Baba za kółkiem
2006-05-10 00:00:00
Wyzwanie mnie od idiotek, kretynek, bezmyślnych blondynek jakoś przebolałam (w końcu mam ciemne włosy, co mi do blondynek?), ale zapadło mi w pamięć zdanie, jakim pan podsumował swoją listę epitetów: „Baba za kółkiem! Jak wszystkie!"
Jechałam po zakupy tego dnia. Było pięknie i słonecznie, wiosna nareszcie wybuchła... Nagle, na przejście, prosto przed mój samochód, wylazł jakiś człowieczek, oczarowany pewnie pogodą. Zahamowałam dość gwałtownie, bo szczerze mówiąc wolę, żeby mi ktoś wjechał w zderzak, niż sytuację, kiedy to ja wjeżdżam w zamyślonego piechura. Na moje nieszczęście hamowanie spotkało się z, delikatnie mówiąc, nieprzychylną reakcją pana kierującego pojazdem za mną. Szczęściem jechał odpowiednio daleko i nie skończyło się stłuczką. Skończyło się czym innym. Mianowicie, ów pan mijając mnie jakieś sto metrów dalej (spieszył się dokądś chyba), zwymyślał mnie od najgorszych, wydzierając się przez otwarte okno samochodu. Moje niestety też było otwarte i byłam zmuszona wysłuchać inwektyw rzucanych pod moim adresem. Wyzwanie mnie od idiotek, kretynek, bezmyślnych blondynek jakoś przebolałam (w końcu mam ciemne włosy, co mi do blondynek?), ale zapadło mi w pamięć zdanie, jakim pan podsumował swoją listę epitetów: „Baba za kołkiem! Jak wszystkie!"
Dlaczego mężczyźni mają mieć monopol na prowadzenie samochodu? Dlaczego, pytam?
Przecież to nieziemska frajda. Najlepszy sposób na odstresowanie jaki znam, to po prostu wsiąść do auta i wyjechać za miasto. Muzyka, opuszczone szyby, puste drogi. Wspaniale uczucie. Nie zgadzam się żeby było zarezerwowane tylko dla jednej płci. A niestety.. większość facetów najchętniej zabrałaby kobietom prawo jazdy...
Jak to jest? Potrafię pojąć, że mężczyzna nie pozwala dotykać swojego samochodu. Że niby jakieś tam przedłużenie jego męskości, czy inne bzdury. Rozumiem, że są tacy maniakalni wielbiciele swoich czterech kółek, że traktują je jak członka rodziny. Ale jeśli baba ma swój samochód, to co im to przeszkadza?
Żeby nie było nieporozumień: jestem zdania, że mężczyźni są lepszymi kierowcami niż kobiety. Prawda, że płeć piękna jest za kierownicą bardziej uważna, ale panowie w te klocki są jednak lepsi. Ale czy to twierdzenie daje podstawy, żeby wszystkie kobiety klasyfikować jako samochodowe beztalencia? Absolutnie nie! Baba też może być dobrym kierowcą. Sama za takiego się uważam. I znam mnóstwo kobiet, które bardzo dobrze sobie radzą w tej roli. A jednak męski ród solidarnie twierdzi, że baba z kółkiem to porażka. Dlaczego? Postanowiłam zasięgnąć języka i podpytałam o to pewnego znajomego... „te cholerne baby to są tak niezdecydowane... Włącza taka kierunkowskaz w prawo, a skręca w lewo. Poza tym wlecze się lewym pasem czterdzieści na godzinę". No cóż. Mnie też szlag trafia w takich sytuacjach, ale mam pokłady wyrozumiałości dla tych zagapionych kobitek. Nie można jednak na tej podstawie twierdzić, że kobiety źle jeżdżą. W końcu zdaje się taki sam egzamin, niezależnie od płci, prawda? Chyba że coś się zmieniło odkąd ja robiłam prawo jazdy.
Chociaż może ja jestem inna? Bo, przyznać musze, za kierownicą wyłazi ze mnie cały nagromadzony testosteron. Jeżdżę trzeci rok, jak dotąd bez żadnych przygód, nawet mandatu nigdy nie zapłaciłam, ale moje zachowanie za kierownicą pozostaje poza wszelką krytyką... Aż wstyd o tym pisać, ale skoro już zaczęłam... Nienawidzę bab, które lusterka wstecznego używają wyłącznie do kontrolowania stanu ich makijażu i to najczęściej na skrzyżowaniu, dokładnie gdy zapala się zielone światło. Najczęściej mam chęć wjechać takiej w kuper. Nie mogę znieść jak się ktoś wlecze po ulicach, jakby jechał na jutro. Odziedziczyłam po tatusiu, na moją zgubę chyba, ciężką nóżkę i nie uznaję jeżdżenia czterdziestką. Nie znoszę bab nieumiejących parkować. Facet potrafi wjechać „na gazetę" między dwa auta, a kobieta potrafi jednym samochodem zając trzy miejsca parkingowe. (Nieraz widywałam takie ewenementy). Mordercze instynkty to we mnie wyzwala i mnę w ustach słowa nieparlamentarne. Nie raz i nie dwa wyzwałam innego użytkownika dróg za kretyńskie zachowanie. Całkiem niedawno moją ofiarą padł chłopaczek, chyba świeżo po egzaminie. Taki by hej do przodu i wydawało mu się, że jest królem szos, że o mały figiel nie urwał mi połowy samochodu. Muszę przyznać, że dawno się tak nie wściekłam i do dziś widzę przestraszone oczęta tego młodzieńca. Chyba nie spodziewał się po mnie aż tyle..
Zastraszająco niekonsekwentna jestem w tym felietonie... Nie znoszę stwierdzenia „baba za kółkiem" mamrotanego przez facetów, chociaż samej zdarza mi się go użyć, gdy jakaś kobieta zagapi się na światłach. Może ja faktycznie jestem facetem? W sumie gdybym miała własny samochód też za żadne skarby nie pozwoliłabym go nikomu ruszać...
Baba zza kółka
Marta Mielczarek
(marta@dlastudenta.pl)