Zielonooki potwór
2006-06-13 10:54:42... strzeż się zazdrości:
Jest to zielonooki potwór drwiący
Ze strawy, którą się żywi.
Ona – nazwijmy ją Anna. Młoda, śliczna, z dobrą pracą. Taka mała słodka blondyneczka.
On – powiedzmy Piotr. Wysoki, przystojny, czuły, inteligentny.
Oni – zauroczenie, zakochanie, wielka miłość, ślub. Z wielką pompą. Sielanka. Domek na przedmieściach, spacery, obiadki. Anna urodziła dzieci. Dwoje. Aniołeczki. Piotr do szaleństwa zakochany w całej trójce, zrobiłby dla nich wszystko. Ich życie ociekało szczęściem.
Do tego jednego dnia.
Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem, co stało się z tą kobietą. Nie potrafię nawet wyobrazić sobie, co może wpłynąć na tak diametralną zmianę człowieka. Anna stała się potworem. Może byłoby to zrozumiałe, gdyby Piotr dawał jej jakiekolwiek powody do zazdrości – nie wracał na noc, nie odbierał telefonów, podejrzanie długo przesiadywał w pracy, snuł jakieś mętne opowieści… Ale nic takiego się nie działo. Był dokładnie taki, jak wcześniej, jak zawsze. Za to Anna…
Wystarczyło pięć minut spóźnienia, spojrzenie na inną kobietę, nie tak wypowiedziane zdanie – wszystko było dobrym pretekstem do scen zazdrości, zalewania się łzami, pakowania walizek.
Zaczęła go śledzić i sprawdzać. Pojawiała się niespodziewanie w jego firmie, obserwowała z ukrycia, gdy szedł na obiad z klientem, przeszukiwała kieszenie, sprawdzała telefon i notesy. Brzmi jak z filmu sensacyjnego… A jednak tak było…
Pojechał na szkolenie do miasta odległego o dwieście kilometrów. Wpadł w szok, gdy po wyjściu z prelekcji ujrzał ją przed salą. A ona rzuciła mu się na szyję i słodko stwierdziła, że chciała mu zrobić niespodziankę. Dzieci w tym czasie zostały same w domu.
Trwało to jeszcze kilka miesięcy. Zdziwiło mnie, muszę przyznać zakończenie tej opowieści. Byłam pewna, że Piotr, doprowadzony do ostateczności spakował walizki i odszedł. Tymczasem okazało się, że ten kryształowy człowiek postanowił zawalczyć o swoje małżeństwo. I udało mu się tę batalię wygrać. Jeszcze bardziej dziwi to, że sytuacja wróciła do normy równie szybko jak się zepsuła. Dosłownie z dnia na dzień. Teraz znowu mają sielankę. Nie chcę wieszczyć katastrofy, ale nasuwa mi się na myśl, że pewnie znowu do czasu…
Uważajmy na zazdrość…Bardzo, bardzo cienka granica dzieli tę zdrową, której każdy z nas potrzebuje, od absolutnie destrukcyjnego, paranoicznego stanu. Bardzo łatwo można zniszczyć coś wartościowego. Nawet w ciągu jednego dnia…
Marta Mielczarek
(marta@dlastudenta.pl)