, które utrwaliły się w umyśle. Zrozumieć drugiego człowieka od podszewki. Oddać mu wszystko, co twoje. Stanąć w obronie mimo, że zasłużył na karę. Być silnym, kiedy widzisz słabość. Pozwolić sobie na słabość, by nie udawać. Bezcenne stają się chwile trudne lub niekomfortowe, w których dowiadujecie się, że jesteście siłą.
Jedno jest pewne. Miłość wymaga stałości. Regularności. Chociaż jednego elementu. Rozmowy telefonicznej przed zaśnięciem, dotyku w dni parzyste lub wspólnego obiadu w dni nieparzyste. Cotygodniowego wypadu na karaoke lub comiesięcznego wypadu do chatki wujka Andrzeja. Cokolwiek. Byle było pewne.
Głupotą jest nie wierzyć w miłość. Po wielokrotnym sparzeniu odpuścić sobie. To prawda. To jakby przyznać się do swojej słabości – jestem beznadziejny. Mówi się, że czasem trzeba zawalczyć o miłość. O drugiego człowieka. Może warto najpierw zawalczyć o siebie. I zamilknąć. Żeby nie zostać opacznie zrozumianym. Że nie jesteś tym, który tak bardzo potrzebuje miłości, a tym, kto tak usilnie próbuje nią obdarzyć kogoś, kto tego pragnie nad życie. Czy może być kiedykolwiek za późno?
Martyna Wasiak
(martyna.wasiak@dlastudenta.pl)
Fot. Barbara Krzowska