Sezonowa depresja? Zapomnij!
2008-11-07 10:44:39Budzisz się rano i nie chcesz otwierać oczu, bo nie zobaczysz słońca. Zwlekasz się z łóżka na wpół przytomna, tylko kawa postawi cię na nogi. Szybki prysznic, narzucasz cokolwiek, bo kto myśli o stylu i modzie, kiedy za oknem pada deszcz, a w mieszkaniu jeszcze nie grzeją. Zwykła, obojętna zaczynasz dzień. Gdzie podziały się letnie poranki, te długie śniadania na które miałaś czas, gdzie podziało się słońce? On jak zwykle za mało się odzywa, za to wydzwania mama. Jesień bywa depresyjna Drogie Panie! Sama wiem o tym doskonale.
Zaczyna się czas krótkich dni i długich nocy, ponurego miasta, które zachęca tylko wnętrzami. Ciężko przestawić tryb na optymistyczne zabieganie. W końcu trwamy w jesiennej hibernacji, a to ogranicza. Ja do wczoraj też żyłam w przekonaniu, że absolutnie nic nie zmieni tej fatalnej sytuacji. Można oczywiście zakopać się w łóżku i przespać deszczowe dni. Można jednak powalczyć!
Krok pierwszy – pyszne śniadanie. Jedzenie poprawia nastrój, więc warto zainwestować (bardziej czas, niż pieniądze) i przygotować coś rozpieszczającego. Ja wybrałam wersję francuską - croissanta z czekoladą. A do tego kawę, ale uwaga, pachnącą syropem waniliowym. Otworzyłam laptopa i przy akompaniamencie Franka Sinatry przeczytałam newsy dnia. Hmm, może ten dzień nie będzie taki zły? Otulona ukochanym szlafrokiem zajrzałam do szafy – niedobrze. Obecna aura nie nasuwa wielu możliwości, ale kontynuacja stylu francuskiego wydała się dobrą decyzją. W płaszczu, szalu i kaszkiecie wyszłam do świata.
Autobus był istnym zagłębiem depresyjnym. Przestało padać, więc może wysiądę przestanek wcześniej? Spacer w niemalże mroźnym powietrzu nie pozostawił nawet śladu po nocnym śnie. Poczułam się nawet rześko! Wpadłam na wydział, a tam stare twarze, delikatnie zmienione po wakacyjnej przerwie i zupełnie nowe. Nareszcie coś się dzieje! Wszyscy starają się nadążyć za nowym planem i trafić na właściwe zajęcia. Chyba dobrze się wśród nich czuję. Obowiązki męczą, ale nadają kształt codzienności i dają satysfakcję. Odnalazłam się po kilku godzinach i ambitnie pomyślałam o kolejnym semestrze. Będzie dobrze! Szybki sms do koleżanki z pytaniem, czy wpadnie do mnie na obiad? Po drodze kupiłam dużo warzyw i aż pachnie witaminami w mojej kuchni.
Plotki, kawa, ciastka, gazety. Nareszcie wraca normalny tryb życia z szybkimi deadlinami i mała ilością czasu. Wieczorem, leżąc pod optymistyczną żółtą pościelą pomyślałam, że ten jesienny, szary dzień to początek nowej pory roku. Mojej pory. Nie dam się jesieni, a proste przyjemności to podstawowa broń!
Joanna Kasprzak
(joanna.kasprzak@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera
Zaczyna się czas krótkich dni i długich nocy, ponurego miasta, które zachęca tylko wnętrzami. Ciężko przestawić tryb na optymistyczne zabieganie. W końcu trwamy w jesiennej hibernacji, a to ogranicza. Ja do wczoraj też żyłam w przekonaniu, że absolutnie nic nie zmieni tej fatalnej sytuacji. Można oczywiście zakopać się w łóżku i przespać deszczowe dni. Można jednak powalczyć!
Krok pierwszy – pyszne śniadanie. Jedzenie poprawia nastrój, więc warto zainwestować (bardziej czas, niż pieniądze) i przygotować coś rozpieszczającego. Ja wybrałam wersję francuską - croissanta z czekoladą. A do tego kawę, ale uwaga, pachnącą syropem waniliowym. Otworzyłam laptopa i przy akompaniamencie Franka Sinatry przeczytałam newsy dnia. Hmm, może ten dzień nie będzie taki zły? Otulona ukochanym szlafrokiem zajrzałam do szafy – niedobrze. Obecna aura nie nasuwa wielu możliwości, ale kontynuacja stylu francuskiego wydała się dobrą decyzją. W płaszczu, szalu i kaszkiecie wyszłam do świata.
Autobus był istnym zagłębiem depresyjnym. Przestało padać, więc może wysiądę przestanek wcześniej? Spacer w niemalże mroźnym powietrzu nie pozostawił nawet śladu po nocnym śnie. Poczułam się nawet rześko! Wpadłam na wydział, a tam stare twarze, delikatnie zmienione po wakacyjnej przerwie i zupełnie nowe. Nareszcie coś się dzieje! Wszyscy starają się nadążyć za nowym planem i trafić na właściwe zajęcia. Chyba dobrze się wśród nich czuję. Obowiązki męczą, ale nadają kształt codzienności i dają satysfakcję. Odnalazłam się po kilku godzinach i ambitnie pomyślałam o kolejnym semestrze. Będzie dobrze! Szybki sms do koleżanki z pytaniem, czy wpadnie do mnie na obiad? Po drodze kupiłam dużo warzyw i aż pachnie witaminami w mojej kuchni.
Plotki, kawa, ciastka, gazety. Nareszcie wraca normalny tryb życia z szybkimi deadlinami i mała ilością czasu. Wieczorem, leżąc pod optymistyczną żółtą pościelą pomyślałam, że ten jesienny, szary dzień to początek nowej pory roku. Mojej pory. Nie dam się jesieni, a proste przyjemności to podstawowa broń!
Joanna Kasprzak
(joanna.kasprzak@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera
Słowa kluczowe: sezonowa depresja jesienna