Lyming – obijaj się na zdrowie!
2007-11-14 20:43:26Chociaż nicnierobienie praktykujemy od zarania dziejów, teraz dopiero nasze zachowanie zyskuje profesjonalną nazwę i, co więcej, błogosławieństwo lekarzy i psychologów. Termin „lyming” zapożyczyliśmy z Karaibów, gdzie oznacza sztukę idealnego, niczym niezakłóconego nicnierobienia. Bez wyrzutów sumienia, ale z wielką przyjemnością. Zarówno jeśli chodzi o aktywność fizyczną, jak i intelektualną.
Ponoć lyming przynosi bardzo dobre skutki dla naszego zdrowia, funkcjonowania i zdolności do koncentracji. Najlepiej w miarę regularnie, co kilka godzin, wyłączyć się na parę minut z otaczającego świata. Usadowić się wygodnie w fotelu, zamknąć oczy i marzyć. Wyobrażać sobie rzeczy, które sprawiają nam przyjemność – ulubioną plażę, fantastyczną przełęcz w górach lub przystojnego bruneta mieszkającego naprzeciwko. Cokolwiek, co nas zrelaksuje. Te chwile świadomego odpoczynku, planowego spokoju, te chwile lymingu dają mózgowi czas na przetworzenie masy informacji i bodźców, które docierają do nas w ciągu dnia. Stanowią też ucieczkę od wycieńczającego wyścigu szczurów. Ucieczkę krótką, ale, jak twierdzą naukowcy, skuteczną.
Odpoczynek w czasie pracy, nie tylko w formie lymingu, powoli zyskuje przyzwolenie zwierzchników na wszystkich kontynentach. W Stanach, Japonii, Wielkiej Brytanii i Kanadzie popularność zdobywa "power nap" - kilkunastominutowa drzemka się w czasie pracy, najlepiej przy biurku. Temat dobroczynnych skutków "power nap" dla zwiększenia efektywności pracowników poruszono już w licznych publikacjach naukowych! Wiele japońskich firm oferuje swoim pracownikom "centra relaksu", w których mogą się przez chwilę zdrzemnąć. Pozostali Japończycy korzystają z tzw. "Nap-shops", które oferują na określony czas wąziutkie, nieco klaustrofobiczne miejsce do spania (taką skrzynkę do spania, a jak twierdzą niektórzy "trumnę" można sobie wynająć nawet na 20 minut!).
Niestety, wydaje się, że dodatkowa chwila relaksu przynosi korzyści tylko tym, którzy istotnie dużo pracują i potrzebują wytchnienia. Na tych, którzy od lat godzinami praktykują lyming, kolejna sesja odpoczynku raczej nie wywrze już żadnego efektu.
Sylwia Białek
(sylwia.bialek@dlastudenta.pl)