Róbta, co chceta?
2008-05-15 21:52:12Konserwatywne podejście
Często narzekamy na nie w obliczu rozmów z rodzicami. Trudno nas przekonać, że nie jeden zakaz uchronił nas przed niebezpieczeństwem lub nieprzyjemnymi konsekwencjami. Tradycyjne wychowanie to jednak nie tylko zakazy, szlabany, czy odebranie jakichś przywilejów. To również podświadome narzucenie sposobu myślenia w określonych sytuacjach, dlatego prędzej, czy później skutki tego odczujemy na własnej skórze, chociażby wychowując własne dzieci. Dlatego tak ważne jest jak przystosujemy system do naszego charakteru oraz dzieci. Tego typu podejście kojarzy się pejoratywnie ze względu na możliwość zarzucenia braku zaufania oraz niezwykłą umiejętność omijania tematów trudnych (np.seks) Istnieje również widoczna i wyczuwalna przestrzeń między rodzicami a dziećmi. Komunikacja następuje „z góry”. W bezstresowym wychowaniu różnica ta znacznie się zaciera, dążąc do modelu partnerskiego.
Bezstresowe wychowanie
Zdefiniujmy najpierw, co ono oznacza. Jest to celowe usuwanie przez rodziców przeszkód leżących na drodze do stworzenia dziecku pseudo swobody oraz jak najmniejsza ingerencja w poczynania wychowanków. W takim przypadku dziecko w zetknięciu z prawdziwym światem najzwyczajniej ucieknie. Również nagła aktywność rodzica może wywołać falę negatywnych emocji. Każdy nietakt może przyczyniać się do utraty szacunku wobec opiekunów. To kolejny godny krytyki pomysł ludzi XXI wieku. Słyszał ktoś o konfucjanizmie? Tam jasno sprecyzowane reguły i dyscyplina zaczynająca się w rodzinie, a kończąca na narodzie, są najważniejsze. Dlaczego naród chiński uznawany jest za jeden z najbardziej pracowitych na świecie?!
Bezstresowe, czyli takie „róbta, co chceta”. Permanentne oddawanie się przyjemnościom wszelkiego kalibru. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele rzeczy, takich jak muzyka czy telewizja, z którymi już mamy do czynienia ponad miarę, niszczą nas od środka i mącą gospodarkę emocjonalną.
Podobno obejrzenie jednego filmu w miesiącu, powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu. Stajemy się podatni i jednocześnie tracimy energię, którą można by przeznaczyć na szlachetne czyny lub udoskonalanie cech charakteru. Ale kto teraz o tym myśli? Priorytetem dla rodziców staje się zaplecze materialne. A co w tym czasie robią dzieci? Bezstresowo zapładniają się nawzajem.
Jak wybrnąć z tego mętliku i podjąć właściwa decyzję? Na pewno nie warto na siłę przywiązywać się do jednego modelu. Jasne jest, że wprowadzanie drobnych zmian do wychowania tradycyjnego wraz z dojrzewaniem dziecka jest wskazane. Często zmiana postawy rodzica z bardzo zasadniczej w jakiejś kwestii do łagodnej, da lepszy efekt niż kolejna awantura. Zatem apel o wyczucie, balans i krytyczną obserwację.
Martyna Wasiak
(martyna.wasiak@dlastudeenta.pl)