Żeby dwoje chciało naraz
2009-05-04 15:41:27Dzisiaj jednak czasy są inne, proces emancypacji kobiet dobiega końca i ogólnie charakterystyka związków diametralnie się zmieniła. Mimo wszystko jednak pewne rzeczy się nie zmieniają: instynkty człowieka oraz cechy głęboko zakorzenione w jego naturze. Ostatnio zdarzyło się coś, co skłoniło mnie do porzucenia romantycznych ideałów i przyjęcia za główną doktrynę holistycznego pragmatyzmu w decyzjach i zachowaniu.
Od dawien dawna istnieje pewien wzorzec zalotów. Mężczyzna jako zdobywca, zabiega o uwagę swej wybranki, stara się zyskać jej przychylność i miłość poprzez zasypywanie komplementami, prezentami, jak również przez żarliwe wyznania o zachodzie słońca. Co prawda odrobinę już ten standard odchodzi do lamusa, niemniej jednak nadal funkcjonuje. Panie są zadowolone ze czci, jaką się im składa. Panowie cieszą się zdobyczą, słowem – i wilk syty i owca cała. Można by rzec, iż jest to zgodne z naturą zarówno mężczyzny i kobiety, a co za tym idzie, naturalne i właściwe. Tymczasem rzeczywistość wygląda trochę inaczej.
Pisali już poeci i śpiewali piosenkarze, że serce dziewczyny nabrzmiałe z dumy przez bezwarunkowe zachwyty adoratorów, twardnieje jeszcze bardziej a panna, składając buzię w ciup, gardzi egzaltowanymi wersami niedoszłych kochanków. Co prawda, nie zdarza się tak zawsze, mimo wszystko jednak dość często. Amator piękna odchodzi zgnębiony ze swym nieodwzajemnionym uczuciem, a dumna panna nierzadko potem po cichu żałuje swej zatwardziałości.
Tymczasem mężczyźni również mają głowy na karku i znaleźli rozwiązanie problemu. Otóż, znając skomplikowaną kobiecą naturę, wiedzą, iż płeć piękna lubi pławić się w superlatywach i okrzykach uwielbienia, będąc przy tym odrobinę próżną. Kiedy kobieta znająca swoją wartość, a czasem nawet ją przeceniająca, pojawi się w towarzystwie, potrafi być niespokojna i niepocieszona, gdy któryś z panów nie zachwyca się nią i nie obrzuca słodkimi spojrzeniami jak inni. Wzorem legendarnej już Izabeli Łęckiej sama wyrusza do ataku i stara się oczarować krnąbrnego młodzieńca.
Biada temu, który da sobą manipulować! Kobieta uspokojona triumfem, przestaje się interesować osobnikiem, który nagle wydaje się jej okropnie zwyczajny. Kiedy jednak hardy młodzian nie mrugnie nawet okiem podczas czarownego flirtu uwodzicielki, ta zagryzie wargi w duchu i będzie coraz to bardziej zaintrygowana taką odpornością na jej seksapil. Przyznaję, czasem potrzeba do tego silnych nerwów, jak również umiejętności zachowania pokerowej twarzy, jednak opłaca się bardzo często.
Ostatnio zaobserwowałem tego typu sytuację w zamkniętym wręcz towarzystwie – świetny grunt do badania. Jako czujnemu obserwatorowi, nie umknął mi ani jeden fragment tych przezabawnych podchodów, dąsań i pełnych niedomówień, dwuznacznych wypowiedzi.
Wygląda na to, że cyniczny, chłodny samiec jest towarem poszukiwanym wśród dam, bowiem okropnie wiele z nich ulega jego swoistemu urokowi. Może to znudzenie tradycyjną formą zalotów, może potrzeba czegoś nowego,a może po prostu pierwszy skowronek zwiastujący jakąś rewolucję obyczajową? Tak czy inaczej, życzę panom udanych intryg...
Radosław Kolago