Felieton - Kobieta

Udawanych Wesołych Świąt - refleksja poświąteczna

2008-12-30 07:45:00
 Święta u dziadków to dramat obalania wyznawanych przeze mnie wartości i poglądów. Przymus, na który się godzę pod wpływem słów „nie wypada”.

Czas na refleksję pobożonarodzeniową. Święta te mają oczywistą ideę – to początek nowych prób i przyznajmy się… tych samych błędów. Jednak w praktyce sprowadza się do rodzinnych odwiedzin. Może to być na przykład wyjazd do dziadków, składający się z nieodłącznych elementów – życzeń, obżarstwa, mszy świętej, rodzinnych ploteczek.

Święta u dziadków to dramat obalania wyznawanych przeze mnie wartości i poglądów. Przymus, na który się godzę pod wpływem słów „nie wypada”. Nie wypada nie odwiedzić, być samemu w święta, nie wypada nie iść do kościoła, nie złożyć życzeń, nie wypada nie rozmawiać i nie uśmiechać się, nie wypada nie skosztować wszystkich potraw, nie wypada mówić, co się naprawdę myśli. A wszystko po to, żeby dopełnić idealny obrazek wesołych, pogodnych świąt Bożego Narodzenia. Spełnić życzenia, które wszyscy dostają od wszystkich, czy to w postaci choinki na naszej klasie, czy ściągniętego z internetu smsa na komórkę. Obrazek komercjonalizowany w mediach, w sklepach, a później w domach obwieszonych światełkami wywołującymi oczopląs.

Nie doszukasz się prawdy w tej wielkiej komercji, każdy jak maszyna pożyczy ci wesołych świąt i pójdzie po karpia. Mama zachwyci się na widok tandetnych ozdób na choinkę i wyznaczy cię do ich kupienia, choćby to oznaczało przebijanie się godzinami przez znerwicowany tłum w pasażu handlowym.

Święta oznaczają często wyjazd na wieś, gdzie dalsza rodzina jawi się niczym kozioł ofiarny własnej religii. Opętana przez Radio Maryja, utożsamiająca się z instytucją Kościoła w każdym aspekcie, bez krytycznej analizy szczegółów, wydająca każde pieniądze, żeby tylko usłyszeć swoje nazwisko i pochwałę z ambony. Modląca się żarliwie do złoconych obrazów, przejęta muzyką widma organisty i zawodzących śpiewem, przerażonych śmiercią babć. I tu już nie „wypada” iść do kościoła – tu jest to mój moralny, życiowy obowiązek. W przeciwnym razie będę się palić w ogniu piekielnym, a na ziemi spotykać mnie będą cierpienia i choroby.

Więc idę do siedziby tej wielkiej instytucji, która ma tak ogromną władzę nad dużą częścią społeczeństwa, nad moherowymi beretami i ich rodzinami. W tej sytuacji najbardziej żal dzieci, które nie mają prawa głosu, a dostają wzorzec na całe życie, że sam fakt chodzenia do kościoła da im odkupienie.

A w świetle złoconych żyrandoli kościelnych sprawa wygląda tak: pierwsze, co muszę zrobić, to przepchać się przez pobożną ciżbę w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca siedzącego i pilnować go starannie przez całą godzinę. Babcie mają bowiem nie tylko ogromną siłę rażenia swoim spojrzeniem, ale też niezrównaną siłę wypierania swym grubym cielskiem z ławki. Więc należy siedzieć jak głaz i nie rozglądać się na boki. W trakcie nabożeństwa wstawać i siadać w stosownym momencie, wydukać każdy wyuczony wers, bić się w piersi i żegnać, klęczeć z opuszczoną głową i wystawiać nieumyty język do komunii, podawać bliźnim rękę. A wszystko to w atmosferze własnych, wolnych myśli, nieskażonych świętoszkowatością. Do pełnej prawdy o sobie samym wystarczyłoby być w innym miejscu i nie udawać, że słuchasz kazania, że myślisz o tym, co dukasz pod nosem, że żal ci rozchorowanych przez swoją religię bab, że nie przeszkadza ci kichanie i kasłanie zaraz przy twojej twarzy, że szanujesz i podziwiasz ziewającego non stop księdza, który spogląda z nudów na tyły młodego ministranta. A już najbardziej nie przeszkadza ci wkładanie pieniędzy do koszyka po to, żeby wszyscy widzieli, że dajesz i żeby księża mieli takie wielkie brzuchy.

Zastanawiam się, gdzie jest sens takiej religii, która sprowadza się do obrzędów i sakramentów odprawianych mechanicznie, która oprócz kazania wydaje się nie wpływać na ducha. A i tu efekt może być mierny, jeśli ksiądz udaje anioła, nudząc monotonnym głosem, lub diabła, grożąc z ambony ogniem piekielnym. Gdzie ukrywa się prawda i piękno świadomej siebie duszy, pośród kolejnych odhaczonych niedziel pozorujących wiarę, kiedy w natłoku codzienności chowa się zła wola wobec ludzi, brak tolerancji i życzliwości, agresja i przemoc.

Jaka to jest wiara w sercach wystrojonych chrześcijan, którzy zamiast koncentrować się na treści Pisma Świętego, skupiają się na ozdobach kościelnych ścian, na królewskich szatach księży, oglądaniu swoich współtowarzyszy, prześciganiu się w pobożności na pokaz. Czy ja mam być częścią takiej religii? Czy nie stanę się hipokrytką, odgrywając komedię na tej samej scenie? Jako dorosły człowiek mogę decydować o sobie, choćby dziadkowie uważali mnie za wcielonego szatana, choćby przy każdej wizycie próbowali zniszczyć moją samoświadomość kłamliwymi zarzutami, że jestem zła i zepsuta. Mimo niezauważalnego przez nich faktu, że do tak powszechnie ukochanej tradycji, wdarł się fałsz i zło.

Ja wybieram wiarę bez religii, gdyż wiara serca i umysłu nie potrzebuje żadnych pośredników, żeby trwać. Nie potrzebuje sztucznego utrzymywania przez rzeczy materialne piękne dla oka, przez wywoływanie niepotrzebnego lęku przed śmiercią. Wiara prawdziwa niech trwa samoistnie bądź zrzesza się z równą sobie, a nie szuka towarzystwa w kłamstwie i obłudzie.

Edyta Kukla
(edyta.kukla@dlastudenta.pl)

Fot. Łukasz Bera
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • Choć trudno to zaakceptować to jednak.... [0]
    lukas
    2009-01-04 15:16:47
    Muszę przyznać że jest dokładnie tak jak przedstawiła to autorka tego artykulu. Mimo walki jaką sam w sobie przeżywałem właśnie we względzie podejścia do świąt czy instytucji kościoła nie da się uniknąć wniosku iż to już nie to samo co kiedyś. Ale czy należy ten fakt zaakceptować czy może podjąć walkę z wiatrakami i chociaż na tle swojej rodziny i bliskich zmienić ten fakt, że święta to jedynie pogoń za sprezentowaniem coraz to ciekawszych gadżetów, za zastawieniem stołu pieknymi potrawami, czy też upiciem sie do upadłego lub pójściem do kościoła żeby pokazać nowe futro czy samochód... Dzisiejsze wartości, czy też może inaczej dziś interpretacja wartości prezentowanych przez kościół czy Biblię są nie do przyjęcia przez ogrom społeczeństwa, OK ale czy nie warto byłoby spróbować wlać ciepło w serca bliskich i nie tylko przez te pare dni świąt ale na cały rok, tak aby wlasnie w te dni świąteczne to całoroczne oddanie i Milość osiągnęły swoje apogeum i dały nam dowód tego że mimo uspołecznienia swojej osoby nie czujemy się samotni w tej pogodni za pieniądzem, zagubieni w niskich wartościach, gdzie panuje niska kultura... Pragnę aby moja przyszła rodzina kierowała się właśnie takimi wartościami, ale czy uda się wygrać tę "walkę" nie wiem... Mimo ateizmu uważam że święta dają szansę na odbudowę duchowej więzi rodzinnej i dają szansę na rozbudowanie uczuć i zrozumienia wśród bliskich.... Artykuł bardzo mi się podoba i cieszy mnie fakt że radykalne poglądy w kościelnym państwie w jakim przyszlo nam żyć, mają możliwość wyjść na światło dzienne...
  • Re: nie wypada [0]
    Odpowiedź na: nie wypada
    Przemek
    2009-01-02 19:24:44
    Na pytania postawione w komentarzu odpowiem wyręczając autorkę artykułu: bo nie wypada nie. A dobrym człowiekiem można być nie zaglądając do Biblii.
  • Re:Udawanych Wesołych Świąt - refleksja poświąteczna [0]
    Przemek
    2009-01-02 19:17:44
    Swego czasu podjąłem próbę wytłumaczenia moim bliskim czym jest dla mnie instytucja kościoła w świetle wiary przez wielkie "W". Od seniorki rodu usłyszałem słowa: "Nie po to walczyliśmy z komuną abyś ty dzisiaj do kościoła nie chodził!" > I wtedy przeraziła mnie myśl o tym, że "prawdziwie wierzący" katolicy nie są w stanie wyobrazić sobie innego stanu rzeczy niż tylko ten, który sami kreują i w którym sami żyją. A tu niespodzianka - można inaczej! Święta to czas "wielkiego nadęcia" - tak to nazywam. A "nadymając się" świątecznie staramy się tym "rozdęciem" zamaskować to co w nas prawdziwe.
  • o krok za blisko [0]
    Gagata
    2009-01-01 10:09:03
    Chciałabym zauważyć, że takie podejście do życia jak najbardziej zasługuje na aprobatę, bez względu na to, czy się z tym konkrtetynym krytycyzmem zgadzam, czy nie. Ważne jest to, że autorka tekstu walczy ze stereotypami, nie daje się presji społecznej, nie uznaje tego co powszechne za słuszne ALE ALE! Dlaczego tylko wewnętrznie? Cóż to jest za bunt, gdy nie wyjaśnisz rodzinie, że pewne rzeczy nie są zgodne z twoimi przekonaniami! Po co siedzisz wsród wiernych skoro jedyne co wynosisz ze mszy to sapiący dziadek? Pewne rzeczy aby stały się realnym buntem muszą być uzewnętrznione. Gdyby Che Gevara czy Wałęsa siedzieli i mruczeli pod wąsem, że cały ten świat jest niesprawiedliwy, nie doszłoby do rewolucyjnych zmian. Chcesz zmian? Pójdź o krok dalej! Jak mawiają Anglicy: Speak your mind!
  • i cóż że krytycznie [0]
    Róża
    2008-12-30 22:48:58
    "Nie wypada robić tego, nie wypada robić tamtego, a ja taka biedna żyję sobie w tej niemocy. Prowadzę życie zdeterminowane przez nakazy i zakazy, których jest więcej i więcej, a ja taka malutka odważnie szepczę pod nosem i pokazuję(w skrytości serca) jak bardzo mi się to nie podoba." -> to jest przekaz jaki otrzymuję czytając ten artykuł i zupełnie mi się to nie podoba. Może to dlatego, że jestem ofiarą tego "systemu", wszechobecnej komercjalizacji, stoję w tych kolejkach, życzę wszystkim Wesołych Świąt. Różnica jest jednak taka, że ja robię to wszystko bo chcę. Tak, chcę stać w tych kolejkach, chcę odwiedzić moją rodzinę na wsi, chcę posłuchać jak to źle, że jestem sama albo tym gorzej jeśli mam chłopaka, bo w tym wieku to jest niebezpieczne. Ja zwyczajnie tego wszystkiego chcę. Odnoszę jednak wrażenie, iż jedynym problemem jest tutaj nastawienie. Święta to dla mnie także dobra kawka, cudowne dziergane aniołki, przepiękne bombki dekorowane przez dzieci i to taka radość, ciepło, czas na odpoczynek, którego w roku mi brakuje. Święta to dla mnie wszystko to czemu zaprzecza autorka artykułu. Nie zgadzam się zupełnie z jego treścią, ale przepełniona tym "fałszywym duchem świątecznej serdeczności" mam ochotę życzyć wszystkim "na domiar złego" - szczęśliwego Nowego Roku.
  • Zgadzam się [0]
    Arek
    2008-12-30 20:49:55
    Zgadzam się całkowicie z artykułem.
  • nie wypada [1]
    Justyna
    2008-12-30 18:43:26
    Po przeczytaniu, już na samym początku "Nie wypada nie odwiedzić, być samemu w święta, nie wypada nie iść do kościoła" śmiem zauważyć, że najwyraźniej autorka czuje przymus naszych czasów: nie wypada NIE BYĆ egocentrykiem". Po kolejnycm kawałku: "pierwsze, co muszę zrobić, to przepchać się przez pobożną ciżbę w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca siedzącego" potwierdza moje pierwsze spostrzeżenie, dodam tylko, że żadnego przymusu autorka nie czuje, autorka JEST egocentryczką. Na koniec opinię ugruntowało to zdanie: "że żal ci rozchorowanych przez swoją religię bab" a facetów oczywiście już nie? Dziewczyno, po co w takim razie chodzisz do kościoła, po co obchodzisz wigilię, po co odwiedzasz kochających dziadków, po co w ogóle odzywasz się do ludzi wokół, skoro nikt, prócz Ciebie samej, Cię w ogóle nie interesuje? "Ja wybieram wiarę bez religii, gdyż wiara serca i umysłu nie potrzebuje żadnych pośredników, żeby trwać." W takim razie pomyśl logicznie: pośrednikiem w wierze jest Bóg-człowiek, On powołał kapłanów i podyktował przykazania. Skoro odrzucasz pośredników, odrzucasz i Jego z Jego przykazaniami i swpich bliźnich, z których każdy jest Twoim krokiem wiary. Lepiej zastanowić się, jak innym zrobić przyjemność (pomóc/odwazjemnić uczucia/wesprzeć itp.) niż koncentrować się na swoim czubku nosa? Na początek - ustąp miejsca słabszym (choćby w kościele podczas pasterki)... pozdrawiam - Justyna
Zobacz także
ksiąÅźki, czytanie
Andrzej Sapkowski - niezastąpiony mistrz polskiej fantastyki!

Sapkowski to utalentowany i wielokrotnie nagradzany pisarz, a jego książki znajdują się na listach światowych bestsellerów.

Premier Finlandii Zdjęcie Trendi
SKANDAL... bez skandalu, czyli zdjęcie premier Finlandii "BEZ STANIKA" [FOTO!]

Jak zrobić szum, chociaż dosłownie nic się nie stało?

Zazdrość wywołana nowym związkiem przyjaciela
Co zrobić, gdy w przyjaźni pojawia się zazdrość?

Dlaczego trudno jest się cieszyć z sukcesów najbliższych nam osób?

Polecamy
Zazdrość wywołana nowym związkiem przyjaciela
Co zrobić, gdy w przyjaźni pojawia się zazdrość?

Dlaczego trudno jest się cieszyć z sukcesów najbliższych nam osób?

Premier Finlandii Zdjęcie Trendi
SKANDAL... bez skandalu, czyli zdjęcie premier Finlandii "BEZ STANIKA" [FOTO!]

Jak zrobić szum, chociaż dosłownie nic się nie stało?

Ostatnio dodane
ksiąÅźki, czytanie
Andrzej Sapkowski - niezastąpiony mistrz polskiej fantastyki!

Sapkowski to utalentowany i wielokrotnie nagradzany pisarz, a jego książki znajdują się na listach światowych bestsellerów.

Premier Finlandii Zdjęcie Trendi
SKANDAL... bez skandalu, czyli zdjęcie premier Finlandii "BEZ STANIKA" [FOTO!]

Jak zrobić szum, chociaż dosłownie nic się nie stało?

Popularne
spalanie kalorii
Spalanie kalorii

Liczba spalonych kalorii w ciągu 1 godziny wysiłku fizycznego.

Krwawienie po stosunku
Krwawienie po stosunku

Szczęśliwa po stosunku, masz wrażenie jakbyś znajdowała się w raju. Chciałoby się krzyknąć: Chwilo trwaj! Nic nie sprowadzi cię szybciej na Ziemie, jak fakt, iż ...

72 h po...
72 h po...

Co zrobić w sytuacji, gdy odbyłaś stosunek bez zabezpieczenia i obawiasz się zajścia w niechcianą ciążę?