O Walentynkach słów kilka
2008-02-13 19:14:55Wydaje się, że Walentynki „importowano” zza oceanu. Tymczasem, jeśli bardziej zagłębić się w historię, to okazuje się, że święto to ma swoje początki już w średniowieczu (a może i wcześniej). Wiadomo, że sama nazwa wówczas nie funkcjonowała. Ale gesty i sposób wyrażania uczuć znaczyły zarówno wtedy, jak i teraz dokładnie to samo.
Kobietom często zdarza się dziś mówić, że szukają swojego księcia z bajki lub rycerza. Nie wzięło się to znikąd. To właśnie średniowieczni obrońcy niewieścich serc w dniu 14 lutego odnawiali śluby wierności wobec swoich wybranek. Obchody były niezwykle huczne i utrzymane w iście miłosnej atmosferze. Nastrój i doniosłość chwili miały podkreślać m.in. rozmaite potrawy serwowane w kształcie serca (w większości pełniły role afrodyzjaków) oraz liczne dekoracje. To nie wszystko. Ciekawym sposobem wyrażania uczuć było również ofiarowywanie sobie drewnianych łyżek z wyrzeźbionym sercem lub kluczem. Taki podarunek niósł ukryty przekaz - „otwórz moje serce”.
Dziś Walentynki obchodzone są na różnorakie sposoby. Wiele krajów ma już swoje utarte formy spędzania tego dnia. I tak na przykład dla mieszkańców Anglii tradycją stało się wręczanie sobie kartonowych serc z postaciami Romea i Julii. W ojczyźnie św. Walentego – Terni właśnie w tym dniu odbywa się Święto Zaręczyn. Zakochane pary przyrzekają sobie miłość i wierność do czasu ślubu. W USA można liczyć na walentynkową kartkę od wszystkich, którzy nas po prostu lubią. Nikogo nie dziwi np. stos walentynek na biurku szefa. A w szkołach prowadzone są specjalne walentynkowe lekcje. Włosi obdarowują się ubraniami w kolorze czerwonym, a Niemcy czerwonymi różami i czekoladkami z marcepanem. W Japonii prezenty dostają wyłącznie mężczyźni. Zazwyczaj są to czekoladki. Panuje tu jednak ścisły podział na te dawane z obowiązku (gri-choko) i z miłości (honmei-choko). Te drugie muszą być koniecznie wyrobem własnoręcznym. Niektórzy stawiają jednak na oryginalność. Przykładowo Malezyjczycy w tym dniu organizują konkurs pt. „Więźniowie miłości”. Cała atrakcja polega na tym, że zakochane pary zostają skute kajdankami na 7 dni. Przez cały ten czas są bacznie obserwowane. Ta, która wytrzyma cały tydzień, otrzymuje nagrodę pieniężną. Tak naprawdę, to i w przypadku Walentynek sprawdza się stare porzekadło mówiące, że „co kraj, to obyczaj.” A czym możemy pochwalić się my?
Nikomu nie trzeba dziś specjalnie przypominać o Walentynkach, skoro już z początkiem nowego roku witryny sklepowe zaczynają się dookoła czerwienić. Walentynkomania robi swoje. Atak pluszowych maskotek, serc i poduszek przestaje dziwić. I mimo, że od średniowiecza minęło tyle czasu, uczucia pozostają uniwersalne. Zmienia się tylko sposób ich wyrażania na mniej lub bardziej oryginalny. No i tylko tych rycerzy jakoś brak...
Katarzyna Stec
(katarzyna.stec@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera