Barwna historia prezerwatywy
2008-07-15 17:52:56Zawadiackie początki
Prezerwatywa to jedyny środek antykoncepcyjny używany przez mężczyzn. Jej wynalazcami również byli mężczyźni - starożytni Egipcjanie, którzy zakładali na swoje przyrodzenie różne przedmioty. Trudno je dziś nazwać prezerwatywą, ale trzeba przyznać, że wykazywali się sporą wyobraźnią w wymyślaniu osłonek pełniących wówczas funkcję ozdobną. Ozdóbki te potrafili zrobić z najróżniejszych surowców - skór, bawełny, srebra, nawet muszli ślimaka, a grecki król Minos (1200 p.n.e.) używał prezerwatyw z kozich pęcherzy. Nie brzmi zbyt zachęcająco, ale wtedy uznawano to za niezwykle efektowne. Można się więc domyślić, że starożytne kondomy nie chroniły ani przed ciążą, ani przed żadnymi chorobami.
Wszystko przez syfilis
Początki prawdziwych prezerwatyw datuje się na wiek XVI. Z kart historii wiadomo, że po Europie hulała wtedy epidemia syfilisu (kiły), przywleczonego - jak mówi jedna z teorii - przez żeglarzy wracających z morskich wypraw z Krzysztofem Kolumbem. Choroba ta wywołała falę poszukiwań środka, który uchroniłby ludzkość przed - jak nazywano wtedy kiłę - „prezentem Nowego Świata”.
Jednym z największych autorytetów dziedziny ludzkiej seksualności był w tym czasie Gabrielle Fallopius - włoski badacz i anatom. Za jego pomysłem ponad tysiąc ochotników przetestowało prezerwatywy z płótna, a dokładnie lniane woreczki, nasączone solami nieorganicznymi. Ponieważ żaden z testujących nie zaraził się przy jego użyciu syfilisem, lekarz uznał, że kondomy te dają gwarancję przed zarażeniem się chorobami wenerycznymi. Opublikował nawet na ten temat książkę, w której zachęcał do ich używania.
Czego to człowiek nie wymyśli
Oprócz tych lnianych, w użyciu wciąż pozostawały prezerwatywy ze świńskich, baranich i kozich jelit, które w XVII wieku zamieniono na „lepszą” ślepą kiszkę owcy - uznawaną wtedy za oficjalny środek antykoncepcyjny. Tylko wybrańcy, jak król Ludwik XIV „ubierali” swojego penisa w szlachetne jedwabie i aksamity, choć wyobrazić jest to sobie tak samo trudno jak zwierzęce wnętrzności...
Z jeszcze dziwniejszych materiałów korzystali rybacy - pęcherze pławne ryb oraz pasterze - jagnięce jelita (jak widać, wystarczyło się rozejrzeć wokół siebie). Były to już popularne środki zapobiegające niechcianej ciąży, które zaczęły pojawiać się w sklepach. A skoro pojawiły się w sprzedaży, nie mogło się obyć bez reklamy. Pierwszą taką była ta na łamach The New York Times w 1861 roku. Pięćdziesiąt lat później prezerwatywy trafiły do aptek.
Dlaczego „kondom”?
Nadal pozostaje zagadką, skąd wzięła się nazwa „kondom”. Najciekawszą według mnie wersją jest legenda o doktorze Condomie, który na prośbę króla Karola II, dostarczał lniane „wdzianka” na dwór angielski. Miało to zapobiec powiększaniu się i tak licznej już rodziny królewskiej. Równie ciekawą postacią jest pewien pułkownik - Condun odpowiedzialny za wprowadzenie prezerwatyw jako podstawowego wyposażenia swoich żołnierzy. Według innych źródeł najbardziej prawdopodobne jest jednak to, że nazwa pochodzi od łacińskiego słowa „condus” oznaczającego „zbiornik”.
Współczesne prezerwatywy
Przełom w produkcji prezerwatyw nastąpił na początku XIX wieku, kiedy to Charles Goodyear (ten sam, którego nazwisko widnieje dziś na samochodowych oponach) wynalazł metodę wulkanizacji kauczuku i wyprodukował pierwszego gumowego kondoma. Co prawda miał 2 mm grubości, a wzdłuż biegł boczny szew, ale w dużej mierze przypominał już tego współczesnego. Niestety nadal był to przedmiot wielokrotnego użytku - po użyciu po prostu się go myło. Nieco później Julius Fromm wprowadził do masowej produkcji cienkie prezerwatywy bez szwów, sprzedawane w eleganckich opakowaniach. Od tego momentu zaczęły się eksperymenty, wprowadzanie nowych kolorów i kształtów. Najbardziej pomysłowi w tej dziedzinie są Japończycy. Dzisiejsze kondomy produkowane są z lateksu i silikonu. Służą, a przynajmniej powinny służyć, tylko raz. Jak zapewniają producenci, prawidłowo stosowane chronią przed niechcianą ciążą i wieloma chorobami.
Wielu mężczyzn, ale nie oszukujmy się - także kobiet, wciąż broni się przed tym ogólnodostępnym i spełniającym przecież swą funkcję środkiem antykoncepcyjnym - z wielu przyczyn. Jedną z nich jest rzekomy dyskomfort i „psucie atmosfery” podczas gry miłosnej. Kto ma tego typu awersje, niech przywoła do pamięci widok wcześniejszych prezerwatyw, choćby jeszcze tych sprzed kilkudziesięciu lat. To dopiero musiała być niewygoda...
Sylwia Stodulska
(dlastudentki@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera